
Nysanin Szymon Orzeszko od 15 lat maluje motocykle i kaski. Zdarzyło mu się także pomalować maski samochodów. Jego „prace” dotarły nawet do USA, Wielkiej Brytanii i Francji. A wszystko zaczęło się od miłości do motocykli. Jego pracownią jest niewielki garaż. Na półkach stoją kaski – efekty prac Szymona, które są czymś w rodzaju prezentacji dla potencjalnych klientów.
„Nowiny Nyskie” – Pamięta Pan, kiedy po raz pierwszy zobaczył Pan motocykl pomalowany aerografem?
Szymon Orzeszko: - Od ponad dwudziestu lat jeżdżę na motocyklu i zawsze chciałem mieć na nim COŚ ciekawego. Kiedy miałem 15 lat byłem z ojcem na targach motoryzacyjnych w Berlinie. To był 1996 rok. Tam zobaczyłem pierwszy raz na żywo jak malują samochód aerografem. To był mustang z lat siedemdziesiątych. Stałem tam wiele godzin, a w tym czasie mój ojciec zwiedzał stoiska poszczególnych marek. Wtedy takie rzeczy widziało się jednak tylko w gazetach, było to bardzo niszowe - prawie w ogóle nie istniało.
- Czy od razu po powrocie kupił Pan sprzęt i zaczął malować?
- Nie. Byłem wychowawcą w ośrodku dla młodzieży, pracowałem m.in. w Kłodzku. Zawsze jednak coś malowałem – sam, z moimi wychowankami, z synem… Nigdy nie byłem jakimś wielkim artystą, ale zawsze coś rysowałem.
- Skąd pomysł na motywy?
- Oczywiście pytam klienta o jego oczekiwania, jego wizję, upodobania. Kaski z brokatem to tzw. styl meksykański – w Polsce mało modny jednak wchodzący. Swoje prace zacząłem publikować na Facebooku i tak się zaczęło. Do Stanów Zjednoczonych malowałem motocykl, który był wysyłany w częściach, a wszystko dlatego, żeby uniknąć cła. Jego właściciel zażyczył sobie motyw Dywizjonu 303. Z kolei do Anglii – Wołyń. Motor, który malowałem dla nysanina mieszkającego w Paryżu został… opalony palnikiem przez 17-letniego muzułmanina. Właściciel oszacował straty na ok. 40 tys. zł. Była na nim polska flaga, motyw husarii, data bitwy pod Wiedniem, zdjęcie papieża Jana Pawła II, słowa: „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”. Sprawa skończyła się w sądzie, ale jej nie uznano stwierdzając, że umieszczenie papieża było prowokacją religijną. Ten motocykl pomalowałem drugi raz.
Ktoś przyjedzie do mnie, rozejrzy się i mówi: „O, ja chcę coś takiego” I w ten sposób do Niemiec poszło 20 motocykli z takim motywem (Szymon Orzeszko pokazuje motyw czaszki). Z kolei inny klient miał siedemdziesiąt lat, motocykl yamaha virago 125. Po dłuższej dyskusji okazało się, że kupił tańszy motor tylko dlatego, żeby starczyło na malunek. Interesował go amerykański klimat, czyli wolność, orzeł, Indianin wódz…
Na szczęście nikt nigdy nie narzekał na efekt pracy. Malowałem też dwie maski samochodowe, jednak z powodu zbyt małego garażu nie robię tego więcej. Nie chcę też samodzielnie „rozbierać” motocykli na części, bo to jest bardzo pracochłonne, blokuje warsztat.
- A jak od strony technicznej wygląda praca przy malowaniu kasku, czy motocykla?
- Gdy mam już gotowy projekt następuje mozolne oklejanie, oklejanie i… jeszcze raz oklejanie, które wymaga precyzji. Trzeba pamiętać o kształcie baku motocykla i kasku – to nie są przecież płaskie powierzchnie. W ruch idą materiały: nożyki, taśmy, okleiny, szablony i praca przy nich, kilka kolorów farby, lakier podkładowy, papier ścierny, różne gradacje, kilka warstw bezbarwnej glazury, polerowanie… Malując ten jeden złoty pasek muszę tak naprawę nakleić trzy paski. Czasami ozdabiałem kaski za które przed ozdobieniem klienci płacili nawet 6,5 tys. zł.
- Ile przeciętnie trwa pomalowanie kasku?
- Z projektem ok. tygodnia i to pracując 8 godzin dziennie.
- Czy na rynku istnieją chińskie podróbki?
- Oczywiście, ale na nich nie będzie mojego logo. Nie każdy może mieć spersonalizowany sprzęt. Trzeba mieć odwagę, żeby uzewnętrznić siebie na motocyklu albo na kasku. Jeśli ktoś woli fabryczny lakier, to nie ten adres.
Rozmawiała Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie