Reklama

Wywiad z Mateuszem Kosem. Najlepszym bramkarzem I ligi

Nowiny Nyskie
07/01/2022 10:18

Wywiad z najlepszym bramkarzem rundy jesiennej I ligi - .

Krzysztof Centner - Swoją całkiem okazałą karierę zawodniczą zaczynałeś w LZS Biała Nyska. Przypomnij może naszym czytelnikom jak wyglądały twoje pierwsze kroki piłkarskie?
Mateusz Kos
- W wieku 10 lat podjęłem regularne treningi w drużynie trampkarzy tego klubu. Co prawda nie zaczynałem swojej przygody piłkarską jako bramkarz tylko pomocnik, ale ze względu na problemy kadrowe najpierw trener Grzegorz Chmura przesunął mnie na pozycję bramkarza, a następnie w zespole juniorów mój starszy brat Tomasz, który był trenerem tej drużyny utwierdził mnie w przekonaniu, że to dla mnie najlepsza pozycja na boisku.

- Tak naprawdę na szerokie wody wypłynęłeś, grając w zespole ze Skoroszyc?
- Był to dla mnie ważny moment w życiu, bowiem zawsze pierwsza decyzja o zmianie klubu jest decyzją najtrudniejszą. Co prawda do wielkiej piłki było jeszcze daleko, ale dla 15-letniego chłopaka gra przeciwko najlepszym juniorskim zespołom Opolszczyzny to było prawdziwe wyzwanie.

- My jednak tu w Nysie będziemy Cię pamiętać jako najlepszego w ostatnich latach bramkarza nyskiej Polonii?
- Bardzo miłe słowa, chociaż ja osobiście uważam, że najlepszym bramkarzem Polonii był Marek Bartłomiejczyk.

- Miałem na myśli wiek XXI, a Marek grał nieco wcześniej. Oczywiście Marka przy tej okazji serdecznie pozdrawiamy, bowiem to legenda nie tylko nyskiej Polonii, ale całej nyskiej piłki. Wróćmy jednak do Polonii Nysa. Jak wspominasz czas gry w tym zespole?
- Wspaniale. Jest to dla mnie niezwykle miłe wspomnienie. Mieliśmy wtedy niezłą ekipę i co najważniejsze byliśmy wszyscy z jednego regionu, więc trzymaliśmy się razem i to nie tylko na boisku, ale i poza nim.

- Co było dalej?
- Chciałem się dalej rozwijać i gdy otrzymałem propozycję gry w III-ligowym Skalniku Gracze, postanowiłem spróbować swoich sił w tym właśnie klubie.

- Tak naprawdę jednak na szerokie wody trafiłeś, dopiero w momencie, gdy podpisałeś kontrakt z Rakowem Częstochowa?
- Bez wątpienia był to dla mnie milowy krok w drodze na salony piłkarskie. Z Rakowem związałem się na długie lata. W klubie tym spędziłem w sumie osiem lat. Było różnie, raz było lepiej, raz było gorzej, ale w tym klubie zrozumiałem tak naprawdę na czym polega profesjonalna piłka. Świętowało się awanse, z tym niezapomnianym pierwszoligowym na czele, ale i zdarzały się takie sytuacje, kiedy to po fatalnych naszych występach zdenerwowani kibice wchodzili do naszej szatni i sprzedawali nam przysłowiowe liście. Mogę więc powiedzieć, że to nie Legioniści tylko My pierwsi przekonaliśmy się na własnej skórze, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. I to nie tylko raz, ale trzy lub cztery razy taka sytuacja nas spotkała.

- Czy po takich zajściach nie chciałeś zmienić klubu?
- Zdecydowanie nie. My jesteśmy prawdziwymi mężczyznami i nie zamierzaliśmy płakać. Co więcej chcieliśmy tym wszystkim kibicom, którzy wparowali do naszej szatni, udowodnić, że mocno się mylili co do nas i myślę, że nam się udało, bowiem rok później już nas nosili na rękach.

