Latem 2000 roku Szczepan W. zgwałcił i zamordował dwie kobiety. Za swoje bestialskie czyny został skazany na pierwsze na Opolszczyźnie dożywocie, z zastrzeżeniem, że o wcześniejsze zwolnienie nie będzie mógł się ubiegać przed upływem 30 lat. W sprawie śmierci 20-letniej mieszkanki gminy Otmuchów nie umorzono śledztwa, mimo że minęło 28 lat od morderstwa. Bo jeśli była zbrodnia - musi być kara...
Dewiacja od młodości
Gdy na światło dzienne wyszły bestialskie czyny Szczepana W. mówiły o tym chyba wszystkie media w kraju. Zadawano retoryczne pytania, dlaczego gwałciciel został kilkakrotnie przedterminowo zwolniony z więzienia za swoje dewiacje seksualne? Ostatnie jego wyjście na wolność kosztowało życie dwóch kobiet.
Był 6 sierpnia 2000 roku. Niedziela. 42-letnia Władysława Ś. z Kałkowa pasła krowy należące do spółdzielni. Jej rodzina zaniepokoiła się, że kobieta nie wróciła po pracy do domu. Za to bydło późnym popołudniem samo wróciło do obory. Nie było z nim psa, który zawsze towarzyszył kobiecie. Rozpoczęły się poszukiwania.
Takiej akcji okoliczne wsie nie widziały. W poszukiwaniu Władysławy teren przeczesywały nie tylko służby mundurowe, ale także sami mieszkańcy. W akcji użyto noktowizorów i psów tropiących. Nurkowie przeszukali okoliczne stawy i rzekę. Niestety bezskutecznie. Jedynym śladem było znalezione na łące nienaruszone śniadanie i włączone radio.
Nie trudno było skojarzyć zniknięcie kobiety z niedawnym wyjściem na wolność 43-letniego Szczepana W., który już wtedy skazany za gwałty, odsiedział w więzieniu (!) dwadzieścia lat. Jego dewiacje przejawiały się od wczesnej młodości. Wtedy gwałcił domowe ptactwo, obnażał się publicznie, kilkakrotnie napastował kobiety - także Władysławę, która wspominała o tym rodzinie. To był trop...
Do dzisiaj morderca mieszkanki Malerzowic nie został ukarany. Mimo że od tej brutalnej zbrodni minęło prawie 28 lat śledczy nie zamknęli śledztwa. Kiedy kilka miesięcy - po tym, jak policja zaapelowała poprzez media (w październiku ubiegłego roku) - aby wszyscy, którzy mogą coś wnieść do tej sprawy dzwonili pod policyjny numer telefonu zapytaliśmy jakie były ku temu przesłanki. Odpowiedź brzmiała, że przed zakończeniem śledztwa żadne informacje na ten temat nie będą udzielane, co oczywiście jest zrozumiałe.
Portret bestii
Szczepan W. pierwszy raz zgwałcił w 1974 roku, a więc w wieku 17 lat. Kara wymierzona wówczas przez sąd oznaczała dla gwałciciela zaledwie kilka miesięcy odsiadki. Już dwa lata później gwałciciel z Piotrowic Nyskich stał się recydywistą - stanął przed sądem za popełnienie tego samego czynu. Tym razem wymiar sprawiedliwości był dla niego nieco surowszy - Szczepan dostał 2,5 roku więzienia. O resocjalizacji w jego przypadku nie było jednak mowy. Wychodził z więzienia i gwałcił po raz kolejny. Tak było w 1980 roku. Wówczas usłyszał wyrok pięciu lat więzienia. Po czterech został jednak warunkowo zwolniony. I znowu zgwałcił... Kolejny wyrok brzmiał - 12 lat, ale Temida - mimo że sprawca za każdym razem wychodząc na wolność brutalnie gwałcił kolejną ofiarę - była dla niego wyjątkowo łaskawa. Mężczyzna znowu wyszedł wcześniej na wolność, a na okoliczne wsie znowu padł blady strach. I słusznie, bo Szczepan znowu to zrobił...
Sąd odwiesił mu wówczas wcześniejszą karę i dodał jeszcze półtora roku. I znowu w okolicy zapanował spokój - kobiety przestały się bać.
Lata jednak mijały i Szczepan wyszedł na wolność. Więzienie i wolność do tej pory dzieliły się jego życiem prawie po połowie. Mając 43 lata miał za sobą 20 lat odsiadki. Nigdy do tej pory jednak nie zabił. Najciemniejsza strona bestii miała dopiero się ukazać...
