Pochodzący z Nysy reżyser Łukasz Grzegorzek wraz żoną Natalią Grzegorzek, producentką filmową, w sierpniu zjadą do Nysy z ekipą filmową i znanymi aktorami. Przez 1,5 miesiąca będą tu kręcić swój najnowszy film. Za sobą mają filmy: "Kamper" i "Córka trenera", z udziałem m.in. Jacka Braciaka i Agaty Buzek. Ten drugi został uznany za najlepszy film młodzieżowy na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cottbus. Łukasz Grzegorzek w rozmowie z "Nowinami Nyskimi" zdradza kulisy swojej kariery filmowej oraz szczegóły o nyskim planie filmowym.
"Nowiny Nyskie"- Panie Łukaszu, film realizowany w naszym mieście będzie o Nysie, czy na tle Nysy?
Łukasz Grzegorzek - Na tle Nysy. Niemal cały film, aż 95 procent akcji dzieje się w Nysie. To jest film o rodzinie, która tu mieszka...
- Pana rodzina?
- Nie, tak bardzo nie wchodzę w swoje życie (śmiech). Jakkolwiek korzystam z własnych doświadczeń, czerpię z tego co mi się przydarzyło, albo moim najbliższym. W głównej roli tego filmu będzie Agata Buzek. Ona jest nauczycielką, uczy w szkole...
- Będzie mamą?
- Ona jest mamą, żoną. Jej mąż jest dyrektorem w tej szkole. Jedno z dzieci chodzi do nyskiego "Rolnika", drugie zajmuje się nowo narodzonym dzieckiem. Agata jest więc również świeżo upieczoną babcią. Wszyscy mieszkają w przepięknym domu na ul. Partyzantów i przeżywają takie dramaty jakie przeżywa praktycznie każda rodzina. Szczególnie nyska.
- Do jakiego gatunku można zakwalifikować ten film?
- To będzie komediodramat.
- Będą też wesołe sceny?
- Będzie dużo wesołych scen, aktorzy mają bardzo duży talent komediowy.
- Kto napisał scenariusz?
- Ja. Ten scenariusz rozwijaliśmy na różnych warsztatach (np. Torino Film Lab, Ekran +)) oraz polskich i zagranicznych festiwalach.
- Panie Łukaszu, kim Pan jest: filmowcem, czy prawnikiem?
- Na tę chwilę jestem reżyserem, a kim będę za pięć lat sam nie wiem.
- Ale z wykształcenia jest pan prawnikiem?
- Tak, z wykształceniem jestem prawnikiem. A wcześniej uprawiałem sport, grałem przez wiele lat w tenisa ziemnego pod okiem mojego taty Krzysztofa Grzegorzka. W wieku 19 lat opuściłem Nysę, pojechałem do Warszawy na studia prawnicze. Szybko się jednak przekonałem, że prawo nie jest dla mnie, bo mam bardzo chaotyczny charakter.
- Kto Pana pchnął na prawo?
- Tato. Powiedział, że skoro nie wiem co robić w życiu a jestem humanistą, to dobrze żebym skończył jakiś kierunek prawniczy. Ale nie żałuję.
- Wcześniej przed studiami ukończył Pan nyski "Rolnik". Dlatego w filmie będzie scena w tej szkole?
- Nie tylko jedna. Mamy bardzo duże wsparcie ze strony władz szkoły i prawie 1/3 filmu będzie się działa w "Rolniku". Główna bohaterka i jej mąż pracują w szkole, tam jest jeszcze miłosny trójkąt...
- Kto będzie mężem Agaty Buzek?
- Na tę chwilę nie mogę powiedzieć, myślę że mieszkańcy Nysy szybko go poznają jak tylko zjadą tu aktorzy. 10 sierpnia zdradzimy, kto to jest. Będzie to równie rozpoznawalny aktor, który cieszy się dużą estymą.
- Skoro będzie dużo scen w "Rolniku", to chyba ta szkoła pozostała mocno w Pana pamięci?
- Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z nyskim "Rolnikiem", z atmosferą szkoły, z kadrą nauczycielską. Może już wkraczam w wiek sentymentalny, bo stuknęła mi 40? Ten film to będzie ważna dla mnie podróż sentymentalna, śladami którymi chodziłem 20 lat temu.
- Ma Pan kontakt ze swoim koleżeństwem z klasy?
- Wyłącznie przez Facebooka. Z kilkoma osobami jeszcze parę lat temu udało się mi spotkać, ale teraz jestem za bardzo zabiegany.
- W czasie przygotowań do filmu spotkał Pan w liceum swoich nauczycieli?
- Oj tak! Spotkałem też koleżankę - Anię Lepich (nie wiem jakie nazwisko nosi teraz), która jest nauczycielką w "Rolniku".
- Wróćmy do filmu. Gdzie poza szkołą i domem na ul. Partyzantów, będą jeszcze kręcone sceny?