- Trenowałeś pod okiem dwóch wielkich szkoleniowców - Jerzego Brzęczka, przypomnę tylko byłego selekcjonera naszego narodowego zespołu i bez wątpienia jednego z najlepszych obecnie szkoleniowców w Polsce - Marka Papszuna. Jacy to są szkoleniowcy?
- Jerzy Brzęczek to nie tylko świetny fachowiec, ale przede wszystkim mega człowiek. Pracując w Rakowie miał swoje wielkie dni, jak i te nieco gorsze, ale trzeba pamiętać, że był on dopiero na początku swojej kariery trenerskiej. Z meczu na mecz wyciągał jednak odpowiednie wnioski i wszyscy wiedzieliśmy, że zajdzie w hierarchi trenerskiej bardzo wysoko. Ja osobiście bardzo go cenię, za jego złote serce. Nie odmówił pomocy żadnemu ze swoich zawodników. Taki człowiek w wielkiej piłce to unikat. Marek Papszun natomiast to profesjonalista. Trener Papszun na treningach i meczach nie pozwala sobie, żeby ktoś próbował z nim dyskutować. Trzyma zespół naprawdę twardą ręką i wszyscy mają do niego ogromny respekt. Prywatnie jednak jest to bardzo ciepły człowiek. Może przytoczę tutaj takie zdarzenie. Było to po wywalczeniu przez nas awansu i po imprezie kończącej sezon. Otrzymaliśmy wtedy kilkanaście dni wolnego. Postanowiliśmy więc z żoną i dzieckiem wykorzystać ten czas rodzinnie i wykupiliśmy sobie wczasy w Hiszpani. I gdy znaleźliśmy się na lotnisku spotkałem tam trenera Papszuna. Kilka zdań wystarczyło, żebym zrozumiał, że trener wraz z żoną leci do tej samej miejscowości co i my. Pierwsza moja reakcja - O Boże zepsute wakacje, bowiem będę pod obstrzałem surowego trenera. Jak się jednak okazało trener Papszun okazał się fantastycznym człowiekiem. Pomógł nam z bagażami, a nasze małżonki się ze sobą bardzo zaprzyjaźniły. I co najważniejsze wakacje były bardzo udane.        

- Powiedziałeś nam, że dobrze czułeś się w Rakowie. Dlaczego więc grasz obecnie w lokalnym rywalu Rakowa - Skrze, a nie w barwach czerwono-niebieskich?
- Nie będę ukrywał, że byłem zmuszony do zmiany barw klubowych. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że Raków wszedł na dużo wyższy level i zespół ten będzie się poważnie wzmacniał przed rozgrywkami w ekstraklasie. Do klubu ściągnięto kilku mocnych zawodników z zagranicy, a więc trzeba było szukać nowego klubu. Wspólnie z moim menagerem poszukiwaliśmy więc solidnej drużyny w pobliżu Częstochowy, czyli w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Ponieważ Skra Częstochowa była po awansie do II ligi to nie wahałem się ani chwili i podpisałem z lokalnym rywalem Rakowa kontrakt.

- Powiedziałeś wyższy level, ale to Ty jesteś tym wyższym levelem. Awans z Rakowem do I ligi, awans ze Skrą do I ligi. Teraz tytuł najlepszego bramkarza I ligi w rundzie jesiennej. To świadczy o tym, że to Ty jesteś jakością samą w sobie?
- Oczywiście tytuł najlepszego bramkarza rundy jesiennej w I lidze sprawił mi ogromną frajdę, ale trzeba pamiętać, że na dobry wynik bramkarza pracuje cały zespół, zaczynając od linii obrony aż do ataku. Dziesięć czystych kont Skry Częstochowa w rundzie jesiennej to bez wątpienia tytaniczna praca całego naszego zespołu.

- Mateusz czy Raków, Skra i Częstochowianka to trzy Twoje wielkie miłości?
- Raków i Skrę mam głęboko w sercu, a Częstochowianka to drużyna siatkarek z Częstochowy.

- Ja pytam o tę Częstochowiankę, która została wybranką Twojego serca, czyli o małżonkę Dominikę?
- To zdecydowanie numer jeden, jeżeli chodzi o moje wielkie miłości. Z Dominiką mamy dwóch wspaniałych synów. Tworzymy naprawdę świetną rodzinkę i jestem z tego bardzo dumny.

- Wspomniałeś o dwóch młodzieńcach w Waszej rodzinie. Czy chciałbyś, żeby Twoi synowie poszli w ślady taty i zostali piłkarzami?
- Skłamałbym gdybym powiedział, że mi to obojętne. Ważne jednak, żeby to oni sami wybrali. Oni muszą mieć radość z tego co robią. Jeśli wybiorą sport będę zadowolony, jeśli piłkę nożną będę szczęśliwy, a jeżeli zostaną bramkarzami to będę mega dumny. Jeżeli nie będą sportowcami to zawsze będziemy ich z Dominiką wspierać. Ważne, żeby byli szczęśliwi.

