Reklama

Wiktor przejechał morderczy rajd Carpatia Divie

Nowiny Nyskie
06/09/2020 14:32

W poprzednim numerze "Nowin" sygnalizowaliśmy, że 18-letni nysanin Wiktor Orzeszko jako najmłodszy zawodnik ukończył morderczy, międzynarodowy rajd rowerowy "Carpatia Divie". Wiktor, który jest ambasadorem akcji charytatywnej "Nowin Nyskich" - "Dobro dla ludzi" odwiedził naszą redakcję ze swoim rowerem, którym pokonywał górską trasę.

Rower, a zwłaszcza jego potężne koła rzeczywiście robią duże wrażenie. Inny sprzęt przy tak trudnej górskiej trasie nie miałby jednak racji bytu. - Na pewno był to dużo trudniejszy rajd niż wcześniejsze pokonanie 1200 km od źródeł Wisły do jej ujścia (w rajdzie "Wisła 1200" Wiktor uczestniczył w lipcu) - opowiada. - "Carpatię" przejechałem z kolegą Sebastianem, z którym poznaliśmy się na starcie i tak było do mety, a nawet dalej, bo razem wróciliśmy także samochodem do naszych domów. Nawzajem się napędzaliśmy, dodawaliśmy sobie sił. Nie wiem, czy gdyby nie Sebastian dojechałbym do mety i odwrotnie. Współpraca dużo pomaga. Razem też zdecydowaliśmy, że w przyszłym roku będziemy jechać trzy rajdy: "Wisłę 1200", "Carpatię Divie" i "Pomorską 500". Ten ostatni rajd jest nowością i będzie przebiegał wzdłuż wybrzeża od Szczecina do Gdańska. A, że będzie odbywał się w czerwcu muszę więc szybko zdać maturę - śmieje się Wiktor, który właśnie rozpoczął naukę w klasie maturalnej nyskiego Carolinum.
Wracając do "Carpatii" oczami Wiktora... - Nie na darmo istnieje powiedzenie: "Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady". To rzeczywiście bardzo dziewiczy teren - jedzie się i przez 40 km jest tylko las. A widoki zapierają dech w piersiach. To miejsce bardzo odizolowane. Jeśli spotyka się na swojej drodze wsie to jest to pięć domków, których mieszkańcy są jednak bardzo zintegrowani. Podczas jazdy w deszczu przystanęliśmy w schronisku, które znajdowało się w starej, łemkowskiej chacie, w której po prostu spotykali się mieszkańcy. Powodem był właśnie... padający deszcz. U nas kiedy jest deszcz wszyscy siedzą w swoich domach, a tam odwrotnie. To było bardzo przyjemne spotkanie i smaczna wspólnie wypita herbata - dodaje Wiktor.
Rzadkie umiejscowienie osad ludzkich sprawia, że o noclegi nie było łatwo. - Noclegi były głównie w gospodarstwach agroturystycznych. Schroniska nie dość, że są drogie, to w dobie epidemii jest w nich ograniczona ilość miejsc. Nie chcieliśmy dużo - mogła być tylko podłoga i dach nad głową. W agroturystyce można było poznać miłych ludzi. Ich właściciele opowiadali niezwykłe historie tych miejsc - dodaje.
Wiktor pokonał niezwykle trudną górską trasę w sześć dni, jadąc łącznie 134 godziny. - Jestem bardzo zadowolony z czasu i z tego, że przejechałem ten wyjątkowo trudny odcinek bez awarii... za wyjątkiem tego, że w oponę wbił mi się wkręt i gwóźdź - śmieje się Wiktor. - To wyjątkowe, by "złapać" coś takiego w takie opony na tak rzadko uczęszczanych trasach. Sytuację komplikował fakt, że tam nie ma serwisów rowerowych. W środku tego koła jest mleko uszczelniające, czyli silikon w płynie. Teoretycznie wyjmując gwoździa powinno się to samoczynnie uszczelnić, ale jeśli dziura jest za duża może to pogorszyć sytuację. Denerwował mnie jednak dźwięk podczas jazdy i... zaryzykowałem wyjmując metal. Na szczęście udało się dojechać - cieszy się Wiktor. - W przyszłym roku będę chciał pokonać siebie o jeden dzień. Póki co, będę potrzebował ok. dwóch dni, żeby wyczyścić rower, bo błota jest w nim tyle, że muszę go rozkręcić do najmniejszej śrubki - śmieje się.
Ci zawodnicy, którzy zajęli czołowe miejsca w "Carpatii", pokonali trasę praktycznie bez dłuższych noclegów. - W ich wykonaniu były to drzemki 15 - 30 minutowe. Dla nich taki długi wysiłek jest normalny i niejednokrotnie praktykowany - mówi Wiktor. - Ja dopiero po trzech dniach poczułem, że wracam do żywych. Po przyjechaniu na metę, po 15 - 20 minutach stwierdziłem, że czuję się super, że nic mnie nie boli. Wstałem i... coś zaczęło się ze mną dziać. Po prostu zeszła adrenalina i pojawił się w jej miejsce ból. Zacząłem odczuwać ból pleców, nogi, kolana, ale wszystko minęło i tylko cudowne przeżycia pozostały w pamięci. W tym wyścigu oprócz Polaków wzięli udział Słowacy, Czesi, Niemcy, Holendrzy. Nieważne było jednak skąd jesteś, ani na jakim rowerze. Ważne, że jedziesz... - dodaje Wiktor.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-09-09 13:22:20

    Super. Gratulacje! I powodzenia w kolejnych rajdach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do