Reklama

Tu dojdzie do tragedii!

Nowiny Nyskie
09/09/2015 09:52

Mieszkańcy ulicy Otmuchowskiej boją się o swoje bezpieczeństwo. Chodnik dla pieszych kończy się w takim miejscu, że aby iść dalej, zmuszeni są wejść na ruchliwą drogę krajową. Ludzie, w tym matki z dziećmi, skarżą się, że sytuacja zrobiła się jeszcze groźniejsza po ostatnim remoncie, przeprowadzonym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych.

GDDKiA w ostatnim czasie wyremontowała odcinek chodnika. Po jego zakończeniu zniknął fragment prowadzący od murów byłej jednostki wojskowej. Teraz, aby dojść m.in. do przystanku MZK muszą pokonać kilkanaście metrów drogą. Wcześniej było to ok. metra.   - Z niebezpiecznego przejścia, zrobiono nam jeszcze bardziej niebezpieczne – oceniają remont chodnika przy ul. Otmuchowskiej w Nysie mieszkańcy      pobliskich domów. W trzech blokach mieszka ok.30 osób, którzy teraz obawiają się o swoje bezpieczeństwo. - Nie tylko my korzystamy z tego chodnika, bo w byłej jednostce powstało nowe osiedle, są zakłady pracy, a także mieszkańcy okolicznych domów jednorodzinnych chodzą tędy np. do sklepu – wylicza Stanisław Koziołek, szef wspólnoty mieszkaniowej z ul. Otmuchowskiej. Podkreśla, że w okolicy mieszka dużo dzieci, a matki z  wózkami muszą wychodzić na jezdnię.

Czy musi dojść do tragedii?
- Już przed remontem było niebezpiecznie, ale teraz tak to zrobili, że ludzie muszą kilkanaście metrów przejść jezdnią! Tu jeżdżą tiry, czy musi dojść do tragedii? - pyta Stanisław Koziołek, który jest zniesmaczony postawą przedstawiciela GDDKiA. Jak mówi, prosił o odtworzenie zlikwidowanego chodnika albo o wydzielenie z pobocza drogi dla pieszych. - Pani kierownik powiedziała, że nie odbuduje chodnika, bo ktoś może wejść w mur. Przez 30–lat nikt tego nie zrobił! Prosiłem też, żeby na poboczu postawić barierki  oddzielające jezdnię i wyznaczyć drogę dla pieszych. Stwierdziła, że to niszczenie drogi! Asfalt jest ważniejszy od życia i zdrowia ludzi? - nie kryje irytacji mieszkaniec Nysy.
Stanisław Koziołek podkreśla, że bez fizycznego odgrodzenia pobocza od drogi strach jest z niego  korzystać. - Auta notorycznie łamiąc przepisy, zjeżdżają tędy do jednostki – mówi.

Winny mur
Według GDDKiA wszystkiemu winny jest mur dawnej jednostki wojskowej, sięgający jezdni. - Piesi zawsze w tym miejscu musieli wchodzić na jezdnię. Ponieważ na odcinku tym kończy się również dodatkowy pas ruchu powolnego, w ubiegłym roku została wprowadzona korekta oznakowania uwzględniająca wyznaczenie powierzchni wyłączonej z ruchu na końcu pasa powolnego, co miało na celu poprawę bezpieczeństwa poprzez  odsunięcie ruchu kołowego od niebezpiecznej ściany muru oraz umożliwienie bezpiecznego przejścia pieszych obok muru – informuje w przesłanym oświadczeniu Michał Wandrasz, rzecznik opolskiego oddziału GDDKiA. Przyznaje jednak, że kierowcy nie stosują się do wprowadzonego oznakowania i poruszają się po polu wyłączonym z ruchu, co stwarza zagrożenie dla pieszych.

Czy to wystarczy?
- Dlatego też Rejon GDDKiA w Nysie zdecydował o fizycznym oddzieleniu tej powierzchni od pasa ruchu poprzez zastosowanie tzw. separatorów ruchu (wypukłe elementy na jezdni) – poinformował przedstawiciel zarządcy drogi.
Jednak mieszkańcy wskazują, że lepszym rozwiązaniem byłoby ustawienie pionowych znaków  prowadzących (biało – czerwona jodełka). Ku takiemu rozwiązaniu przychyla się też Tadeusz Dunat, naczelnik nyskiej drogówki.
Natomiast wg. GDDKiA najlepszym rozwiązaniem byłoby rozebranie części muru i wybudowanie ciągu pieszego w jego miejsce oraz przebudowa całego zjazdu   do byłej jednostki wojskowej, uwzględniająca m.in. bezpieczne poprowadzenie pieszych przez ten szeroki zjazd.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do