- Właściwie wszędzie w Nysie: parki, jezioro, osiedle Gałczyńskiego, okolice ZUP na ul. Piłsudskiego, pijalnia piwa na ul. Prudnickiej...
- Kiedy zaczynacie?
- 10 sierpnia, a kończymy koło 20 września.
- Długo! Ekipa będzie przez ten cały czas w Nysie?
- Będziemy mieli tylko 23 dni zdjęciowe. Będą one jednak porozbijane na półtora miesiąca, bo nikt z ekipy nie ma siły pracować codziennie przez 23 dni. Ale z tego co wiem, wiele osób z zespołu - również aktorów, zapowiada że przyjedzie przy okazji do Nysy na wakacje. Dużo dobrego słyszeli o naszym mieście, m.in. o trasach rowerowych, Jeziorze Nyskim...
- Dzięki Panu mamy promocję Nysy?
- Miejmy taką nadzieję.
- Z odbiorem tamtych dwóch filmów jest chyba bardzo dobrze, skoro zdecydowaliście się już na trzeci? Mówię też o ich sprzedaży i dystrybucji.
- Mamy już grono fanów naszego kina, z czego bardzo się cieszymy. To co jest wspólnym mianownikiem tych widzów, to jest szukanie szczerości i przede wszystkim subtelności. Bo dzisiaj są takie czasy, że wszyscy walą się obuchem po głowie i eksploatują skandalem. Nas skandal nie interesuje, my raczej zastanawiamy się jak najbardziej soczyście przedstawić świat i jak najwięcej dowiedzieć się o relacjach ludzkich. Razem z operatorką Weroniką Bilską, z którą robimy już trzeci film, staramy się patrzeć jak najbardziej czule i uważnie na ten świat i nie dawać jednoznacznych ocen.
- Czy takie czułe patrzenie nie będzie nieco mdłe?
- Dla mnie nie.
- A dla odbiorców?
- Bardzo sobie cenimy spotkania z widownią. Przy "Córce trenera" mieliśmy blisko 50 spotkań w kraju i za granicą. Były niesamowite, tam była przeróżna widownia, od nastolatków, 20-latków, po 60 plus (np. w Rosji była ich przewaga). Zawsze po seansach były gorące dyskusje z widownią i wzruszające momenty. Często ludzie opowiadali szczerze o swoich perypetiach. Np. w "Córce trenera" relacja ojciec - córka była trudna ze względu na oczekiwania ojca. Wielokrotnie się zdarzało, że ktoś w czasie spotkań wstawał i zaczynał opowiadać o swoich przeżyciach, jakąś traumatyczną historię, którą przeżył jako dziecko lub jako rodzic.
- Kino niezależne, refleksyjne, pobudzające do myślenia - które z tych określeń pasuje do Waszych filmów?
- Wszystkie. A to podlane jeszcze czymś, co ja nazywam "życióweczką", czyli prawdą chwili "tu i teraz". My się często bawimy razem z widzem. Nie lubię, kiedy coś jest jednowymiarowe - ciężkie, albo jednowymiarowe - lekkie. Życie jest przecież urozmaicone: jest teraz godzina 14, a ja dzisiaj doświadczyłem kilku chwil radosnych, wesołych, ale też nerwowych sytuacji, wzburzenia, wyścigu z czasem. Podobnie jak wielu innych ludzi, bo takie jest życie - wielowątkowe!
- Panie Łukaszu, wróćmy do planu zdjęciowego, w który wkrótce zamieni się Nysa. Proszę o szczegóły techniczne: w jaki sposób będą nagrywane sceny, czy będą statyści - wszystko na ten temat.
- Planujemy 23 dni zdjęciowe. Nasza ekipa będzie liczyła kilkadziesiąt osób. To jest zespół, który stoi za kamerą. Przed kamerą będzie kilkunastu, a ze statystami nawet kilkudziesięciu aktorów. Niektóre sceny będą naprawdę duże, jeśli chodzi o statystów. Moglibyśmy korzystać z agencji statystów, ale ja sobie wymarzyłem, żeby ten film był też ważny dla nysan. To jest trudniejsze i moja ekipa filmowa pukała się w głowę, ale ja się uparłem, że statyści mają być z mojego rodzinnego miasta. Będzie można przeżyć przygodę u boku znanych aktorów na planie filmowym i zachęcam żeby z tego skorzystać. Zapraszam do statystowania. Jeżeli mieszkańcy Nysy mają ochotę i smykałkę do aktorstwa to zachęcam do wysłania zgłoszenia, na adres: [email protected]
W tytule należy wpisać imię, nazwisko i wiek, a w treści adres kontaktowy. Produkcja naszego filmu skontaktuje się ze wszystkimi osobami, które wyślą zgłoszenie. Nie ma znaczenia wiek, bo są różne sceny do zagrania.
- Będą finansowe gratyfikacje za statystowanie?
- Będą.
- Czy trzeba się nastawić na spędzenie całego dnia na planie?