Zbrodnia za zbrodnią
Zniknięcie Władysławy Ś. zaczęto łączyć z niedawnym wyjściem (wiosną 1999 roku) na wolność Szczepana W. Tym bardziej, że także on zniknął bez śladu. Szukano go kilka dni, w końcu złapano na polu kukurydzy.
Szczepan przyznał się do zabójstwa i wskazał miejsce, gdzie ukrył zwłoki - w zagajniku w Bukowie. Jego ofiara przed śmiercią została kilkakrotnie zgwałcona. Przy zwłokach kobiety czuwał jej czworonożny przyjaciel.
Dochodzenie zostało skierowane także na inne tory. Szczepana połączono ze sprawą tajemniczego zniknięcia 28-letniej Krystyny Cz. z Kamienicy pod Paczkowem. Młoda kobieta zaginęła bez wieści i przez miesiąc - od Lata Kwiatów w Otmuchowie - nie dawała znaku życia. Krystyna Cz. bawiła się tam z siostrą. Ta pierwsza poznała jednak mężczyznę z Krakowa i miała wrócić później. Do domu już jednak nigdy nie dotarła.
Policja wykluczyła, aby z jej zniknięciem miał coś wspólnego krakowianin. Zresztą kobieta miała sześcioletniego syna, którym się troskliwie zajmowała. Rodzina tym bardziej nie chciała uwierzyć w sugerowaną wersję, że Krystyna po prostu wyjechała bez słowa.
Szczepan W. przyznał się także do gwałtu i zabójstwa 28-letniej kamieniczanki. Wskazał, gdzie ukrył jej zwłoki. Obie ofiary bestii zostały pochowane tego samego dnia.
Skrajnie niebezpieczny
Z góry można było przewidzieć, że proces gwałciciela i mordercy - ze względu na drastyczne opisy - będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami. Jak się później okazało, sąd zdecydował, że to co zrobił Szczepan W. zasługuje na najwyższy z możliwych wymiarów kary - pierwszy tak surowy na Opolszczyźnie. W 2002 roku Szczepan W. został skazany przez Sąd Okręgowy w Opolu na dożywocie. O przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać nie wcześniej niż po 30 latach. Sąd stwierdził, że to mężczyzna absolutnie niebezpieczny dla otoczenia.
Nie pomogła apelacja wnioskująca o obniżenie kary do 25 lat.
Dochodzenie zostało skierowane także na inne tory. Szczepana połączono ze sprawą tajemniczego zniknięcia 28-letniej Krystyny Cz. z Kamienicy pod Paczkowem. Młoda kobieta zaginęła bez wieści i przez miesiąc - od Lata Kwiatów w Otmuchowie - nie dawała znaku życia. Krystyna Cz. bawiła się tam z siostrą. Ta pierwsza poznała jednak mężczyznę z Krakowa i miała wrócić później. Do domu już jednak nigdy nie dotarła.
Była zbrodnia - musi być kara
W październiku ubiegłego roku działający w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Opolu Zespół ds. Przestępstw Niewykrytych "Archiwum X" poprosił media o umieszczenie apelu do wszystkich, którzy mogą wnieść coś do dochodzenia w sprawie śmierci 20-letniej Doroty Wdowczyk z Malerzowic Małych w gm. Otmuchów. Do tej zbrodni doszło prawie 28 lat temu, a mimo to kryminalni na nowo zajęli się tą sprawą. Współczesne metody do spraw kryminalistyki pozwalają bowiem na ustalenie sprawców przestępstw nawet po wielu latach.
Idąc za tym apelem również "Nowiny" przypomniały okoliczności tamtej potwornej zbrodni.
Dorota Wdowczyk była pracownicą Zakładów Wytwórczych "Cukry Nyskie". 3 października 1991 roku wracała z drugiej zmiany. Około godz. 22.45 dojechała do Grądów, a stamtąd pieszo skierowała się do Malerzowic Małych. Do domu jednak nigdy nie dotarła. Następnego dnia rodzina dziewczyny zgłosiła na policji jej zaginięcie. Do policyjnych poszukiwań włączyła się także miejscowa ludność. W niewielkich zaroślach natrafiono na rzeczy należące do kobiety i jej krew. Ciała jednak nie było. Dopiero 9 dni od zaginięcia ciało młodej kobiety zauważyli wędkarze łowiący na Nysie Kłodzkiej w Wójcicach.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie