W hali sportowej PANS w Nysie rozegrany został mecz piłki siatkowej o mistrzostwo I ligi kobiet, w którym miejscowy zespół NTSK PANS Komunalnik Nysa zmierzył się z KSG Warszawa.
NTSK PANS Komunalnik Nysa - KSG Warszawa
0 : 3 (24 : 26, 19 : 25, 16 : 25)
NTSK PANS KOMUNALNIK NYSA: Anna Bianka Trusiewicz, Oliwia Jaroń, Maja Kaczmarczyk, Karolina Nadera, Nikola Witkowska, Justyna Zych - Zuzanna Michalik (libero) oraz Emilia Solarewicz, Karolina Natanek, Anna Śmidowicz, Agnieszka Pietraszewska, Karolina Halec (libero), I trener Andrzej Roziewicz, II trener Paweł Potoczak.
KSG WARSZAWA: Zofia Sobanty, Julia Stancelewska, Aleksandra Jedut, Jagoda Michałek, Maja Kott, Maria Kaczmarzyk - Magdalena Saad (libero) oraz Natalia Kerlewicz trener Piotr Olenderek.
Drużyna z Warszawy przed sezonem typowana była jako jeden z pretendentów do awansu. I faktycznie po dziesięciu ligowych kolejkach zespół z Warszawy zajmuje drugie miejsce, tracąc do lidera zaledwie jeden punkt. Nic więc dziwnego, że zdecydowanym faworytem tego meczu był zespół z Warszawy, w którym to podstawową atakującą była wychowanka drużyny NTSK Nysa - Julia Stancelewska (córka byłej siatkarki nyskiego klubu Asi Ziółkowskiej po mężu Stancelewskiej i byłego siatkarza Stali Nysa - Jarosława Stancelewskiego). W zespole z Warszawy zagrała również wielka gwiazda polskiej siatkówki, bowiem na pozycji libero zagrała 40-letnia Madzia Saad, która w reprezentacji Polski nieprzerwanie grała przez sześć lat.
W składzie warszawskiej drużyny było też kilka innych zawodniczek, mających za sobą występy na parkietach Tauron Ligi. Wszystko więc wskazywało, że będzie to bardzo trudny mecz dla naszego zespołu. Liczyliśmy jednak, że nasz zespół tak łatwo się nie podda i tak też było. Pierwszy punkt w tym meczu zdobył nasz zespół, ale już chwilę później było 1:3. Już po pierwszych kilku piłkach widać było klasę drużyny z Warszawy. I na tym tle nasz zespół prezentował się naprawdę z bardzo dobrej strony. Na twarzach naszych zawodniczek widać było pełne skupienie. Każda z zawodniczek grała na 100 procent swoich możliwości. Świetnie kierowała grą nasza rozgrywająca Justyna Zych. Na punkty zdobyte przez warszawianki nasz zespół odpowiadał punktami. Widać było na twarzach siatkarek z Warszawy duże zdziwienie. Miało być łatwo i przyjemnie, a tutaj konsternacja. Nyski zespół grał jak w transie i sensacyjnie prowadził w pierwszym secie 24:21. Wydawało się w tym momencie, że pierwszy set padnie łupem naszego zespołu. Niestety dla nas w końcowej fazie pierwszego seta koncertowo zaczęła grać siatkarka KSG Warszawa - Aleksandra Jedut, oznaczona numerem 7 (a my w Nysie dobrze wiemy jaka jest moc siódemki). Ola nie tylko świetnie atakowała, ale też wyczyniała cuda w obronie i to ona przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść zespołu z Warszawy.
Drugi set warszawianki rozpoczęły w wielkim stylu, obejmując wysokie prowadzenie 5:0. Patrząc, jednak na twarze naszych dziewcząt, wiedzieliśmy, że one nie odpuszczą. I faktycznie zaczęły punkt po punkcie odrabiać straty. Gdy na tablicy wyników ukazał się rezultat 8:9 widać było zdenerwowanie po stronie przyjezdnych. W miarę jednak upływu czasu, widać było, że nasz zespół zaczyna tracić siły. Trener NTSK PANS Komunalnik Nysa - Andrzej Roziewicz próbował rotować składem, ale nie dawało to żadnych efektów. Warszawianki natomiast spokojnie punktowały nasz zespół i wygrały drugiego seta 25:16.
Najbardziej jednostronnym widowiskiem był set trzeci, w którym podbudowane prowadzeniem 2:0 siatkarki z Warszawy, grając już na zupełnym luzie rozbiły nasz zespół 25:16. Mimo porażki nasz zespół zasługuje na duże brawa. Widać było, że swoje serducha nasze dziewczęta zostawiły na parkiecie i trudno mieć do nich pretensje. Nikt kto chociaż trochę zna się na siatkówce nie powinien mieć do naszego zespołu pretensji. Były to Waleczne Serca w swoim najlepszym wydaniu. Moc warszawskiej drużyny jest ogromna i na ten moment jest to dla nas za wysoka półka. Nie oznacza to jednak, że w Warszawie jesteśmy bez szans. Każda drużyna ma w sezonie słabszy mecz i dzień konia. Jeżeli ten dzień konia będziemy mieli w Warszawie, a drużynie KSG Warszawa trafi się słabszy dzień to wszystko może się wydarzyć. Jednego możemy być pewni - nasz zespół będzie walczył od pierwszej do ostatniej piłki.
Wielkie brawa dla naszego zespołu i wielkie brawa dla Stalowców, którzy mając wolne postanowili swoim gromkim dopingiem ponieść nasz zespół do walki. I trzeba przyznać, że pokazali olimpijską formę. Wreszcie „Kocioł Nyski” zapłonął wielkim ogniem. Przypomniały się najlepsze lata nyskiej siatkówki. Było głośno i kulturalnie. Widać było na twarzach naszych dziewcząt ogromne wzruszenie. Zrobiliście kawał dobrej roboty.
Krzysztof Centner
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie