
Anna Mizia z Nysy za niespełna dwa tygodnie (27 maja) będzie obchodziła 109 urodziny! W Polsce – jak wynika z danych z początku maja br. - żyje zaledwie 6 osób starszych od nysanki. Chociaż trudno w to uwierzyć pani Ania przyszła na świat 27 maja 1914 roku. Odwiedzamy ją w jej nyskim mieszkaniu co roku od momentu, gdy skończyła 103 lata. Byliśmy u dostojnej nysanki również teraz, gdy czeka na swój kolejny jubileusz i oczywiście wpraszamy się na kolejne.
Wspaniałe geny
Pani Anna urodziła się 27 maja 1914 roku w Jeleśni koło Żywca. Swojego ojca nigdy nie poznała. Była bowiem panieńskim dzieckiem. Jej ojciec poszedł na front I wojny światowej, gdzie zginął nigdy nie dowiedziawszy się o jej istnieniu. Tak naprawdę nie zna nawet jego imienia i nazwiska. Pani Ania miała jednak rodzeństwo, a konkretnie pięcioro rodzeństwa - trzy siostry i dwóch braci. Ona była druga w kolejności co do starszeństwa. Nikt jednak z Jej rodzeństwa nawet nie zbliżył się do pięknego wieku, który udało się osiągnąć nyskiej jubilatce. Starsza siostra pani Anny zginęła w wypadku pociągu na Śląsku, młodsza umarła w Bielsku Białej mając 88 lat, zaś najmłodsza mieszkała w Nadziejowie, zmarła wiele lat temu.
W momencie wybuchu II wojny światowej pani Anna była już zamężną kobietą posiadającą dzieci. Wyszła za mąż za sąsiada ze wsi. Kiedy była sprawniejsza wspominała, że mąż był dla niej bardzo dobry, nigdy się nie kłócili. On jednak zmarł blisko 30 lat temu.
Pani Aniu! W imieniu całej redakcji i oczywiście czytelników życzymy Pani zdrowia i tego nieznikającego ciepłego uśmiechu. I już dziś wpraszamy się na kolejne urodziny. Te 110!
Po wojnie…
Wróćmy jednak do czasów wojny. Pani Anna wraz z mężem, najstarszym synem i panią Władysławą, która wtedy była kilkumiesięcznym niemowlęciem została zabrana na roboty do Niemiec, do Bawarii. Małżeństwo przez pięć lat (od 1940 do 1945 roku) było zmuszane tam do ciężkiej pracy fizycznej w gospodarstwie. Po zakończeniu wojny i powrocie do kraju nie mogli ponownie osiedlić się w Jeleśni. Ich nowym miejscem na stał się Jodłów w gm. Otmuchów, gdzie przez lata prowadzili siedmiohektarowe gospodarstwo rolne. Doczekali się łącznie czwórki dzieci - oprócz wspomnianego najstarszego syna i córki Władysławy na świat przyszedł jeszcze kolejny syn i córka. Najmłodsze z dzieci pani Anny, córka Krysia urodziła się tuż po powrocie z Niemiec. Trudny powojenny czas, brak pożywienia, dostępu do lekarzy spowodował, że dziecko zmarło mając zaledwie dziewięć miesięcy. To jednak nie była ostatnia tragedia w życiu pani Anny. W wypadku drogowym zginął jej 18-letni brat, a mama, która z nim podróżowała została ciężko ranna. Z kolei najstarszy brat, który założył rodzinę we Wrocławiu zmarł dziesięć lat temu.
Ruch to zdrowie
Jak już było wspomniane – ponad trzydzieści lat temu po chorobie i amputacji nogi, zmarł także mąż pani Anny. Jeszcze przez dwa lata, z pomocą dzieci udawało się seniorce rodu samodzielnie żyć na wsi. Wcześniej gospodarka została zdana na Skarb Państwa w zamian za wyjątkowo niską emeryturę rolniczą. Po tym czasie pani Anna zgodziła się na sprzedaż domu i przeprowadzkę do Nysy, do mieszkania córki Władysławy. Strasznie trudno było się jej jednak przyzwyczaić do nowego, miejskiego życia. Przez całe życie musiała bowiem być w ruchu, coś robić.
