Reklama

Zmarła najstarsza mieszkanka gminy. Miała prawie 104 lata

Nowiny Nyskie
14/04/2022 10:28

Zmarła najstarsza mieszkanka gminy Łambinowice - Julia Błaszczyszyn z Mańkowic. Pani Julia 15 października skończyłaby 104 lata. O życiu pani Julii pisaliśmy w momencie, gdy obchodziła hucznie swoje piękne, setne urodziny. Ona sama nie marzyła wtedy o niczym innym jak o tym, by w swojej głębokiej wierze pomodlić się w kościele, bo całe życie prowadził ją Bóg.

Pani Julia urodziła się w powiecie Trembowla w województwie tarnopolskim. Jej rodzice zajmowali się rolą. Kiedy ojciec został zwerbowany do udziału w I wojnie światowej na świecie były już jego nastoletnie dzieci - córka i syn oraz malutka wówczas Julcia. Jej ojciec zmarł ok. 1920 roku. Mimo że było to tyle lat temu ona wspominała ludzi, którzy opłakiwali śmierć jej ojca i księdza, który podszedł wówczas do niej i powiedział: "Niech Pan Bóg się Tobą opiekuje...".

Wdowie z dziećmi nie było łatwo. Kiedy mała Julia nieco podrosła wzięła ją do siebie ciocia, która nie miała dzieci. Pani Julia nie osiągnęła u wujostwa nawet wieku dorosłego kiedy w krótkim odstępie czasu najpierw umarł wujek, a potem ciocia. Wkrótce po tym jak wyszła za mąż jej mąż poszedł na wojnę, a ona została sama z ciężką pracą na roli. Pani Julia podkreślała podczas naszej rozmowy jak trudno było jej - młodej kobiecie podczas okupacji sowieckiej. Nie było jednej spokojnie przespanej nocy. Cały czas napadali i rabowali. Ona sama dwa razy o mały włos nie zostałaby zastrzelona. Kiedy wojna się skończyła do domu wrócił mąż pani Julii. Nie było im jednak dane od nowa budować swojego życia, mimo że doczekali się dziecka - córeczki Janci.

Rodzina pani Julii podzieliła los Polaków na wschodzie i została zmuszona do opuszczenia swoich domów, pozostawienia dorobku życia i wyjazdu w nieznane - na zachód. Wraz z mężem i córeczką pani Julia zamieszkała we Włodarach. Wkrótce jednak jej maż umarł zostawiając ją z dwuletnią córeczką. Niecałe trzy lata od śmierci Macieja umarła Jancia. Miała pięć lat, kiedy zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Pani Julia została zupełnie sama - sama w życiu, sama z obowiązkami. Po pewnym czasie wyszła za mąż po raz drugi. Po latach przyszła kolejna tragedia. Jej maż zachorował – amputowano mu jedną, a potem drugą nogę. W opiece nad mężem pani Julii pomagała córka. - Mam bardzo dobre dziecko. Bardzo żałuję, że w życiu nie doczekałam się więcej potomstwa. Dobrze mieć więcej dzieci, bo rodzeństwo jest bardzo ważne – mówiła.
Portrety obu mężów - tak samo jak i zmarłej córeczki - wisiały na ścianie mieszkania pani Julii. Mimo upływu lat wszyscy cały czas byli w jej sercu… Teraz są już razem.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do