– Dla mnie ta rocznica ma zawsze wyjątkowy charakter, bo biorę udział w głównych uroczystościach w stolicy siedząc za najważniejszymi osobami w naszym kraju. Jestem dumy, że jestem synem powstańca – Konstantego Kostki, dowódcy kompanii harcerskiej „Brygady 53” - mówi Bogusław Kostka, który życie dzieli między Warszawą a Nysą. - Dopiero po jego śmierci dowiedziałem się kim tak naprawdę był mój ojciec. Za sprawą „spadku”, który zostawił mi w szafie zacząłem badać biografię ojca i odkryłem, że prowadził „podwójne życie” – zdradza.
Szafa tajemnic
Pan Bogusław mówi, że przez lata zgłębiał biografie swojego ojca jeżdżąc po archiwach nie tylko w Polsce, ale także w Nowym Jorku i w Londynie. Każda kolejna odkrywana nieznana karta życia Konstantego napawała go coraz większą dumą, bo życiorys mógłby stać się kanwą filmu o człowieku, który życie poświęcił dla kraju. - Chciałbym, aby postać mojego ojca została uwieczniania, bo jest tego godna. Badałem jego życiorys przez 10 lat. A zaczęło się od szafy… Po remoncie w domu ojciec nie pozwalał wyrzucać tego mebla, ale powiedział, że po jego śmierci mam ją rozebrać i zachować przedmioty, które znajdę w środku – opowiada pan Bogusław.
Konstanty Kostka zmarł w 1988 roku i wtedy jego syn wypełnił wolę ojca. – W szafie ukryte były dokumenty świadczące o „podwójnym życiu” mojego ojca – powstańca, żołnierza AK i kontrwywiadu: kenkarty, ausweisy, legitymacja maszynisty kolejowego, przepustki, dokumenty na konspiracyjne nazwisko Włodzimierz Nowotny ps. „Władek” oraz adresy mieszkań w Warszawie, które były konspiracyjnymi punktami kontaktowymi AK – wylicza pan Bogusław. To odkrycie było inspiracją dla syna, by zbadać głębiej życiorys ojca, który żyjąc w komunistycznej Polsce nie mógł wyjawić nawet najbliższym całej prawdy o swojej walce prowadzonej w czasie II wojny światowej w strukturach AK.

Tam się czuje rodzinę, czuje się Polskę
- Jestem rodzonym warszawiakiem - mówi pan Bogusław. - W Krynicy 15 lat temu poznałem wspaniałą kobietę - nysankę, która zgodziła się zostać moją żoną. W związku z tym mieszkamy trochę w Nysie, trochę w Warszawie. Wcześniej mówiłem, że jadę do domu jadąc do Warszawy, a teraz mówię, że wpadam do Warszawy. Żona nie chce mieszkać w stolicy, bo jej nie odpowiada klimat. Dla mnie z kolei w Warszawie jest już za ciasno. To już nie jest moje miasto. We mnie płynie patriotyczna krew. Co roku jestem zapraszany na obchody rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Tam się czuje rodzinę, czuje się Polskę. Nie wyobrażam sobie, żeby mnie tam nie było. Jestem winien to ojcu – mówi pan Bogusław.
Całe życie w wojsku
Konstanty Kostka przyszedł na świat w 1913 roku w Puławach. Jego matka Maria pochodziła ze zubożałej szlachty niemieckiej. Dzieciństwo spędził w Dubnie na Wołyniu. Po tragicznej śmierci matki w 1915 roku, która została zamordowana przez bolszewików jego ojciec ożenił się po raz drugi, a życie tego młodego człowieka zaczęło odbiegać od wychowania jakie otrzymywali jego rówieśnicy. Za namową ojca postanowił wstąpić do wojskowej dętej orkiestry miejscowego pułku i zostać kapelmistrzem. Jego domem stały się koszary. Życie w mundurze rozpoczął już w wieku 15 lat i jak się okazało nosił go do końca swoich dni.
Wojenna młodość
Nie sposób wymienić wszystkich szczebli przedwojennej kariery ojca pana Bogusława. Przytoczmy tylko, że między 1930 a 1939 rokiem służył w Rembertowie jako podoficer zawodowy i zbrojmistrz 32 Dywizjonu Artylerii Lekkiej. Przechodził liczne kursy rusznikarzy i zbrojmistrzów. Zdobywał wiedzę w szkole uzbrojenia. W latach 193–1939 uczęszczał na kursy wieczorowe maturalne. W maju tuż przed wybuchem wojny zdał egzamin dojrzałości. Został zmobilizowany w Rembertowie w sierpniu 1939 roku i został z macierzystą jednostka wojskową przerzucony na granicę z Prusami Wschodnimi w okolice Działdowa. Walczył pod Ostrołęką i Różanem. Po bohaterskiej walce musiał jednak wraz ze swoim oddziałem poddać się. Uciekł jednak z transportu do obozu jenieckiego i przedostał się do okupowanej stolicy.
