Reklama

Sam ugasił pożar domu. Ma teraz problem

Nowiny Nyskie
06/11/2025 12:02

- Żona obudziła się o pierwszej w nocy, bo poczuła dym. Usłyszała też jakieś trzaski. W pierwszej chwili pomyślałem, że coś stało się z elektrycznością. To działo się błyskawicznie! Kiedy ja dotarłem do źródła ognia, żona ratowała dzieci, które spały na piętrze – opowiada Sylwester Buczek z Maciejowic w gm. Otmuchów.

Do pożaru doszło dwa tygodnie temu. Okazało się, że jego źródło było w pomieszczeniu, które służyło rodzinie za tymczasową łazienkę. Na wiosnę pan Sylwester miał rozpocząć generalny remont tego pomieszczenia. Póki co wstawiony został tam piec, który ogrzewał to pomieszczenie i który zapewniał im ciepłą wodę. – Było pełno dymu. Kiedy schyliłem się koło pralki zauważyłem ogień. Błyskawicznie zgasiłem to wodą. W tym samym czasie żona pobiegła na piętro do dzieci, bo one tam mają swoje pokoje – opowiada dalej mieszkaniec Maciejowic.
Pan Sylwester sam ugasił pożar, nie wzywał nawet straży, której siedziba znajduje się niedaleko jego domu. Sprawdził tylko, czy jego rodzina jest bezpieczna. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Rodzina wprowadziła się do Maciejowic zaledwie rok temu przyjeżdżając tutaj z Kamiennej Góry. Małżeństwo kupiło tzw. „dom do remontu” i samo go stopniowo przeprowadzało. Pan Sylwester pracuje większość tygodnia poza domem, dzieci uczęszczają do szkół w Otmuchowie, a żona również pracuje poza miejscem zamieszkania. – Praktycznie nikt nie wie, że mieliśmy pożar. Od tamtego momentu przenieśliśmy się do gościńca, w którym pracuje żona. To wszystko dzięki jej pracodawczyni, która się na to zgodziła, ale oczywiście będziemy musieli jej za to zapłacić, bo nie będzie nas utrzymywać. I tak jesteśmy jej wdzięczni – dodaje pan Sylwester.

W związku z tym, że na miejscu pożaru nie było straży pożarnej, a właściciele domu nie prosili nikogo o pomoc nikt nie wie o tym, co ich spotkało. Dom nie był też ubezpieczony. I chociaż ogień nie strawił zbyt wiele to jednak nie nadaje się do zamieszkania. Głównym problemem było potworne zadymienie. Teraz nawet krótkie przebywanie w domu powoduje, że trudno złapać oddech, wszystko – każdy najmniejszy przedmiot (nawet wnętrze lodówki) są pokryte czarnym osadem. 

Pan Sylwester nie wiedział dokąd udać się po pomoc w takiej sytuacji. Po pracy (pracuje na wyjeździe) zaczął sam (a raczej stara się) usuwać jego skutki. Nie jest to jednak łatwe. Mężczyzn musi pracować w maseczce, bo nawet krótkie przebywanie w pomieszczeniach działa szkodliwie na drogi oddechowe. – Kupiłem odkurzacz przemysłowy, myjkę i tak centymetr po centymetrze… - mówi dodając, że ma zdrowe ręce i z czasem, da sobie z tym radę. Wszędzie jest jednak osad. – Szkoda, tym bardziej że część pomieszczeń wyremontowałem już, a tu znowu trzeba zaczynać od nowa. Przecież ja tutaj zbijałem tynki do gołej ściany. Teraz czuję taką bezradność. Mam zdrowe ręce i nogi, a reszty chyba sam zrobię. Chciałbym tylko, żeby moja rodzina znalazła tymczasowe mieszkanie – zanim to wszystko tutaj ogarniemy i będzie można znowu bezpiecznie zamieszkać.
Burmistrz Otmuchowa Damian Nowakowski nie wiedział – z wiadomych powodów – o sytuacji, która spotkała rodzinę z Maciejowic. Za naszym pośrednictwem zaprosił pana Sylwestra na rozmowę, aby znaleźć (po wizycie na miejscu) rozwiązanie problemu i porozmawiać o formach pomocy dla rodziny, która znalazła się w tej sytuacji.

– Nie ma przeciwskazań, abyśmy na front robót skierowali dwóch naszych pracowników, którzy fachowo pomogą temu panu w szybkim tempie doprowadzić dom do stanu używalności – zadeklarował burmistrz Nowakowski.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do