- Czy teraz po wywalczeniu tytułu najlepszego bramkarza I ligi otrzymałeś jakieś ciekawe propozycje transferowe?
- Takie propozycje rzecz jasna się pojawiły, ale nie zamierzam jak na razie z nich korzystać. Po pierwsze mam już swoje lata. Świetnie się czuję w Skrze. Mam blisko do domu. Po co więc szukać nowego klubu.

- A gdyby przyszła oferta z ekstraklasy na drugiego bramkarza, czy skorzystałbyś z tej oferty?
- Powiem tak. Zawsze marzyłem o grze w ekstraklasie i jeżeli taka oferta do mnie by przyszła to zapewne z niej bym skorzystał. Niestety takiej jeszcze nie otrzymałem.

- Skra Częstochowa jest w tym sezonie rewelacją rozgrywek I ligowych. Jaki cel sobie wyznaczyliście?
- Chcielibyśmy powalczyć o baraże. Mamy w tej chwili trzy punkty straty do strefy barażowej, a jeżeli udałoby nam się dostać do tej strefy to wszystko będzie możliwe. Udowodniliśmy w ubiegłym sezonie, że nie ma rzeczy niemożliwych.

- Wiesz o tym, że o Tobie mówi się największy diler wśród piłkarzy?
- Wiem o czym mówisz. To prawda jestem takim miodowym dilerem bowiem sprzedaję miód z pasieki mojego brata wielu piłkarzom. Miód biorą piłkarze Rakowa, Skry, Arki Gdynia, a nawet Jagielonii Białystok. Śmiało można powiedzieć, że to taki futbolowy miód.

- Które mecze z rozegranych przez Ciebie na długo pozostaną w Twojej pamięci?
- Bez wątpienia ten najgorszy, który rozegrałem w II lidze w barwach Rakowa Częstochowa przeciwko drużynie GKS Tychy. Przegraliśmy ten mecz wysoko 1:8 i ja wpuściłem w tym meczu aż osiem bramek. Co prawda nie wiele w tym meczu mogłem zrobić, ale fakt, że się wpuszcza w jednym meczu aż osiem bramek pozostaje na długo w pamięci. Pamiętam, że po tym meczu do szatni wszedł trener Marek Papszun i trener bramkarzy Maciej Sikorski i zaczęli mnie pocieszać. Mateusz nie przejmuj się. Co prawda mogłeś jedną z tych piłek zatrzymać, ale i wybroniłeś przynajmniej pięć kolejnych setek. Tak więc możesz z podniesioną głową wyjść z szatni. To były niezwykle budujące dla mnie słowa.

- A jeżeli chodzi o najlepszy mecz w Twojej bogatej karierze bramkarskiej?
- Nie wymienię, bowiem wierzę, w to, że ten najlepszy mecz, wciąż jest przede mną. Bynajmniej mam taką nadzieję.

- Mateusz bardzo dziękuję za rozmowę z nami i przypomnienie się naszym kibicom sportowym. Jednocześnie, życzę Ci wielu fantastycznych interwencji w Nowym 2022 Roku i spełnienia wszystkich, nawet tych najskrytszych marzeń.
- Dziękuję bardzo. Ja również życzę wszystkim kibicom w 2022 roku zadowolenia z poczynań ich sportowych idoli, a przede wszystkim zdrowia, szczęścia oraz wszelkiej pomyślności.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    kibic - niezalogowany 2022-01-07 10:41:22

    Panie K.Centner , powiem Panu że legendami bramkarskimi w nyskiej piłce nożnej byli : Olejnik i Witkowski , niezapomniane postacie bramkarskie Stali,MZKS-u , to były mecze na stadionie którego tak dzielnie Pan broniłeś.Był jeszcze bramkarz z Sośnicy Gliwice,nie pamiętam nazwiska /on będzie w pańskiej Encyklopedii/ który na bramce cuda wyczyniał.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kol-45 - niezalogowany 2022-01-08 16:21:21

    Tym bramkarzem z Sośnicy Gliwice był Kaczmarek - bramkarz ligowej drużyny w piłce ręcznej mężczyzn który był w Nysie na praktyce zawodowej w ZUP-ie i w znakomity sposób zastępował i to dość często "MOJA" Olejnika który bywało był "niedysponowany" z powodu wody ognistej.Później był trenerem juniorów i seniorów w Gliwicach , drużyn piłki ręcznej.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Polonista - niezalogowany 2022-01-10 10:37:07

    Marek Bartłomiejczyk grał w XXI wieku w Polonii. Zdaje się, że w sezonie 2002/2003 i 2003/2004. Pamiętam, bo też wówczas grałem w Polonii. Pamiętam też, że dostaliśmy kilka walkowerów, bo działacze nie zgłosili Marka do występów w IV lidze ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do