Reklama

Agnieszka Pietraszewska: Wiedziałam, że przychodzę do mocnego zespołu

Nowiny Nyskie
08/03/2025 14:01

Przedstawiamy Waleczne Serca (część VIII) - Agnieszka Pietraszewska (ur. 23.07.2002)

W dzisiejszym numerze na naszych łamach przedstawiamy kolejną siatkarkę NTSK PANS Komunalnik Nysa. Czas na naszą przyjmującą - Agnieszkę Pietraszewską.

„Nowiny Nyskie” - Agnieszka jak się zaczęła Twoja sportowa przygoda?
Agnieszka Pietraszewska - W wieku dziesięciu lat podjęłam regularne treningi w Uczniowskim Klubie Sportowym Kaniasiatka Gostyń i tam mój pierwszy trener Tomasz Stańczak zaraził mnie siatkówką.

- Widzę, że miło wspominasz swojego pierwszego trenera?
- Wiele mu zawdzięczam i do dzisiaj mam z nim bardzo dobry kontakt. Jak przyjeżdżam do rodzinnego Gostynia to zawsze się spotkamy i porozmawiamy.

- Czy trener Stańczak śledzi Twoją karierę siatkarską?
- Tak. Z tego co mi wiadomo zagląda na naszą klubową stronę i rozmawia z moim tatą o meczach i wynikach naszej drużyny.

- Jak długo grałaś w Gostyniu?
- Całe 6 lat. Skończyłam gimnazjum i postanowiłam spróbować swoich możliwości w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Kaliszu i przez dwa lata grałam w klubie Energa MKS Kalisz. Reprezentowałam ten klub w kategorii kadetek, juniorek, jak i drugiej drużynie seniorek występującej w III lidze. Zadebiutowałam też w pierwszej drużynie MKS-u grającej w II lidze.

- Wydaje się, że wszystko układało się po Twojej myśli, a jednak zmieniłaś barwy klubowe. Dlaczego?
- Chciałam grać o jak najwyższe cele. Wygrywałyśmy rozgrywki regionalne, a jak przychodziły rozgrywki na szczeblu centralnym to wtedy jechały na takie turnieje głównie dziewczęta uczące się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Postanowiłam więc zmienić barwy klubowe i w klasie maturalnej przeniosłam się do klubu Szamotulanin Szamotuły.

- Występowałaś w drużynie juniorek czy seniorek?
- Grałam tam w drużynie juniorek, jak i drugoligowym zespole seniorek.

- Kolejne trzy sezony rozegrałaś w Chełmcu Wałbrzych, czyli czołowej drużynie II-ligi. Dlaczego ten klub właśnie wybrałaś?
- Z kilku powodów. Ten najważniejszy to połączenie studiów we Wrocławiu i grania, ale też poziom sportowy drużyny z Wałbrzycha miał tu duże znaczenie.

- Po trzech sezonach gry w Wałbrzychu trafiłaś do Nysy. Dlaczego wybrałaś nyski klub?
- Obroniłam licencjat we Wrocławiu i mogłam coś zmienić w swojej siatkarskiej przygodzie. Wiedziałam, że w Nysie tworzy się bardzo ciekawy zespół i mam szansę tutaj kontynuować naukę. Tak więc ani mój menadżer Dariusz Grzyb, ani trener nyskiej drużyny Andrzej Roziewicz nie musieli mnie długo namawiać na grę w nyskim klubie. Teraz jestem na pierwszym roku magisterki i gram w najlepszym klubie w II-lidze.

- Czy przychodząc do Nysy, znałaś swoje przyszłe koleżanki z drużyny?
- Znałam jedynie Karolinę Natanek, bowiem razem grałyśmy w Kaliszu. Resztę dziewcząt kojarzyłam z boiska.

- Jak Cię dziewczęta w Nysie przyjęły?
- Bardzo dobrze. Myślę, że w miarę szybko się tutaj zaaklimatyzowałam. Uważam też, że zdecydowanie duży wpływ na to miał fakt, że z niektórymi dziewczynami mieszkamy razem w akademiku i oprócz wspólnych treningów na hali dosyć często widujemy się na co dzień.

- A poznałaś już Nysę i największe zabytki w naszym mieście?
- Muszę przyznać, że mam jeszcze zaległości w tym temacie, ale obiecuję, że to w najbliższym czasie nadrobię.

- Grasz na pozycji zawodniczki przyjmującej. Jaki element gry sprawia Ci największą frajdę?
- Skuteczny atak i blok. Dlatego dużo pracuję nad tymi właśnie elementami gry.

- Przychodząc do Nysy spodziewałaś się, że będzie to tak udany dla Was sezon?
- Wiedziałam, że przychodzę do bardzo mocnego zespołu. Nysa od kilku sezonów to ścisła czołówka II ligi i dlatego bardzo się cieszę, że jestem częścią tej drużyny. Mamy super serię zwycięstw i wierzę, że tak będzie do końca sezonu.

