Reklama

Połączył ich „Oberek” i „Lajkonik”

Nowiny Nyskie
16/07/2023 09:08

Emilia i Dawid Choróbscy urodzili się w Australii, ale oboje mają polskie korzenie. Oboje też występują w ludowych zespołach polonijnych, które ich połączyły. – Gdyby nie taniec nie poznalibyśmy się, a teraz tańczymy razem - mówią.

Wspólny taniec… przez życie
Państwo Choróbscy pobrali się zaledwie rok temu. Ślub był przekładany rok ze względu na pandemię. Państwo młodzi mieli nadzieję, że w ceremonii będą mogli wziąć udział członkowie ich rodziny z Polski. Udało się to tylko babci Dawida – pani Irenie. – To było dla nas bardzo ważne i cieszymy się, że babcia mogła być z nami – dodają zgodnie małżonkowie. 
Emilia przyszła na świat na Tasmanii, na wyspie australijskiej, która jednocześnie jest najmniejszym stanem tego kraju. – Moja mama też urodziła się w Australii, bo jej rodzice wyjechali tam po wojnie. Babcia ze strony mamy miała bowiem tam rodzinę. Z kolei moi rodzice poznali się na weselu w Warszawie. Potem były listy, aż w końcu tato wyjechał do mamy i tam został. Wystarczyła tylko jedna wizyta taty – śmieje się Emilia.
Dawid również przyszedł na świat na antypodach. Jego mama Marzena z domu Kopaczyńska pochodzi z Wierzbięcic.
Wydawać by się mogło, że ta piękna młoda para - już na wskroś przeszyta jest wszystkim co australijskie. Tymczasem ich otwarte umysły, wspólne zainteresowania i troska o kultywowanie polskich tradycji oraz religii sprawiły, że pielęgnują w sobie polskość.
Dawid mając osiem lat zaczął tańczyć w polonijnym zespole folklorystycznym „Lajkonik”. Z czasem w tym samym zespole zaczęła występować jego mama i taki stan utrzymuje się do dzisiaj.
- Z Dawidem poznaliśmy się na festiwalu polonijnych zespołów folklorystycznych w Australii. Taki festiwal w Perth odbywa się co trzy lata i jest największym tego typu festiwalem odbywającym się poza Polską – tłumaczy Emilia. – Tam można się przekonać jak silnie osadzona jest polskość w emigrantach. W Australii działa ok. 13 zespołów polskiego tańca folklorystycznego. Myślimy, że ten stan będzie się zmieniał na niekorzyść – że to skończy się na naszym pokoleniu, bo obecnie już nie ma nowej emigracji polskiej, a żyjąca w Australii Polonia jest zapracowana.
Zespół, w którym występuje Emilia nosi równie swojską nazwę – „Oberek”. - Nie chodzi nam o osiąganie ogromnych sukcesów na festiwalach. Chodzi tylko o podtrzymywanie kultury polskiej, o spotkanie z rodakami. Spotykamy się na próbach raz w tygodniu, przez trzy godziny. Może nie jest to zbyt intensywna praca, ale udało się nam wystąpić na festiwalu folklorystycznym w Rzeszowie, na którym występują zespoły polonijne z całego świata. To był także duży wydatek, bo sam przelot to 3 tys. dolarów, a jeśli w grupie występuje 8-9 par, więc łatwo przeliczyć ile potrzeba na to pieniędzy. Żeby zgromadzić fundusze organizowaliśmy zabawy, sprzedawane było ciasto czyli podobnie jak to się dzieje przy tego typu przedsięwzięciach w Polsce. Udało nam się jednak zdobyć fundusze, żeby wziąć w nim udział. Pierwszy raz udało nam się wtedy zatańczyć razem – dodaje Dawid.
- Czasami składamy też wnioski na rządowe programy, które też obejmują takie działania i przedsięwzięcia – dodaje Emilia. - Jeśli przez tyle lat działa się w zespole polonijnym i pojawia się możliwość wystąpienia na scenie w Polsce to myślę, że jest to spełnienie marzeń członków tych grup – kwituje.
Oboje małżonkowie są zgodni także co do kolejnej tezy. - Tak jak wszędzie udział dziecka w takim zespole zależy od rodziców, bo oni muszą mu pokazać taką możliwość. Krzywdzące jest nie pokazywać mu niczego. Dla mnie taniec to rodzaj sportu – mówi Dawid. - Babcia Emilii występowała w takim zespole jak nasz, gdzie tańczyła, a dziadek śpiewał. Z kolei mama była harcerką.
- Ja się cieszę, że mama pokazała mi taką drogę, bo inaczej byśmy się z Dawidem nie poznali – dodaje Emilia.
„Lajkonik” Dawida oprócz wielu miejsc w Australii występował także w Nowej Zelandii, ale nie wolno zapominać, że występ w różnych częściach tego kontynentu wymaga wzięcia pod uwagę wielkości Australii, więc żeby wystąpić na dwóch krańcach tego kontynentu trzeba pokonać tysiące kilometrów.

