
Dla drużyny IgnerHome AZS Basket Nysa sezon 2020/2021 rozpoczął się znakomicie.
IgnerHome AZS Basket Nysa - Basket Junior Poznań 79 : 81 (17 : 21, 15 : 19, 19 : 19, 28 : 23)
IGNERHOME BASKET NYSA: Marc-Oscar Sanny (7), Tomasz Madejski (8), Jakub Lewandowski (12), Maciej Muskała (7), Michał Zygadło (11), Jacek Raczak (3), Marcel Kliniewski (2), Jan Fedorski (12), Rafał Malitka (17), trener Marcin Łakis.
BASKET JUNIOR POZNAŃ: Adrian Szajek (7), Bartosz Ziółek (17), Szymon Sobiech (14), Patryk Matera (2), Igor Urban, Mateusz Jakubiak (10), Igor Lewandowski (11), Iwo Maćkowiak, Oliwier Bednarek (15), Wit Szymański (5), trener Bartosz Sikorski.
Spotkanie sędziowali: Krzysztof Kustra i Grzegorz Jodłowski.
W pierwszym meczu nasz zespół rozbił u siebie Obrę Kościan, a w drugim wyjazdowym mimo porażki pokazał, że jest dobrze przygotowany do rozgrywek. Dużo gorzej zaczął sezon młody zespół z Poznania, doznając dwóch wysokich porażek. Nic więc dziwnego, że zdecydowanym faworytem meczu rozgrywanego w Hali Nysa była drużyna IgnerHome AZS Basket Nysa. Pierwsze punkty w tym meczu zdobyli nasi koszykarze i wszystko wskazywało na to, że będzie to łatwy pojedynej dla naszej drużyny. Jednak po celnej trójce Lewandowskiego rywale wyszli na prowadzenie. Po wymianie (chyba zbyt dużo napisane) ognia w 5 minucie i 40 sekundzie meczu był remis 7:7. Kolejny remis był przy stanie 15:15. Ostatnie minuty pierwszej kwarty należały do poznańskiego zespołu i po dziesięciu minutach gry to podopieczni Bartosza Sikorskiego prowadzili 21:17. Druga kwarta układa się początkowo bardzo pomyślnie dla zespołu z Poznania, bowiem powiększył on swoją przewagę do ośmiu punktów (25:17). W tym momencie do odrabiania strat zabrał się zespół z Nysy. Drużyna miejscowa odrabiała punkt po punkcie i doprowadziła rezultat spotkania do stanu remisowego 25:25, a następnie 27:27. I gdy wydawało się, że miejscowi pójdą za ciosem, nieoczekiwanie obudzili się rywale i ponownie zaczęli odjeżdżać naszej drużynie. W efekcie to goście na przerwę schodzili w dużo lepszych humorach, prowadząc sensacyjnie 40:32. Taki wynik oczywiście niczego jeszcze nie przesądzał, ale był to sygnał, że o punkty miejscowi będą musieli się mocno napracować. Młody zespół z Poznania trzymał się jednak dzielnie i w trzeciej warcie obronił przewagę wywalczoną w pierwszej połowie meczu. W czwartej kwarcie nyski zespół zaatakował i w ostatniej minucie meczu zdołał zniwelować straty, doprowadzając rezultat spotkania do stanu remisowego. Ostatnie słowo jednak w tym spotkaniu należało jednak do przyjezdnych i to zespół z Poznania po ostatnim gwizdku sędziego radował się z końcowego sukcesu.
W ten sposób nyski zespół przegrał mecz, który nie powinien przegrać. Sport ma jednak to do siebie, że nie zawsze faworyci wygrywają. I tak też było i w tym przypadku. Oczywiście taka porażka to jeszcze nie koniec świata, ale zimny prysznic, który powinien dać naszym koszykarzom wiele do myślenia. Taki mecz po raz drugi w tym sezonie nie może się zdarzyć.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"basket nysa"? ............ iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają............
Może hala nyska ma coś w swych murach, że nasze drużyny nie mogą w niej za wiele ugrać?!