Reklama

Organy to moja pasja

Nowiny Nyskie
03/03/2024 10:18

Grzegorz Sługocki to prawdopodobnie jedyny w Polsce organista – policjant. Jego piękną grę i śpiew znają zwłaszcza wierni z parafii pw. św. Piotra i Pawła w Nysie. Jak sam mówi, obie te profesje wymagały kontaktu z ludźmi i były służbą, a to w życiu ceni pan Grzegorz najbardziej.

To moje miejsce
- Nie wywodzę się z rodziny muzykującej – mówi Grzegorz Sługocki. - Urodziłem się w Nysie i przez pierwsze dwadzieścia lat mojego życia mieszkałem w bloku na Nysa Południe. Moją parafią była bazylika, czyli ówczesna katedra. O tym, że zaangażowałam się w służbę liturgiczną zdecydowały zabawne okoliczności. Mieliśmy rodzinne spotkanie przy kawie, na którym wujek z dumą poinformował, że jego syn - a mój kuzyn - został ministrantem w bazylice. Kuzyn - ministrant był moim rówieśnikiem i poniekąd poczułem zazdrość, że jego pochwalili, a mnie nie mieli za co – wspomina ze śmiechem tamten moment.
Długo nie trzeba było czekać, żeby mały Grzegorz zapisał się do grona ministrantów. – Zawsze byłem wybij oknem, więc początkowo nie czułem się komfortowo - miałem problemy zaadoptować się w przestrzeni kościelnej, np. przychodziłem na mszę św. w trampkach zamiast w eleganckich butach. Wtedy odzież do kościoła miała być – i słusznie – elegancka – dodaje.
Grzegorz Sługocki szybko jednak przekonał się, że to jest JEGO miejsce. – Stałem się członkiem różnych grup parafialnych i zrozumiałem, że Kościół mnie ubogaca. Jednym z tych elementów była muzyka kościelna, którą uwielbiałem słuchać - dodaje.

Spędzić mądrze czas
Grzegorz Sługocki kontynuuje mówiąc, że w wieku 14 lat było już za późno, żeby zacząć naukę gry na fortepianie. – Najpierw śpiewałem w kościele jako kantor, czyli psałterzysta. Osobą, która bardzo mocno wpłynęła na moją przyszłość muzyczną był ks. Marek Cisło, który był notabene organistą. Przepięknie grał na organach i był również pianistą. To był skromny duszpasterz, nigdy nie pokazywał publicznie swoich wirtuozyjnych umiejętności i podchodził do życia z pokorą – dodaje.
Grzegorz Sługocki mówi dalej, że zaczął przygodę z muzyką od, cytujemy: „totalnego zera”. – Prosiłem rodziców, żeby zakupili mi keyboard. Mieszkaliśmy w bloku, więc o pianinie nie mogło być mowy przy perspektywie wciągnięcia go na 9 piętro. Mój tato w tym czasie pracował w Ameryce i wysłał mi pieniądze na mój pierwszy instrument. Zakupu dokonaliśmy w sklepie przy ul. Prudnickiej, który dzisiaj już nie istnieje. Ja - młody Grzegorz - byłem przeszczęśliwy, ale nie wiem czy to szczęście podzielali sąsiedzi, którzy musieli wysłuchiwać pieśni kościelnych, w moim ówczesnym wykonaniu. Moja technika gry była bardzo kulawa i trzeba było w to włożyć mnóstwo pracy - wypracować każdą nutę i każdą technikę - wspomina.
Grzegorz Sługocki dodaje, że zdawał sobie sprawę, że brakowało mu profesjonalnego nauczania. - Nie było wtedy You Tube. Dzisiaj mógłbym włączyć ten kanał i zacząć uczyć się podstaw. Wtedy zacząłem chodzić na prywatne lekcje i po roku nabrałem trochę więcej umiejętności i muzycznej pewności siebie. Wiązało się to z tym, że przystąpiłem do egzaminów do szkoły muzycznej II stopnia na wydział wokalny. Zdawałem sobie sprawę, że nie będę w stanie nadrobić zaległości z pierwszego stopnia nauczania. Na wydziale wokalnym również musiałem nadrabiać zaległości, ale dużo śpiewałem, dużo ćwiczyłem. Równolegle chodziłem do technikum rolniczego na ul. Rodziewiczówny. Kończyłem lekcje ok. godz. 15.00 i miałem niewiele czasu, żeby coś zjeść, zorganizować się i iść na zajęcia do szkoły muzycznej, które trwały do godz. 19.30 – 20.00. Wracałem do domu wypompowany, ale wiek na to pozwalał, żeby można było to wszystko pogodzić. To był piękny czas spędzony z pięknymi ludźmi. Tworzyliśmy fajną ekipę i to było cudowne. Kiedy rozmawiam po latach ze znajomymi na ten temat, żaden nie ma innego zdania. Spotykaliśmy się, żeby spędzić mądrze czas. Oczywiście były w tym wątki religijne, ale głównie koleżeńskie. Mieliśmy dużo wyjazdów, obozów. Dzisiaj pewnie służby kontrolne by na to nie pozwoliły, bo spaliśmy jak sardynki w puszce, myliśmy się w strumyku w zimnej wodzie. To były czasy bardzo proste, ale nie prostackie – czasy uczące zachowania i bycia z innymi ludźmi – dodaje.