- Wiem, że nie tylko siatkówka halowa jest Twoją pasją?
- To prawda. Lubię też siatkówkę plażową, ale traktuję te rozgrywki rekreacyjnie, chociaż przez ostatnie 3 lata uczestniczyłam w Akademickich Mistrzostwach Polski w tej dyscyplinie sportu.

- Czy wierzysz w to, że uda się w tym sezonie wywalczyć awans do I ligi?
- Myślę, że jesteśmy jednym z faworytów do awansu. Co więcej, wierzę w to, że tak się właśnie stanie.

- Czy zamiłowanie do sportu wyniosłaś z domu?
- Zdecydowanie. Sport w moim domu był od zawsze. Moja mama Renata w liceum grała w siatkówkę. Tato Piotr przez wiele lat grał w piłkę nożną, a teraz w piłkę nożną w Piaście Belęcin gra mój młodszy brat Mateusz.

- Domyślam się, że wszyscy mocno Ci kibicują?
- Oczywiście. Co prawda rzadko bywają na moich meczach ze względu odległość, ale na bieżąco oglądają nasze mecze przez internet. Mama Renata, tato Piotr, mój młodszy brat Mateusz i babcia Irena to moi najwierniejsi kibice. To wsparcie jest dla mnie bardzo ważne i za to jestem im naprawdę ogromnie wdzięczna.

- Muszę Cię zapytać o mecz Częstochowianka - NTSK PANS Komunalnik Nysa. Czy wiesz o co mi chodzi?
- Domyślam się. Zapewne o Anię Pietraszewską, grającą w Częstochowiance.

- Dokładnie. Czy z Anią jesteś skoligacona w jakimś stopniu?
- Znamy się. Grałyśmy nawet w tej samej drużynie, ale rodziną nie jesteśmy.

- Jak spędzasz wolny czas?
- Najchętniej ze znajomymi i rodziną. Dlatego też gdy mamy jakiś wolny weekend w trakcie sezonu to staram się przyjeżdżać do mojej rodzinnej miejscowości i spędzić z nimi więcej czasu. Oprócz tego bardzo często można spotkać mnie w kuchni, gdzie lubię czasami poeksperymentować.

- Firmowe danie Agnieszki Pietraszewskiej?
- Makaron z kurczakiem, szpinakiem i suszonymi pomidorami.

- Z kim w drużynie masz najlepszy kontakt?
- Ze wszystkimi zawodniczkami mam bardzo dobry kontakt, ale jeśli miałabym wybrać jedną to z Anią Trusiewicz. Od początku złapałyśmy bardzo fajny kontakt, miałyśmy sporo wspólnych tematów do rozmów, a oprócz tego na obozie sportowym mieszkałyśmy w jednym pokoju i bardzo szybko zaczęłyśmy nadawać na tych samych falach.

- Jak Ci się gra w „Nyskim Kotle”?
- Bardzo dobrze. Choć nie ukrywam, że jak grałam w Wałbrzychu to mała nyska hala była dla mnie koszmarem, ze względu na to, że prawie we wszystkich klubach, w których grałam, trenowałyśmy i rozgrywałyśmy mecze na zdecydowanie większych halach.
Po przyjściu do Nysy troszkę mi zajęło oswojenie się z naszą halą. Natomiast uważam, że ta hala to nasz spory handicap.

- Czy uprawiałaś inne dyscypliny sportu?
- Oczywiście, ale tylko w szkole. Gdy byłam młodsza bardzo lubiłam się ruszać i byłam rozchwytywana przez nauczycieli, dzięki którym brałam udział w rozgrywkach szkolnych w kilku dyscyplinach. Reprezentowałam swoją szkołę w lekkiej atletyce, siatkówce halowej i plażowej, badmintonie, koszykówce, unihokeju i piłce nożnej.

- Książka czy film?
- Raczej film, ale nie mam ulubionego gatunku.

- Powiedziałaś, że masz bardzo duże wsparcie ze strony najbliższej rodziny, a czy Ty także wspierasz swojego młodszego brata w karierze piłkarskiej?
- Zdecydowanie. Jak tylko jestem w domu, a Mateusz gra to razem z tatą jesteśmy na jego meczu i mocno go wspieramy.

- Na koniec chciałbym Cię zapytać jak Ci się współpracuje z trenerem Andrzejem Roziewiczem?
- Bardzo dobrze. Nie grając jeszcze w nyskiej drużynie byłam pod dużym wrażeniem patrząc jaki kontakt ma trener Roziewicz ze swoimi podopiecznymi. Teraz gdy gram już w Nysie wiem, że się nie myliłam. Trener jest osobą bardzo pomocną, bowiem nie ma dla niego takich sytuacji, których by nie rozwiązał. Zawsze chce dla nas jak najlepiej, a my wiemy, że zawsze możemy na trenera liczyć i jesteśmy mu za to bardzo wdzięczne.

- Agnieszka bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkich na nasze mecze.

Z Agnieszką Pietraszewską
rozmawiał
Krzysztof Centner

Aktualizacja: 10/03/2025 13:08
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do