W stolicy
Związał się z Armia Krajową w Rembertowie. W struktury wciągnął go ppłk Karol Ziemski ps. Wachnowski”, późniejszy dowódca Grupy Północ w powstaniu warszawskim. - Ojciec dostał się do kierownictwa kedywu, czyli Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej i otrzymał nowe dokumenty - od tego momentu ma podwójną tożsamość. Nie był już Konstantym Kostką tylko Włodzimierzem Nowotnym urodzonym w Równym w 1915 roku. Dokumenty te należały do człowieka, który umarł dzień wcześniej. Dostał nową tożsamość, stopień podporucznika, inne fałszywe dokumenty, mundur polskiego kolejarza, w których chodził po ulicach Warszawy niemal przez cały czas okupacji. Unikał przy tym aresztowań podczas łapanek tłumacząc, że wozi transport sprzętu armii niemieckiej na front wschodni – opowiada syn powstańca.
W tym czasie Konstanty Kostka vel Włodzimierz Nowotny ps. „Władek” brał udział w likwidacji esesmanów, wysadzał pociągi jadące z żołnierzami i ze sprzętem na front wschodni. Jednocześnie w lasach wyszkowskich uczył młodą kadrę wojskową i uczestników Szarych Szeregów wiedzy o broni. Jednocześnie sam przechodził kolejne szkolenia.
Organizacja powierzyła mu kilkanaście mieszkań (pan Bogusław recytuje ich dokładne adresy), które służyły nie tylko jako punkty kontaktowe, lecz stanowiły składy broni, pieniędzy dostarczanych do kraju wraz Cichociemnymi i były też miejscem przetrzymywania osób „spalonych”.
„Władek” w styczniu 1943 roku został osaczony w jednym z takich mieszkań przez gestapo. Znajdowało się ono na 5 piętrze przy ul. Marszałkowskiej. Udało mu się uciec na dach a następnie skoczył do komina i utknął na wysokości drugiego pietra. Koledzy z AK przebili komin i wydostali nieprzytomnego „Władka”, i przewieźli go wśród pojemników na śmieci do szpitala, gdzie przez kilka tygodni dochodził do siebie.
Do momentu wybuchu powstania przebywał w nowych punktach kontaktowych, gdzie konserwował, naprawiał i wydawał na akcje broń ucząc młodzież jej obsługi. – Tymczasem w życiorysie znalezionym w trakcie pisania biografii ojca napisanym w 1950 roku dla ówczesnych władz natrafiłem na zapis ojca „W latach 1940-1943 dokonywałem napraw ślusarskich i mechanicznych w firmie „Spaw” mieszczącej się przy ul. Prądzynskiego”.
Godzina W
1 sierpnia 1944 roku ppor. Kostka dostał przydział do „Brody 53”, tj. Brygady Dywersyjnej 53. „Broda 53” podlegała pod Zgrupowanie „Radosław”, najsilniejszego i najbardziej elitarnego zgrupowania Armii Krajowej walczącego w powstaniu warszawskim.
W dniach 1-11 sierpnia oddział Konstantego Kostki zajął obszar cmentarzy powązkowskiego i żydowskiego. Ten obszar miał charakter strategiczny, bo nadawał się na przyjęcie zrzutów broni, zaś w pobliżu miało swoje stanowisko dowództwo Armii Krajowej z gen. Borem–Komorowskim. - W okolicach ulicy Stawki żołnierze „Radosława” zdobyli niemieckie składy żywnościowe i umundurowania. Odtąd cały oddział walczył z bronią w mundurach niemieckich z opaskami AK na rękawach. Żywności wystarczyło im do końca sierpnia kiedy kanałami wycofali się do Śródmieścia – opowiada pan Bogusław.
„Władek” brał udział w wyzwoleniu w ruinach getta na tzw. „Gęsiówce” grupy 350 Żydów w ukrytym i ściśle strzeżonym obozie w centrum stolicy. Za zdobycie „Gęsiówki” i walki na „Woli” „Władek” został odznaczony Krzyżem Walecznych i awansowany na stopień porucznika broni pancernej.
Największe boje zgrupowania „Radosław” miały miejsce na rubieżach północnej Starówki w kompleksie klasztoru ojców bonifratrów. Miejsce to miało kolosalne znaczenie strategiczne. To właśnie w tym rejonie miało miejsce nieudane przebicie się oddziałów AK z rejonu Kampinosu i żołnierzy „Radosława” na przedpolu ściśle uzbrojonego w bunkrach nieprzyjaciela – Dworca Gdańskiego. Zginęło wówczas ok. 700 powstańców. 
