Reklama

Nysanka na ŚDM w Panamie

Nowiny Nyskie
14/02/2019 11:29

Paulina Muszyńska z Głębinowa wzięła udział w Światowych Dniach Młodzieży, które w tym roku odbyły się w odległej egzotycznej Panamie. - To było dla mnie niezwykłe przeżycie. Ludzie, których spotkałam pokazali mi jak Jezus potrafi działać w ich życiu - mówi uczestniczka ŚDM.

Wszyscy pomogli
Przygotowania do tego wielkiego wydarzenia trwały równo rok. - W styczniu ubiegłego roku diecezja opolska ogłosiła nabór uczestników na Światowe Dni Młodzieży - mówi Paulina Muszyńska, która bierze bardzo aktywny udział w życiu swojej parafii w Głębinowie. - Mieliśmy około dwóch tygodni na podjęcie decyzji, więc trzeba było się szybko zastanowić. Ja byłam na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie i po tym przeżyciu, po ogłoszeniu przez Ojca Świętego, że następne będą w Panamie od razu podjęłam taką decyzję. Finanse były chyba największą przeszkoda dla pielgrzymów z Polski, bo odległość sprawiała, że podróż była bardzo kosztowna. Mnie pod względem finansowym wspomogli najbliżsi, a więc rodzina, również ks. proboszcz, a nawet koleżanki z pracy, za co jestem wszystkim bardzo wdzięczna. Wyjazd kosztował łącznie 4,8 tys. zł i dotyczył tzw. pakietu A, który wykupiłam. To był pakiet dwutygodniowy obejmujący zarówno przeloty, zakwaterowanie, opiekę medyczną jak i ubezpieczenie - dodaje Paulina Muszyńska.

Doba w podróży
Dla mieszkanki Głębinowa miało to być i było kolejne wielkie przeżycie religijne, duchowe. - Poza tym była to moja pierwsza podróż samolotem i w dodatku tak długa! - stwierdza. - Rodzina nawet sugerowała, żebym zrobiła „próbę generalną” i odbyła krótki lot np. na liniach krajowych, ale ja nastawiłam się jednak pozytywnie, nie zamartwiałam się i okazało się, że wszystko było dobrze - mówi dalej Paulina Muszyńska cały czas z uśmiechem na ustach.
Początek podroży młodej parafianki z Głębinowa nastał 19 stycznia. - Nasza grupa, której przewodniczył biskup ordynariusz Andrzej Czaja, spotkała się w Opolu. Było nas ok. 90 osób. Oprócz tego z naszej diecezji do Panamy pojechali pielgrzymi z mniejszych grup organizowanych przez parafie. Łącznie z Opolszczyzny było ok. 260 osób, a przez to byliśmy drugą, co do liczebności grupą po archidiecezji krakowskiej - wyjaśnia pani Paulina.
Wyjeżdżając z Opola pielgrzymi skierowali się w stronę Berlina. Pierwszy etap ich podróży odbył się autokarami i trwał pięć godzin. - Ze stolicy Niemiec mieliśmy przelot do Stambułu, stolicy Turcji, co oznaczało, że nasza strefa czasowa została przesunięta o dwie godziny do przodu. Z kolei ze Stambułu polecieliśmy do Kolumbii, co oznaczało z kolei cofnięcie czasu o osiem godzin. Ostatni etap naszej podróży był już krótki i obejmował odcinek z Kolumbii do Panamy - tłumaczy uczestniczka ŚDM. Paulina Muszyńska dodaje, że dosyć skomplikowane połączenie było najtańszym wariantem. - Słyszałam, że bezpośredni lot z Polski do Panamy kosztował 7-8 tys. zł. Okazało się jednak, że lepiej nie mogliśmy trafić. Mieliśmy, bowiem wracać do Polski z 30 na 31 stycznia, ale linie tureckie popełniły błąd i nie zakwalifikowali nas na powrót w tym czasie. W związku z tym „siedzieliśmy” w Panamie dwa dodatkowe dni w tej samej cenie - cieszy się dodając, że dotarcie do Panamy trwało ponad 25 godzin i to bez brania pod uwagę zmian stref czasowych. - Ja tak naprawdę już nie wiedziałam, która jest godzina! - mówi dalej nasza rozmówczyni. - Na ręku miałam jednak zegarek, który cały czas wskazywał polski czas.