Życie po australijsku
Rozmawiamy z Emilią i Dawidem również o życiu w Australii. - Większość Australijczyków mieszka w miastach, tam skupia się życie i jest ono prowadzone w szybkim tempie. Trzeba dużo pracować, żeby coś mieć, ale jest też czas na rozrywkę – mówi Dawid. - Rok temu – po naszym weselu, które odbyło się w Tasmanii - wybudowaliśmy dom. Przekładaliśmy ceremonię rok ze względu na pandemię i mając nadzieję, że przyleci rodzina z Polski. Wcześniej kupiliśmy działkę i teraz mieszkamy 40 km od centrum Sydney. Sydney się rozrasta i najtańsze tereny są właśnie na jego obrzeżach. W sąsiedztwie mieszka mój wujek, mamy znajomych i jest sympatycznie – dodaje.
- Wybudowaliśmy dom taki jak chcieliśmy – duży, z myślą już o naszych przyszłych dzieciach. Działki pod zabudowę są jednak coraz mniejsze i coraz droższe. Nie jest tak jak w Polsce, że wokół domów są duże ogrody – nas od sąsiada dzielą dwa metry. My dla przestrzeni idziemy do parku czy lasu – dodaje Emilia.
Dawid pracuje w ochronie środowiska, a konkretnie lasów. - Oprócz tańca i folkloru przyroda jest moją kolejną pasją. Zresztą oboje z Emilią chodzimy po lasach i górach. Kilka lat temu cały świat obserwował potężny pożar australijskich lasów. Paliło się poza Sydney, a więc poza naszym terenem działania, ale cały kontynent przez kilka miesięcy był spowity dymem. Nigdy w historii Australii nie było tak wielkiego pożaru. Przez ostatnie 200 lat wycięto 90 proc. lasów, więc teraz się go sadzi, chociaż nadal jest to zbyt mało. 
Z kolei Emilia jest nauczycielką w katolickiej szkole, gdzie uczy dzieci w wieku 6-7 lat. - Uczę wszystkich przedmiotów – łącznie z religią, bo w Australii do klasy siódmej tak wygląda system nauczania. Dopiero po tym okresie dzieci przechodzą do klas, w których danego przedmiotu nauczają specjaliści z danej dziedziny.
Emilia pracuje w swoim zawodzie w Sydney od 6 lat.

Maluchów żal
Dawid mówi dalej, ze stara się co trzy lata przylatywać do Polski, bo ciągnie go do rodziny. Zna też świetnie historię Polski, którą cały czas zgłębia. - Próbuję się jej uczyć, ale jeszcze dużo przede mną – mówi skromnie. Przyjeżdżając do kraju co trzy lata widzi zmiany, które tutaj zachodzą. – Osobiście bardzo podoba mi się zabytkowa zabudowa, której praktycznie nie ma w Sydney. Kiedy widzimy z Emilią symbole obchodów 800-lecia Nysy to się uśmiechamy, bo Australia została odkryta w XVII wieku. Widzę też rozbudowującą się w Polsce infrastrukturę. Szkoda mi tylko, że już maluchów nie widać na drogach. Mogliby je odnawiać i pewnie nie brakowałoby na nich chętnych. Ja sam chętnie bym kupił ten kultowy samochód. Wiem, że niewygodne, niebezpieczne, ale kultowe – śmieje się Dawid. - Przez rodzinę tak ciągnie nas do Polski, ale nasz dom jest tam gdzie jest twoja rodzina, a więc zarówno w Australii jak i w Polsce. Państwo Choróbscy – korzystając z pobytu w Europie – zamierzają jeszcze zwiedzić Chorwację i Grecję. - Nie wiemy kiedy następnym razem tu przylecimy, bo planujemy powiększenie rodziny, a z małymi dziećmi nie będzie to już takie łatwe – dodają z uśmiechem. Jednak jeszcze podczas pobytu w Polsce spotkają się z rodzicami i rodzeństwem Emilii, którzy przylecą do kraju po ponad 20–letniej przerwie. – Spotkamy się w Biskupcu koło Olsztyna. Nasza rodzina żartuje, że postawi mojemu tacie pomnik, żeby upamiętnić to wydarzenie – śmieje się Emilia dodając, że rodzice nieustannie interesują się tym co dzieje się w Polsce, chociażby oglądając wiadomości z naszego kraju. 
Polskość kultywowana jest w Australii nie tylko poprzez folklor, ale także harcerstwo i religię. - W Sydney jest jeden kościół, który wybudowali Polacy, ale w sumie istnieją cztery parafie. My należymy do tego wybudowanego przez rodaków. To jest takie centrum polskości, bo obok znajduje się klub polski, a nawet dom starców składający się z domków, w których mieszkają seniorzy i sala, w której mamy próby taneczne. Raz w tygodniu można kupić też pierogi, pączki, polskie wędliny, alkohole czy słodycze - wyliczają.

 Agnieszka Groń

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Mr. Somone - niezalogowany 2023-07-17 05:50:37

    Aussie, Aussie, Aussie ! ...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Dorota - niezalogowany 2023-07-23 08:48:19

    Oi,Oi, Oi.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stefek albo Wandzia - niezalogowany 2023-07-17 08:57:19

    Wspaniała sprawa, że polska kultura nie zanika nawet daleko i dawno od wyjazdu z Polski. Wspaniali bohaterowie reportażu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do