- Nie, bo mamy różne sceny. Niektóre będą wymagały kilku osób przez dwie godziny, inne nawet kilkudziesięciu osób przez pół dnia lub przez cały dzień. Różnie. Wydaje mi się jednak, że przeżyć taką przygodę na planie filmowym i zobaczyć się później w filmie - taką okazję można mieć tylko raz na całe życie. W Nysie chyba dotąd nie kręcono żadnego filmu, choć może się mylę? Serdecznie zapraszam więc wszystkich, którzy chcą to przeżyć!
- Jaki będzie tytuł filmu?
- Chwilowo mamy tytuł roboczy: "Tak ma być" - po ang. "Let it be". Ostatecznie, jaki będzie tytuł powiemy w okolicach grudnia. Film będzie w kinach w drugiej połowie 2021 r.
- Miejscowi łowcy autografów pewnie będą biegać po mieście szukając znanych aktorów - gdzie w Nysie będzie można ich spotkać?
- Myślę, że w różnych miejscach, bo - jak mówiłem wcześniej - część z aktorów zamierza tutaj zostać na dłużej. Nie tylko przyjadą na same zdjęcia, ale chcą posiedzieć też sobie dłużej w Nysie i chłonąć atmosferę miasta. Trzeba więc być uważnym i czujnym (śmiech).
- Przy kręceniu będzie zapewne widownia ciekawskich. Czy będziecie pozwalali ludziom popatrzeć, np. przy scenach plenerowych?
- Jesteśmy jeszcze przed rozmową z produkcją, która będzie decydowała co jest najbezpieczniejsze. Mamy przecież czas koronawirusa. W przyszłym tygodniu będziemy mieli robione testy. Koronawirus nie będzie nam tego wszystkiego ułatwiał. Jakkolwiek chcę zaangażować do naszego filmu, na ile by się tylko udało, społeczność nyską. Tak, żeby nysanie byli dumni z tego filmu i mieli radość, kiedy będą go oglądali w kinie.
Koronawirus niestety może utrudnić ten bezpośredni kontakt grających z widzami. Druga rzecz, która może go utrudniać, to sama praca. Jeślibyśmy mieli naprawdę duży budżet na poziomie 6 - 8 mln zł, to moglibyśmy sobie pozwolić na znacznie więcej dni zdjęciowych. My mamy blisko 100 scen do zrealizowania, tylko w ciągu 23 dni. Poza tym będziemy się przemieszczać. Mamy 2-3 godziny na scenę, więc będziemy gnać. Wszystko to po to, żeby ten film w Nysie wyszedł jak najlepiej. To dla mnie jest bardzo ważne! Powtarzam zespołowi i aktorom, że musimy wszyscy bardzo się postarać. To mnie nysanie, którzy zasiądą w kinie, będą rozliczać z tego czy wszystko wyszło dobrze. Liczę jednak na to, że wyjdzie!
- Czy okres kręcenia filmu w rodzinnym mieście to będą wakacje u rodziców? Przyjedzie Pan tu z rodziną?
- Po części będą to wakacje. Na pewno przyjadę z żoną, bo ona jest producentką filmu...
- Żona to...?
- Natalia Grzegorzek, prezes firmy Koskino sp. z.oo. Ona czuwa nad wszystkim, ponosi odpowiedzialność finansową i prawną. Jak ją znam, to będzie chciała czuwać nad wszystkim.
- Kobieta musi wszystko trzymać w garści, zwłaszcza finanse! (śmiech).
- Oczywiście. Dlatego główna bohaterka u nas w filmie jest kobietą! (śmiech)
- Przyjadą do dziadków do Nysy też Wasze dzieci?
- Tak, starszy syn Jaś (9 lat) i młodszy Leoś (3 lata).
- To się dziadkowie ucieszą!
- Ucieszą się, ale... wiadomo jak będzie: my z żoną będziemy zajęci i bardzo zapracowani przy filmie, więc opieka spadnie na nich. A w dobie koronawirusa trzeba jeszcze dodatkowo na nich uważać.
- Na pewno dadzą radę! Czego się życzy filmowcom przy kręceniem filmu?
- Największy dramat dla filmowca jest wtedy, kiedy produkcja staje. Tak więc życzę sobie i całemu zespołowi, żeby udało się zrobić zdjęcia bez żadnych perypetii. Chociażby związanych z pandemią. Wiele osób jest już zaangażowanych w film od dłuższego czasu, niektórzy od 2 lat.
- Czy obawy przestoju na planie dotyczą też pogody?
- Jesteśmy na tyle elastyczni w ramach naszej kalendarzówki, że w sprawie aury czujemy się w miarę bezpiecznie. Oczywiście, każdy plan przynosi niespodzianki, więc zobaczymy.
- Życzymy Panu i zespołowi, żeby wszystko się udało. Razem z naszymi czytelnikami będziemy trzymać kciuki za pomyślność w czasie kręcenia filmu, a potem za powodzenie na ekranach kin oraz na festiwalach. Sięgnijcie po Oscara!
Rozmawiała Danuta Wąsowicz-Hołota
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
a gajos?