„Władek” cały czas wykazywał się męstwem w walce niszcząc dwa czołgi. Za bezgraniczne bohaterstwo z rozkazu Komendy Sił Zbrojnych w Kraju został odznaczony Orderem Krzyża Virtuti Militari V klasy oraz Krzyżem Walecznych z mieczami i otrzymał awans na oficera Armii Krajowej.
22 września po tym jak oddziały SS dokonały ostatniej masakry ludności i rannych powstańców na jego oczach, wyczerpany i ranny w nogę - pod osłoną nocy - przepłynął na wypalonych drzwiach na drugi brzeg Wisły, gdzie stacjonowały wojska gen. Berlinga.
Na drugim brzegu
Został tam przesłuchany przez oficerów informacji wojskowej i zamknięty w czymś w rodzaju komórki. – Przedstawił się swoim prawdziwym nazwiskiem. Kiedy pytano go czy walczył w postaniu stwierdził, że tak jak wszyscy – dzieci pomagały, kobiety, więc on również kiedy widział nieżyjącego Niemca zabrał mu broń i strzelał – taka była jego wersja. Z pomieszczenia, gdzie trafił uwolniła go sanitariuszka nakazując uciekać, bo w innym przypadku zostanie przekazany NKWD. Przedarł się do Lublina. W Dęblinie stawił się do sztabu 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Dla „Władka” liczyła się tylko walka z wrogiem. Uczestniczył w walkach o Wał Pomorski, w wyzwoleniu Kołobrzegu i zdobyciu Berlina.
Podwójne życie cd.
Po zakończeniu wojny los znowu skierował go do Rembertowa, gdzie został kierownikiem warsztatu rusznikarskiego w Centrum Wyszkolenia Piechoty i wykładowcą uzbrojenia w Centrum Kształcenia Piechoty. Był nieocenionym ekspertem broni krótkiej i maszynowej. Nigdy nie wstąpił do partii. – Po wojnie był poszukiwany przez 15 lat. To, że komunistom nie udało się znaleźć Włodzimierza Nowotnego świadczy o tym jaka solidarność panowała wśród akowców. W 1952 i 53 roku znowu przeprowadzano weryfikacje w wojsku. Ojciec stanął przed zespołem, który go przesłuchiwał, m.in. o to co robił w czasie powstania warszawskiego. Ojciec był świetnym konspiratorem. Jeden z polskich majorów z tejże komisji zrobił przerwę w przesłuchaniu, podszedł do ojca i powiedział na korytarzu: „Słuchaj dowódco, póki ja tu jestem nic ci nie grozi. Ojciec popatrzył na niego i przypomniał sobie Żyda uwolnionego z Gęsiówki… Przypominam sobie, że do lat sześćdziesiątych przychodzili do naszego mieszkania pewni ludzie i wtedy tato zamykał się z nimi w kuchni. To z pewnością byli ludzie z AK.
Pamięci „Władka”
Z kolei ojciec na końcu swojej wojskowej drogi był zastępcą szefa departamentu uzbrojenia wojska, a jego zadaniem było kontrolowanie broni tylko i wyłącznie generałów. Zmarł w 1988 roku – dodaje pan Bogusław.
Syn powstańca zainspirowany spadkiem z szafy ojca nie tylko zgłębił jego życiorys. – Kiedy opowiadam o powstaniu warszawskim mówię o historii poszczególnych warszawskich ulic, poszczególnych dni i godzin. Mam 120 książek o powstaniu. Z Janem Ołdakowskim, dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego ustaliłem, że oddam tej placówce 48 pamiątek po ojcu, ale pod warunkiem, że będą w gablocie, a nie w piwnicy. Te dokumenty i pamiątki powinna bowiem oglądać młodzież. 
Wśród pamiątek oddanych do muzeum jest m.in. zegarek „Mervin”, z którym Konstanty Kostka przeszedł kanały w powstaniu warszawskim. - Legitymacja przynależności do Armii Krajowej mojego ojca była zwinięta w małą kosteczkę i wszyta w pagon munduru. Pokazał mi ją dopiero kiedy miałem 18 lat, ale ja wtedy nie miałem książek na ten temat, bo o tym się nie mówiło ani nie pisało - dodaje.
Pan Bogusław postawił sobie za punkt honoru doprowadzenie do wmurowania tablicy poświęconej żołnierzom „Brody 53” i Konstantemu Kostce „Władkowi”, dowódcy kompanii harcerskiej w tej brygadzie. Udało się. Tablica została odsłonięta na ścianie kościoła przy ul. Bonifraterskiej. To tutaj w 1944 znajdował się powstańczy szpital. W walkach o jego utrzymanie brał udział „Władek”.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Chwała po wsze czasy Bohaterom! Śmierc wrogom Ojczyzny!