Cudowny kraj, cudowni ludzie
Pierwsze wrażenie po wylądowaniu w stolicy Panama City? - To było niesamowite!- kontynuuje. - Na lotnisku oczekiwali na nas Panamczycy, którzy podeszli z wielkimi banerami z napisem: „Witamy pielgrzymów, Polaków”. To jest nie do opisania jak oni nas wszędzie witali, okazywali dobre serce, byli niezwykle otwarci, mimo często trudnej sytuacji materialnej. Pierwszego dnia spotkaliśmy np. przemiłą panią, która dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski rzuciła swoje codzienne obowiązki i oprowadziła nas po najbliższej okolicy. Panamczycy dzielili się dosłownie wszystkim co mieli i nigdy przy tym nie przestawali się uśmiechać. To niezwykle otwarty naród - radosny, w którym można ujrzeć dobroć dla człowieka - dodaje Paulina.
Co ciekawe zaraz po wylądowaniu okazało się, że nie obędzie się bez przygód. - Bagaże prawie dwudziestu osób z naszej grupy... zostały w Stambule. Wśród nich były też moje walizki. Nie miałam przy sobie niczego oprócz tego, co znajdowało się w moim bagażu podręcznym. Nie był to jednak żaden problem. Moi koledzy i koleżanki nawet nie pytając pożyczyli mi coś ze swoich rzeczy. Po trzech dniach zguba się znalazła i bagaż dotarł do mnie - cieszy się Paulina.
Pierwszą noc w Panamie parafianka z Głębinowa, wraz z innymi członkami swojej grupy spędziła w hotelu. - Potem udaliśmy się do jednej z parafii. Tam mieliśmy katechezy, nauki, spotkania w grupach. Prowadzili je polscy biskupi i kapłani, m.in. arcybiskup Jędraszewski. To było zaskoczenie dla mnie, że tak niezwykłego duszpasterza poznałam w Panamie, a nie w Polsce.
Po pierwszej hotelowej nocy Polacy przenieśli się do budynku gimnazjum, w którym - spaliśmy na karimatach położonych na kafelkach, w niektórych miejscach chodziły mrówki. Rano budziły nas zaś zwierzęta podobne do naszych wiewiórek, które energicznie biegały nie zważając na obecność ludzi. Oczywiście nie można zapomnieć, że urzekła nas tamtejsza roślinność. Jeśli chodzi o klimat, to bardzo szybko go zaakceptowałam, mimo że panowało tam 36-38 stopni Celsjusza. Nawet mieszkańcy Panamy twierdzili, że jak na tę porę roku jest bardzo gorąco i oczywiście wilgotno ze względu na sąsiedztwo oceanu. Zresztą to jest ich okres wakacji - kwituje.

Modlitwa i radość
Kolejne dni w oczekiwaniu na kulminacyjny moment ŚDM mijały błyskawicznie. - We wtorek wzięliśmy udział w mszy św. otwarcia, odprawionej na plaży przy oceanie przez biskupa panamskiego. Z kolei w środę mieliśmy mszę dla Polaków koncelebrowaną przez prymasa Polski, a następnie koncert - relacjonuje Paulina.
Czwartek to był TEN dzień. Wszyscy z przejęciem, radością i podnieceniem oczekiwali na przyjazd papieża Franciszka. - Nie byliśmy na lotnisku w momencie, kiedy Ojciec Święty przyleciał, tylko czekaliśmy na niego w swoich sektorach. Miałam to szczęście, że już po raz drugi spotkałam się twarzą w twarz z Ojcem Świętym. Pierwszy raz byłam przy barierkach, gdy Ojciec Święty był w Krakowie i teraz w Panamie też mi się udało. W maju jadę do Rzymu i wezmę udział w audiencji generalnej, więc znowu będzie to wielkie przeżycie - dodaje. - Ludzie, których spotkałam pokazali mi jak Jezus potrafi działać w ich życiu. Obraz tysięcy młodych ludzi z całego świata modlących się razem utwierdził mnie w przekonaniu, że wiara chrześcijańska jest naprawdę silna i mocna.
W kolejnym dniu wielkim przeżyciem była droga krzyżowa, a w sobotę po przejściu ok. 8 km mieliśmy czuwanie w kampusie Jana Pawła II i kolejny koncert. To było cudowne, że nawet jeśli nie znało się języka można było się bez problemu porozumieć. Pierwszego dnia weszliśmy do supermarketu nie wiedząc, gdzie czego szukać. A sprzedawczyni do nas: „Polacy?” - zapytała pro forma, bo wszędzie nosiliśmy naszą flagę. Z jaką wielką radością, z ogromnym uśmiechem zwracano się do nas! Oni tak kochają nasz naród ze względu na wspomnienie papieża Jana Pawła II! - dodała.
Paulina podkreśla doskonałą organizację ŚDM i dbanie o bezpieczeństwo pielgrzymów. - Wszędzie była policja - w sklepach, bankach, na ulicach. Przed wejściem do sektorów sprawdzano nie tylko bagaże, ale także osoby wchodzące - mówi dalej. - Na ŚDM w Krakowie oczywiście najwięcej było Polaków, dominowali mieszkańcy Europy. Z kolei w Panamie bodaj najliczniejszą nacją byli mieszkańcy Kostaryki. Któregoś dnia jedna z egzotycznych uczestniczek ŚDM zapytała mnie skąd przyjechałam. Kiedy jej opowiadałam o przesiadkach, zmianach stref czasowych to po prostu złapała się za głowę i powiedziała, że jej podróż do Panamy trwała tylko dwie godziny. Powiedziała, że trzeba mieć odwagę i dużą wiarę, żeby to wszystko pokonać, żeby tu być - wspomina.

