
Oddział Obserwacyjno-Zakaźny Szpitala Powiatowego w Nysie został bez lekarzy. To tam trafiają pacjenci z koronawirusem. Jeden z lekarzy złamał nogę, a drugi zwolnił się z pracy.
Informację taką przekazała na ostatniej sesji radna Bożena Lewińska, która jest lekarzem. Potwierdza ją Czesław Biłobran, przewodniczący komisji zdrowia rady powiatu. - Mamy oddział zakaźny, w którym nie mamy zakaźników. Jeden z lekarzy złamał nogę, a drugi odszedł z nieznanych mi przyczyn i już prawdopodobnie nie wróci - mówi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że ordynator Tadeusz Szarzyński nie chciał dalej współpracować z dyrektorem Norbertem Krajczym. - Nie rozmawiałem z żadną ze stron, ale jakaś przyczyna tak nagłego odejścia była, bo nagłe odejście nigdy nie następuje ot tak sobie. To było odejście z dnia na dzień, więc musiała być jakaś przyczyna - zdradza Czesław Biłobran.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
WCALE SIĘ NIE DZIWIĘ,ŻE NIE CHCIAŁ WSPOLPRACOWAC Z KRAJCZYM.DZIWNE ,ŻE POWIAT ROBI WIELKIE OCZY.ILU JUŻ LEKARZY ODESZŁO.DRAMATYCZNE DNO I ODMOWA LECZENIA TO WYNIK DZIALALNOSCI KRAJCZEGO.CHAMSTWO I ZNIESLAWIANIE PACJENTÓW NA PORZADKU DZIENNYM.I JAKIM PRAWEM KRAJCZY BYŁ ORDYNATOREM GINEKOLOGII I DYREKTOREM SZPITALA.ZA TO ODPOWIADA POWIAT,KTÓRY GO NADAL CHOLUBI.