Bo gdy muzyka jest pasją
Grzegorz Sługocki ukończył trzy klasy szkoły muzycznej. - Potem poszedłem na studia teologiczne do Opola – wspomina. – Cały czas czułem jednak głód edukacji muzycznej. W Opolu jest studium organowe i tam - równolegle z teologią – zacząłem naukę. 
Czy to był już ten moment, gdy został organistą? Musimy cofnąć się nieco w czasie. – Na początku 1999 roku dowiedziałem się, że w parafii pw. św. Piotra i Pawła szukają organisty. Tymczasem ja od września 1998 roku zacząłem ćwiczyć na organach u księży werbistów. Poprosiłem swojego katechetę ze szkoły średniej, żeby zapytał proboszcza – wtedy był nim ojciec Pilek - o zgodę. Proboszcz wyraził zgodę i… zaczęło się! Nie było dnia, żeby mnie tam nie było. Potem zacząłem grać u werbistów na mszy św. Pamiętam jaką wielką tremę miałem przed pierwszą mszą św. Każdy ksiądz śpiewa przecież inaczej, a ja musiałem się dostosować. Wiem, że korzystałem wtedy z bardzo prostych nut. Potem przeszedłem do parafii św. Piotra i Pawła i już tutaj zostałem - mówi. Na pytanie, który z elementów liturgii kocha grać najbardziej pan Grzegorz bez wahania odpowiada, że msze święte, podczas których dzieci przyjmują pierwszą komunię świętą jak również podniosłe elementy liturgii Wielkiego Tygodnia.

Pieszo, PKS-em, rowerem
Grzegorz Sługocki grywał też w podopolskich parafiach, m.in. przez rok w Czarnowąsach. - I to są niesamowite historie, bo chodziłem tam pieszo z Opola. Miałem do pokonania ok. 6–7 km. Jeszcze większa odległość dzieliła mnie z Malnią, wsią przy drodze w stronę Krapkowic. Jeździłem tam kilkanaście kilometrów autobusem PKS. Msza święta była w niedzielę o godz. 8.00, a ja już o 7.00 byłem na miejscu. Pierwsze nabożeństwo było odprawiane w języku niemieckim, a drugie w języku polskim. Z językiem niemieckim nie miałem większych problemów, bo na studiach wybrałem fakultet z tego języka, więc czytać w tym języku umiałem. Zresztą przez pewien czas w parafii pw. św. Piotra i Pawła w Nysie msze św. również były odprawiane w języku niemieckim. Z Malni do Opola wracałem pieszo, chyba że miałem do swojej dyspozycji rower - wspomina.

Ciągle nowe wyzwania
Konsekwentne dążenie do coraz wyższego kunsztu w grze na organach i śpiewie liturgicznym pan Grzegorz łączył przez lata z inną służbą – w policji. - Weryfikowałem to w internecie i okazuje się, że była jeszcze jedna osoba w Polsce, która łączyła służbę w kościele grając na organach ze służbą w policji, ale już tego nie robi. Dlaczego ja wybrałem policję? Sam byłem zdziwiony taką decyzją. To było w 2008 r. Mimo ukończenia studiów nie zostałem katechetą. Potem studiowałem podyplomowo, m.in. resocjalizację i myślałem, że będę pracował w młodzieżowym ośrodku wychowawczym lub w zakładzie karnym. Pojawił się jednak mój życiowy twix – służba w kościele i służba w policji. Przez całą służbę w policji (od aut. Grzegorz Sługocki niedawno przeszedł na emeryturę) byłem dzielnicowym. Lubiłem być wśród ludzi, dobrze czułem się w środowisku osób starszych. Najpierw moim rejonem był teren Dolnej Wsi – rejon ul. Podolskiej, Jagiełły. Po kilku latach dostałem przydział na dzielnicowego na wsi – w gminie Skoroszyce. Byłem dzielnicowym m.in. w Sidzinie, Giełczycach, Makowicach, Skoroszycach. Cały czas było to, co lubię najbardziej – praca z ludźmi, nawet jeśli czasami jest ona trudna. Były momenty, gdy kończyłem służbę o godz. 6.00 rano, a o 7.00 grałem już pierwszą mszę św. Wracałem do domu po południu na chwilę, by znowu rozpocząć służbę o godz. 22.00. Fizycznie było to trudne do pogodzenia, ale przynosiło radość. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli coś się robi z pasją to przestaje być to obowiązkiem. Już nie jestem policjantem, ale chciałbym podziękować za miłą współpracę osobom, które dane było mi spotkać. Życzę każdemu bez wyjątku dobrego i udanego życia - stwierdza. 
Pan Grzegorz ma jeszcze wiele planów na bliższą i dalszą przyszłość. Obecnie zdecydował się kandydować do Rady Miejskiej w Nysie. – Tym, którzy mnie znają nie trzeba przedstawiać moich prawicowych poglądów. Natomiast będzie jeszcze czas, aby porozmawiać i podzielić się z wyborcami pomysłami na naszą nyską rzeczywistość i przyszłość. Nysa potrzebuje ludzi oddanych do bólu. Chcę takim być! – deklaruje.
Agnieszka Groń

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Laska - niezalogowany 2024-03-04 09:17:38

    Panie Grzegorzu, pomimo że Pana nie znam wielki szacunek za ogrom pracy, połączenie tych dwóch zawodów i za odwagę. Przeżył Pan wspaniałe chwile i życzę dalszych wspaniałych dni w życiu. Powodzenia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    obserwator - niezalogowany 2024-03-04 09:22:22

    Mało jest teraz takich ludzi. Piękne przeżył Pan chwile i mam nadzieję, że to nie koniec. Ma Pan wiele pasji i życzę ich spełnienia. Pozdrawiam.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stafan Wandowski - niezalogowany 2024-03-04 09:49:21

    Takie połączenie - policjant i człowiek religijny, jest samo w sobie osobliwe. Większość policjantów jakich znam, ma delikatnie mówiąc inne podejście do życia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Kazik - niezalogowany 2024-03-04 12:47:46

    Szacunek za wszystko

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Mundry - niezalogowany 2024-03-04 13:51:13

    Kulson + klecha = radny , życiowy rezonans charakteru .

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Uszczypliwy - niezalogowany 2024-03-04 14:22:44

    Mundry "psycholog" - jeszcze niezdiagnozowany. Onanista dogadujący organiście.

    • Zgłoś wpis
  • Zenek - niezalogowany 2024-03-12 05:19:54

    ????????????

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Alvin - niezalogowany 2024-03-12 05:20:46

    Hehehe

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    PraszkA88 - niezalogowany 2024-11-17 14:11:19

    Ja poznałam Pana osobiście. Najpierw jako policjanta, a potem jako w roli kuratora. To co czytam o Panu dziś, bo dopiero dziś trafiłam na ten artykuł. Super sprawa. Ja też, bym chciała być tak blisko Boga. Dziś o to się staram. I będę starć... chociaż grzeszyć na pewno mi się zdąży. Bo jestem tylko szarym człowiekiem... pogubiona w życiu.... Życzę Panu wuyrwalosci w tym , co Pan robi.... Pozdrawiam. Angelika Prach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • PraszkA88 - niezalogowany 2024-11-17 14:14:34

    Przepraszam, literówka mi się wcześniej wkradła... Miało być, że życzę WYTRWAŁOŚCI.... Raz jeszcze serdecznie pozdrawiam.... Mam nadzieję, że będę mogła pana usłyszeć, na swej mszy ślubnej.... Właśnie w tym kościele Piotra i Pawła, będę chciała iść do ołtarza...... Jak Bóg przykazał....

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do