Poznać Panamę
Paulina Muszyńska dodaje, że wraz ze swoją grupą nie brała udziału w tej części ŚDM zwanych dniami diecezji polegających na prezentacji poszczególnych krajów - ich kultury, historii, tradycji. - Kiedy jednak w niedzielę i poniedziałek wszyscy wyjeżdżali my mieliśmy jeszcze okazję zostać. To był ten moment, kiedy trafialiśmy do rodzin, albo do wyznaczonych instytucji. Ja akurat z innymi przyjaciółmi trafiłam do domu starców będąc pod opieką przemiłej pani Róży, która opiekowała się nami niczym mama.
W tym miejscu polscy - opolscy pielgrzymi spędzili cztery dni. - Tam praktycznie tylko spędzaliśmy noce. Wstawaliśmy o godz. 6.00 rano, krótkie przygotowanie do dnia, o godz. 7-8 była msza św. w narodowym kościele panamskim, a potem mieliśmy czas na poznawanie Panamy. Codziennie czekały na nas inne atrakcje - zwiedziliśmy Muzeum Kanału Panamskiego, stare miasto, a jeszcze innym razem pojechaliśmy na bajkowe wyspy Isla Grande i Isla Flamenco, żeby poopalać się i odpocząć. Kąpaliśmy się w Morzu Karaibskim, w którym woda jest cudownie cieplutka, widać małe krabiki - po prostu cudowne miejsce do odpoczynku - wspomina.
Czas spędzony w Panamie pozwolił Paulinie na kilka obserwacji dotyczących tego kraju. - W Panamie nie ma praktycznie klasy średniej - tam żyją albo bardzo bogaci ludzie, albo ludzie, którzy nie mają nic. Z ciekawostek, o których się dowiedzieliśmy to m.in. taka, że w samochodach jest tylko jedna tablica rejestracyjna - z tyłu, którą trzeba zmieniać co roku i co roku za nią płacić. Ich jednak na to stać. To grupa, która bywa w kasynach, posługuje się wyłącznie najwyższej jakości telefonami komórkowymi. Z kolei kilkakrotnie idąc na katechezę przechodziliśmy przez panamskie strefy biedy. Tam ludzie nie mają niczego. Kiedy wyciągnęłam kilka batonów, błyskawicznie zniknęły one w rękach głodnych dzieci - mówi.

Dzielić się świadectwem
Paulina Muszyńska dodaje cały czas, że wzięła udział w ŚDM głównie po to, aby modlić się z innymi młodymi ludźmi z całego świata i pogłębiać swoją wiarę. Ten czas był jednak świetną okazją do nawiązywania nowych znajomości, które mogą trwać przez długi czas. - Mam znajomych w Brazylii, Australii, a nawet w Indiach. Cały czas piszemy do siebie i planujemy wyjazd na kolejny zjazd młodzieży - tym razem w Portugalii.

Droga powrotna Pauliny Muszyńskiej do kraju była nieco prostsza i obejmowała lot z Panamy do Stambułu i ze Stambułu do Berlina. - Trudno było się przyzwyczaić do kolejnej zmiany czasu. Moi znajomi budzili się o 3 nad ranem, bo byli głodni, gdyż w Panamie w tym czasie była godz. 9.00. Zanim organizm przestawił się musiało minąć trochę czasu - spałam po 2-3 godziny na dobę.
Teraz Paulina Muszyńska wraz z innymi uczestnikami ŚDM z Opolszczyzny przygotowuje się do rekolekcji, które odbędą się w Ośrodku Rybak w Głębinowie - Ojciec Święty prosił, aby po powrocie do swoich krajów dzielić się swoim świadectwem, a my obiecaliśmy, że będziemy to robić.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do