Reklama

Zmarł Jan Tomaszewski. Kresowiak, propagator Kresów

Nowiny Nyskie
07/06/2023 12:56

Z wielkim żalem przyjęliśmy informację o śmierci wielkiego patrioty, działacza kresowego Jana Tomaszewskiego. Pan Jan od momentu przyjazdu do Nysy kultywował pamięć o Rodakach m.in. publikując na ten temat teksty w „Nowinach Nyskich”. Pełnił funkcję honorowego członka Zarządu Stowarzyszenia Odnowienia Kościoła w Łopatynie im. Jana Cichewicza z siedzibą w Wójcicach koło Nysy. Za kilka dni pan Jan skończyłby 100 lat.

Jan Tomaszewski pochodził z niewielkiej wsi położonej 10 km od Łopatyna w obwodzie lwowskim. Kiedy wybuchła II wojna światowa miał czternaście lat. Jego ojciec w oczach sowietów uchodził za kułaka, ponieważ miał, jak na tamte czasy, bogate gospodarstwo dysponujące wieloma maszynami rolniczymi oraz sporym inwentarzem, a także piękny dom. W latach 1914 - 1921 zarabiał na to w Chicago, gdzie pracował jako górnik. 

Kiedy w grudniu 1939 roku Rosjanie zapowiedzieli konfiskaty majątków chłopskich, czyli tzw. rozkułaczenie, ojciec część mienia dał na przechowanie sąsiadom. Stracił, ziemię i sprzęt. Sowieci zażądali od niego niebywale wysokiej opłaty podatkowej. Nie miał z czego zapłacić, wskutek czego trafił do więzienia. Ciemiężyciele nakazali sprzedać mu blachę z dachu budynku gospodarczego, aby spłacił chociaż część należności.

Na początku kwietnia 1940 roku w domu Tomaszewskich gościł wraz z matką i siostrą ośmioletni Tadeusz Kukiz, późniejszy lekarz, popularyzator Kresów i autor znanego cyklu wydawniczego "Madonny Kresowe". 13 kwietnia Kukizowie zostali aresztowani i wywiezieni do Kazachstanu. 
W kwietniu 1944 roku Jana oraz o dwa lata starszego brata Karola, zabrali z domu Niemcy, którzy zapędzili chłopaków do nocnego kopania rowów. Matka zdążyła wręczyć im ojcowską książeczkę do nabożeństwa ze specjalnym mosiężnym okuciem, której strzegli przez wszystkie lata wojennej i powojennej zawieruchy, podobnie jak to wcześniej czynił ojciec w czasie wieloletniego pobytu w Ameryce. Pod nadzorem hitlerowców, za dnia, chłopcy siedzieli o głodzie w barakach. Wreszcie skorzystali z okazji i uciekli do Radziechowa i zatrzymali się u znajomej Polki. Wówczas w mieście wydano zarządzenie, że wszyscy mężczyźni powyżej szesnastego roku życia muszą wziąć udział w pogłębianiu okopów. Po dwóch dniach kupili bilet na pociąg do Lwowa. I znów znajoma, tym razem Ukrainka, przenocowała uciekinierów, ale wciąż nie było co jeść. Chłopcy mieli przy sobie jedynie tytoń, który postanowili sprzedać lub wymienić na żywość na bazarze. Kiedy już tam dotarli, nagle ze wszystkich stron pojawili się Niemcy, którzy zabrali ich najpierw do "punktu zbornego", a potem na dworzec kolejowy, skąd mieli zostać wywiezieni w nieznanym kierunku. Nagle dworzec zaatakowało radzieckie lotnictwo, które zrzuciło bomby na perony. Nie przeszkodziło to jednak Niemcom ostatecznie wywieźć braci do Krakowa. W Krakowie trafili do obozu przejściowego, gdzie zostali umyci, odkażeni oraz przeszli weryfikację lekarską z orzeczeniem, że nadają się do pracy. Po kolejnych dwóch dniach dotarli do Halberstadt, 50 km na południowy zachód od Magdeburga. Tam, od maja 1944 roku, do wyzwolenia miasta przez Amerykanów w kwietniu 1945 roku, pracowali w magazynie zbożowym. Po odzyskaniu wolności usłyszeli, że w Brunszwiku organizowane jest polskie wojsko. Jako że byli w wieku poborowym postanowili się tam zaciągnąć. Zostali przyjęci bez większych trudności, po czym dostali angielskie umundurowanie i skierowanie na dwumiesięczne szkolenie. Potem było jeszcze kolejne dwumiesięczne szkolenie, tym razem już w Hanowerze, gdzie przebywali do końca 1945 roku. 

W tym czasie w Hohenwepel nieopodal Kassel utworzono polskie liceum i gimnazjum im. Juliusza Słowackiego. Kadrę nauczycielską, w większości o wysokich kwalifikacjach, stanowili byli jeńcy obozu oficerskiego z Doessel. Najpierw na naukę w Hohenwepel zdecydował się wraz z dwoma kolegami Karol, potem do brata dołączył Jan. Do grudnia 1946 roku Jan zaliczył drugą i trzecią klasę. Wtedy przyszła informacja, że istnieje możliwość wyjazdu do Polski. Bracia skorzystali z okazji i wyruszyli w długą drogę do domu. 

Rozpoczęły się poszukiwania rodziców. Rodzice zamieszkali w Prudniku na Opolszczyźnie, gdzie otrzymali gospodarstwo. Spotkanie z rodziną odbyło się w lutym 1947 roku. Jan w trybie wieczorowym skończył w Prudniku czwartą klasę i we wrześniu 1947 roku rozpoczął naukę w Liceum Pedagogicznym w Głogówku.
Po ukończeniu liceum Jan Tomaszewski dostał nakaz pracy pod Rybnikiem jako nauczyciel ogólny klas I - IV. Kiedy wrócił do Prudnika, szybko został instruktorem klas łączonych. W 1954 roku awansował do Wydziału Oświaty jako inspektor, gdzie przepracował ponad dwadzieścia lat. 

Pan Jan niezwykle silnie związany był z Kresami. Jego ojcowiznę spotkał tragiczny los. W 1944 roku przez osadę zamieszkałą wcześniej przez żyjących w zgodzie Polaków, Ukraińców i Niemców, przetoczył się front i w wyniku pożaru spaleniu uległa większość budynków, zwykle drewnianych. Resztki domu Państwa Tomaszewskich posłużyły do budowy szkoły. Jan Tomaszewski po raz pierwszy od czasów wojny odwiedził swoje rodzinne strony w latach osiemdziesiątych. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Jan Tomaszewski wraz z Tadeuszem Kukizem zaangażowali się w remont kościoła w Łopatynie, dokąd jeździli wielokrotnie.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do