Mając 106 lat pani Ania potrafiła przygotować sobie sama posiłek, a jeżeli to robiła, to z pewnością było to coś słodziutkiego. Ale co ciekawe, nie miała żadnego problemu z poziomem cukru we krwi. Oprócz tego na nic nie chorowała, była w doskonałej kondycji. Samodzielnie korzystała z wanny i nawet w czasie kąpieli nie chciała niczyjej pomocy. Pani Anna lubiła także porządnie się wyspać, ale jeszcze bardziej dobrze wyglądać – dbała o dobór garderoby i nienaganną fryzurę.
Jeszcze kiedy miała 103 lata musiała jechać do kościoła na mszę św. Pani Anna po prostu inaczej sobie nie wyobrażała. Mama z córką korzystały więc z uprzejmości sąsiadki, która zawoziła je do świątyni. Patrząc na twarz dostojnej jubilatki do głowy przychodzi tylko jedna myśl - co za wspaniałe geny! Pani Anna jeszcze kilka lat temu miała bowiem więcej energii niż niejeden pięćdziesięciolatek. Jej dzień miał określony rytm, w którym nie mogło zabraknąć długiego snu, modlitwy, zjedzenia czegoś słodkiego, czy obejrzenia ulubionego codziennego serialu telewizyjnego... W rodzinnym archiwum znajdują się zdjęcia pani Anny ze 101, 103, 104 urodzin nestorki rodu. Rodzina organizowała je w pobliskim lokalu. Potem pani Ania nie chciała już wychodzić, więc 105 urodziny najbliżsi zorganizowali dla niej już tu gdzie czuje się najlepiej – w mieszkaniu.
Miłość córki – najlepsze lekarstwo
Dzisiaj Pani Anna większą część doby spędza w swoim wygodnym łóżku. Z pomocą córki – pani Władysławy chętnie spaceruje jednak po mieszkaniu. Chyba jak każdy - ma lepsze i gorsze dni, ale nawet w tych najgorszych nie zapomina o modlitwie na różańcu. W jej pokoju jest dużo symboli wiary – obrazów i krzyży. – Przed świętami wielkanocnymi przeziębiłam się, a ode mnie zaraziła się mama. Martwiłam się o nią, więc poprosiłam o wizytę domową panią doktor. Po przebadaniu pani doktor uspokoiła mnie, że to nic wielkiego, a tak w ogóle to z mamą jest wszystko dobrze – mówi z radością pani Władysława.
Patrząc na mamę i córkę – panie Annę i Władysławę nie sposób się nie wzruszyć. Te wspólne spojrzenia mówią wszystko – to po prostu miłość, która jest najlepszym lekarstwem dla Pani Anny.
Oczywiście obie panie są odwiedzane przez rodzinę - także tę mieszkającą za granicą. Pani Władysława może liczyć na wsparcie najbliższych również przy codziennych obowiązkach, bo stara się nie zostawiać mamy nawet na chwilę. Woli przyjmować gości u siebie w mieszkaniu, by w każdej chwili móc przyjść z pomocą swojej rodzicielce. Oczywiście czas pandemii był bardzo trudny. Pani Władysława starała się nie wychodzić z mieszkania, w trosce o zdrowie mamy. Na szczęście teraz wszystko wróciło do normalności.
Już za kilka dni w kościele pw. św. Jana w Nysie zostanie odprawiona msza św. w intencji Pani Ani – w 109 rocznicę urodzin.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Gratulacje dla przyszłej jubilatki! Dwa tygodnie w tym wieku to kupa czasu. O terminie składania życzeń decyduje metryka albo kalendarz. Nadgorliwość jak przejedzenie jest szkodliwa.