Rośnie liczba pogrzebów

Od pewnego czasu na terenie Nysy obserwujemy zdecydowanie większą niż we wcześniejszym okresie ilość pogrzebów. W miejscach, gdzie rodziny zmarłych wieszają klepsydry ilość zawiadomień o pochówkach może porażać.

Psychologicznie działa to jednoznacznie – szalejący covid sieje spustoszenie. Jednak analizując liczbę wszystkich pochówków dokonanych od początku roku w Nysie jest ona niższa niż w roku poprzednim.

Chociaż liczba pochówków w samej Nysie przedstawia się tak jak pokazują powyższe dane to w obecnym okresie - październik, listopad – zakłady pogrzebowe odnotowują spory wzrost ilości pogrzebów. - Zawsze w okresie jesiennym – koniec października, listopad jest więcej pogrzebów, ale w tym roku jest ich zdecydowanie więcej – mówi Mieczysław Kozów, właściciel zakładu pogrzebowego. - Rok temu miałem w ciągu miesiąca 22 pogrzeby, a w tym roku będzie ich ok. 40. Nie jest to może tak drastyczny wzrost w porównaniu do informacji, które dochodzą do nas z okolicy, z innych zakładów, np. z Prudnika. Bywa też, że rodzina czeka z pogrzebem bliskiego tydzień, 10 dni, bo sama jest na kwarantannie, a nie wyobraża sobie, żeby nie pożegnać bliskiej osoby osobiście. Wtedy zazwyczaj podejmowana jest decyzja o kremacji zwłok. Przetrzymywanie bowiem ciała w chłodni to spore koszty. To jednak indywidualna decyzja rodziny - dodaje.
- Ostatnio jest trochę więcej pogrzebów – mówi Janusz Piskorski, właściciel nyskiego zakładu pogrzebowego. - Połowę pochówków organizujemy poza gminą, Głuchołazy, Korfantów, Paczków i wszędzie jest wzrost. W czasie pierwszej fali epidemii, a więc wiosną br. ilość pogrzebów była mniejsza niż w tym samym okresie roku poprzedniego, a teraz statystyka jest wyższa niż jesienią poprzedniego roku. Nie wiadomo co nam przeniesie kolejna wiosna - stwierdza.