Reklama

Pół wieku w „Cukrach Nyskich”. Niezwykły jubileusz Ryszarda Hilenbranda

Nowiny Nyskie
08/01/2023 12:15

27 grudnia 1972 roku był pierwszym dniem pracy Ryszarda Hilenbranda w „Cukrach Nyskich”. Było to pierwsze miejsce zatrudnienia dla 18-letniego chłopaka. Ten „słodki epizod” miał potrwać sześć miesięcy – do wakacji, a trwa do dzisiaj – czyli już 50 lat.

Oddany pracy, oddany „Cukrom”
Z okazji tak wspaniałego i niecodziennego jubileuszu pan Ryszard odebrał niezliczoną ilość gratulacji i życzeń. Obchody jubileuszowe były tym milsze, że odbyły się podczas firmowej wigilii, przy dużej części załogi „Cukrów”. – Jestem najstarszym stażem pracownikiem „Cukrów”. Kiedyś pracował kolega, który przeszedł na emeryturę po 51 latach, jednak w jego przypadku liczona była szkoła zawodowa. W moim przypadku to 50 lat spędzonych w jednym zakładzie pracy. Zobaczymy jaka będzie moja przyszłość. W każdym bądź razie nie łowię ryb i nie mam działki, więc co miałbym robić na emeryturze? – śmieje się pan Ryszard.
Jubilat przyszedł do pracy nietypowo – zaraz po świętach, a tuż przed Nowym Rokiem. - Jako dziecko oczywiście jak każdy inny uczeń szkoły z naszego terenu byłem na szkolnej wycieczce w „Cukrach”, ale nie myślałem, że zwiążę na zawsze z nimi swoje życie zawodowe. Maturę zdawałem już jako pracownik „Cukrów” - wspomina. - Spodobała mi się dorosłość, posiadanie własnych pieniędzy, chociaż nie ukrywam, że nie tak miało wyglądać moje życie. Oczywiście można żałować czegoś co się nie zrobiło, albo zrobiło, ale po co? Najważniejsze, żeby solidnie wykonywać swoje obowiązki – mówi. - Najpierw pracowałem w transporcie wewnętrznym, potem w magazynie surowców i opakowań, a kiedy moi starsi koledzy przeszli na emeryturę zostałem szefem magazynu i byłem nim do 90 roku – pan Ryszard wylicza działy, w których pracował.

Został szefem zaopatrzenia
W latach dziewięćdziesiątych został szefem zaopatrzenia, którym jest już 30 lat. Obchodząc złoty jubileusz pracy pan Ryszard jest skarbnicą wiedzy na temat sztandarowego nyskiego zakładu, który jak żadna inna firma tak bardzo kojarzy się z naszym miastem, a przez nazwę z przymiotnikiem „nyskie” jest naszym najlepszym ambasadorem. Wspomina czasy, gdy w szczytowym okresie w „Cukrach” pracowało ok. 550 osób, a produkcja odbywała się na dwie, a czasami na trzy zmiany. Przypomina, że „Cukry” posiadały drugi zakład (znajdujący się kilkaset metrów dalej od siedziby macierzystej), który zajmował się polewami i czekoladami. Tych obiektów już nie ma. Wymienia, która hala powstała w pierwszej kolejności, a która w następnej. Jego marzeniem jest stworzenie filmu – czegoś w rodzaju wirtualnego spaceru po zakładzie, by pokazać, których obiektów już nie ma, a które powstały podczas kolejnych lat. Z każdym słowem pana Ryszarda można nabrać przekonania, że dla niego „Cukry” to nie tylko praca – on żyje tą firmą.
Jubilat był także uczestnikiem zmian własnościowych w „Cukrach”. Zakład na początku był bowiem spółdzielnią założoną przez pięć osób. Potem przestał być własnością pracowników i wszedł w struktury „SPOŁEM”, by w momencie zmian ekonomicznych i ustrojowych znowu wrócić do spółdzielczej formy firmy. Aby tak się stało jej członkowie musieli wyłożyć własne pieniądze. Członkiem spółdzielni może być osoba pracująca – nikt z zewnątrz. - Mogę wymienić kilka osób, które miały wielki wpływ na mnie jako pracownika tej firmy – prezesi: Rudolf Łomozik, który przyjmował mnie do pracy, Władysław Brzeziński i Stasia Miza, a także szefowa sprzedaży Danuta Ziubrzyńska i szef techniczny Ryszard Leśniak. Stasię przekonałem do współpracy ze Stalą Nysa, która nosi na koszulkach nasze logo. Sam też jestem wiernym kibicem. Osobiście gram w tenisa stołowego – czasami nawet cztery razy w tygodniu – stwierdza, dodając jednocześnie, że jest wdzięczny wszystkim współpracownikom, których spotkał na swojej zawodowej drodze.

Jak było kiedyś, jak jest dzisiaj
Rozmawiając z człowiekiem - legendą „Cukrów Nyskich” nie mogło nie paść pytanie, dlaczego firma zrezygnowała z produkcji słynnej mieszanki firmowej. Dla dzisiejszych czterdziestolatków to był symbol dzieciństwa – ekskluzywna mieszkanka ciastek w pięknym opakowaniu, czyli coś czego w tamtych szarych czasach brakowało. - Z prostego powodu – to była praca ręczna. Te małe ciasteczka były nadziewane ręcznie. Jedna dziewczyna brała spód tej malutkiej markizki, z dozownika wyciskała masę za pomocą urządzenia, które my potocznie nazywaliśmy „cyckami od krowy”. Z kolei druga dziewczyna nakładała na to górne ciastko. W efekcie ta mieszkanka była droga, bo po prostu była pracochłonna. Istnieje jednak pomysł na stworzenie nowej mieszkanki firmowej, ale nie będzie ona taka sama – przede wszystkim nie będzie w czekoladzie, bo czekolada wróci do nas dopiero jesienią przyszłego roku. Jednak tych malutkich markiz, które były przebojem już nie zrobimy. To nie jest takie proste ze względów technologicznych - dodaje.

Te zmiany technologiczne, sanitarne i techniczne odbywały się na oczach pana Ryszarda. Przez 50 lat doszło do prawdziwej rewolucji w każdym zakresie produkcji. - Pamiętam, że mąka przyjeżdżała do nas w worach po 50 kg, a teraz przyjeżdża w cysternach tak samo jak tłuszcze. Jaja pasteryzowane przyjeżdżają obecnie w pojemnikach, a kiedyś przyjeżdżały po prostu zwykłe jajka i była grupa osób, która zajmowała się tylko ich wybijaniem. Także zasady higieny kiedyś a teraz, to dwa różne światy. Na linii produkcyjnej nie wolno mieć żadnej biżuterii. Obowiązują takie przepisy, mimo że mamy czujniki metali, które kontrolują każdy wyrób. Kiedyś na przerwach dziewczyny z produkcji wychodziły w fartuchach na zewnątrz, siadały na trawie, jadły kanapkę, paliły papierosy. Teraz nie wolno wyjść na zewnątrz w stroju, w którym się pracuje. Na produkcji były szklane butelki z wodą mineralną, dzisiaj jest to niedopuszczalne - są zamontowane specjalne ciągi wody, można wypić wodę tylko z kubka z tworzywa sztucznego. Pamiętam, że kiedy kierowcy przyjeżdżali po towar to drzwi do hal były otwarte. Teraz jest to niemożliwe - wylicza.
Pan Ryszard pokazuje nam zdjęcia z dziewięćdziesiątych lat. Trudne czasy firma przeżyła w czasie powodzi. - Zniszczenia były ogromne. Tylko my wiemy jak to tutaj wyglądało i jakie straty poniósł zakład. Zalało m.in. silniki maszyn produkcyjnych. Widzieliśmy, że rzeka się podnosi, więc dużą część towaru zgromadzonego w magazynie udało nam się wywieźć, a wszystko to dzięki ogromnemu zaangażowaniu załogi – dodaje.

Autor winiety „Nowin”
Na terenie „Cukrów” istniał radiowęzeł. - W czasie przerwy puszczałem dziewczynom muzykę, czytałem życzenia dla tych, które miały imieniny. Niektórzy mówią bowiem, że mam głos radiowy i wiele osób - mimo że nigdy mnie nie widziało, bo nasz kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych - kojarzy mnie właśnie po głosie. Dziesięć lat temu miałem z tym związaną kapitalną przygodę. Byłem z rodziną w górach na wycieczce i jak to na takiej wyprawie rozmawialiśmy. Minęło nas małżeństwo cały czas oglądając się w nasza stronę. I nagle zapytali: „Przepraszam, czy to pan Ryszard z Cukrów Nyskich?” – śmieje się na wspomnienie tej historii.
Pan Ryszard to człowiek orkiestra jeśli chodzi o nyski zakład – projektował bowiem także szatę graficzną opakowań znanych nam wszystkim ciastek. Zdolności artystyczne odziedziczył po dziadku ze strony ojca - Aleksandrze, który miał za sobą nawet wystawę w warszawskiej Zachęcie. – Ryszard Hilenbrand jest także autorem logo „Nowin Nyskich”. Jeszcze przed przemianami ówczesne władze gazety ogłosiły konkurs na winietę. - Każdy mógł włożyć swoją pracę w kopertę i wysłać. Oczywiście nie było komputerów, więc narysowałem i wysłałem. Praktycznie zrobiłem to błyskawicznie, przelałem na papier coś co wpadło mi do głowy i okazało się, że wygrałem. Nie ukrywam, że mnie to bardzo ucieszyło. Kiedy po latach poznałem Janusza Sanockiego opowiedziałem mu, że to ja jestem autorem tej winiety. Z Januszem wielokrotnie spotykałem się przy ognisku, ze śpiewnikiem „Nowin” w rękach… - dodaje.

Agnieszka Groń


 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    stefek i wandzia - niezalogowany 2023-01-08 19:56:49

    to jest naprawdę ciekawa historia.... brawo nn! tak trzymać!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Prawda - niezalogowany 2023-01-09 09:23:40

    O,tak.Ciekawe ilu młodych doczeka takiego jubileuszu w jednym zakładzie pracy?Czy takie zakłady przetrwają?Nie jeden pracownik FSD Nysa,ZUP, Nysa,Cukrowni,, Otmuchów miałby taki staż,ale je zlikwidowano w imię poprawności politycznej?Nie w imię rentowności, opłacalności.Ot tak .W imię zaleceń unijnych , partyjnych. Panu z Cukrów Nyskich wielkie gratulacje. Wielkie gratulacje za lata przepracowane i za poświęcenie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Młody - niezalogowany 2023-01-09 11:04:05

    Gratulacje i dużo zdrowia.

    • Zgłoś wpis
  • Nysanin - niezalogowany 2023-01-13 09:25:00

    Cukry przetrwały chyba tylko dlatego, że są spółdzielnią pracowniczą, a nie zakładem zależnym od decyzji partackich polityków, samorządów i zarządów spółek. Jak widać, okazało się, że tylko ludzie mogą obronić swoje miejsca pracy. Gratulacje dla pana Hilebrandta.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanin - niezalogowany 2023-01-13 09:26:33

    Hilenbranda. Przepraszam za pomyłkę, proszę forumowicz o nie łajanie mnie za tę pomyłkę ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do