
Jadący samochodem mężczyzna zauważył nieprzytomnego człowieka, leżącego na terenie stacji paliw przy ulicy Jagiellońskiej w Nysie. Wykonał dwa połączenia telefoniczne na numer alarmowy 112, ale... połączenie zaginęło i nie dotarło do Zespołu Ratownictwa Medycznego w Nysie. Karetka pojawiła się dopiero po trzecim telefonie, bo jak się okazało, zawiódł system. Mężczyzny nie udało się uratować!
Długa reanimacja
W drugi dzień świąt doszło do tragicznego zdarzenia na stacji paliw przy ulicy Jagiellońskiej. - Jadąc samochodem ulicą Piłsudskiego w kierunku stacji paliw BP, zauważyłem leżącego człowieka przy zjeździe na tę stację. Zatrzymaliśmy się z żoną i podszedłem do niego. Mężczyzna miał około 50 - 60 lat. Kiedy zauważyłem, że ma drgawki przypominające atak padaczki i nie może wstać zadzwoniłem na numer ratunkowy 112. Pierwsze połączenie wykonałem o godzinie 17:15. Zgłoszenie, jak poinformował mnie dyspozytor, zostało przyjęte. Mężczyzna w tym czasie zdążył jeszcze powiedzieć kilka słów. Po jego głosie słyszałem, że jest słaby i do końca nie wie co się dzieje. W międzyczasie z przypadkowo spotkanym mężczyzną, który akurat był na stacji udało nam się podnieść leżącego mężczyznę i przenieść go do środka budynku BP. Było to zaledwie kilka metrów. Później był już bezwładny i nie było z nim kontaktu, stracił przytomność. W związku z tym drugi raz zadzwoniłem na numer 112 ok. godz. 17:20, gdzie zapewniono mnie jeszcze raz, że zgłoszenie zostało przyjęte – relacjonuje Maciej Szop (na zdjęciu głównym).
Po przeniesieniu mężczyzny do budynku stacji paliw podjęto się jego natychmiastowej reanimacji, ale po chwili na twarzy mężczyzny zaczęły być widoczne lekkie zasinienia.
- W reanimacji wraz ze mną brała udział kierownik zmiany stacji. Pomimo ponownego zgłoszenia Zespół Ratownictwa Medycznego nadal nie pojawił się na miejscu. Kolejny raz zadzwoniłem pod numer 112 o 17:37, kiedy to znów zostałem zapewniony, że zgłoszenia jest przyjęte. Jednocześnie połączono mnie ze Szpitalnym Odziałem Ratunkowym w Nysie. Zapytałem, czy karetka już wyjechała, a pracownicy szpitala... poinformowali mnie, że nie mają takiego zgłoszenia w systemie. Zapewnili mnie, że już do nas wyjeżdżają. Po tym telefonie Karetka pogotowia była na miejscu w ciągu 3 minut. Ratownicy medyczni natychmiast przystąpili do udzielenia mężczyźnie pomocy. Niestety wydaje mi się, że mężczyzna już nie żył, ponieważ nie dawał żadnych oznak życia – informuje Maciej Szop.
Wadliwy system
O sprawę zaginionego zgłoszenia zapytaliśmy opolską Dyspozytornię Medyczną. Jak się okazało, winą zaginionego zgłoszenia okazał się wadliwy system.
- W dniu 26 grudnia 2021 r. od godziny 17:00 do 17:36 miała miejsce awaria Systemu Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego. Awaria systemu miała zasięg ogólnopolski. Spowodowała utrudnienia w odbiorze zgłoszeń alarmowych oraz w przesyłaniu danych, dotyczących zgłoszeń alarmowych pomiędzy dyspozytorniami medycznymi oraz centrami powiadamiania ratunkowego. Zgłoszenie zostało przyjęte przez Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim, przekazane Dyspozytorowi Głównemu w Gorzowie Wielkopolskim, który przekazał informację o zgłoszeniu dyspozytorowi z Opola – poinformował Zbigniew Białostocki, doradca wojewody opolskiego, któremu podlega CPR.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tak ten temu przekazał, system zawiódł (chyba informatycy którzy go konserwują bo sam w sobie to system jest tylko systemem) a człowiek nie żyje. Może by Go Pogotowie nie uratowało a może uratowało. Tego już się nie dowiemy. Szkoda chłopa, wyrazy współczucia dla rodziny.
40 lat temu były lepsze połączenia niż teraz
CZY TYM RAZEM MIEJSCOWE ORGANY I WYMIAR, ZACHOWAJĄ ZDOLNOŚĆ DO ZABEZPIECZENIA MATERIAŁU DOWODOWEGO, NA OKOLICZNOŚĆ ZANIECHANIA....?
Służba zdrowia w Polsce jest mierna państwo pisowskie wydaje kase żeby utrzymać się przy władzy tylko kiedy my to wszystko będziemy spłacać ci co do tego doprowadzą będą mieli miliony i dobrze będą sobie żyli a biedota będzie spłacać i płakać .
Stracilem Mame w ten sposob,ratownicy dostali dyspozycje intwerwencji 10 minut po telefonie do cholernego 112 w miedzyzasie nie zawiadomiono strazy pozarnej o problemach z krazeniem,straz przybyla by napewno szybciej i to oni naprawde ratuja a reszta to nieuzytki biorace pieniadze. Na dyspozytorniach 112 siedza debile i chamy ktore jeszcze ublizaja dzwoniacym ktorzy prosza o pomoc. Podcza czynnosci ratujacych ratownicy medyczni chcieli zostawic moja mame na korytarzu na podlodze,ciagajac Mame moja jakby byla rzecza. Wykanczaja nas te paprochy nazywajace sie opieka medyczna,licze na karme i ze nimi tez beda szmacic podlogi.