
Przedstawiamy Waleczne Serca (część X) - Dominika Pawłowska (ur. 4.12.2001)
Przedstawiamy kolejną siatkarkę NTSK PANS Komunalnik Nysa. Czas na naszą atakującą - Dominikę Pawłowską.
„Nowiny Nyskie” - Dominika, dowiedziałem się, że geny sportowe odziedziczyłaś po rodzicach. Potwierdzisz to?
Dominika Pawłowska - Oczywiście. Moja mama Marzena przez lata trenowała badmintona i była nawet wicemistrzynią Polski Służby Więziennej w tej dyscyplinie sportu. Mój tata Daniel przez wiele lat był jednym z najlepszych piłkarzy Szombierek Bytom.
- I to oni nakłonili Cię do sportu?
- W pewnym sensie tak. Dorastałam przecież w rodzinie sportowej i ciągnęło mnie do sportu. Pamiętam, że wyjeżdżając na wakacje razem z rodzicami zawsze grywaliśmy w różne gry. Tak więc byłam skazana na sport od najmłodszych lat.
- Od razu trafiłaś do siatkówki?
- Nie. Mieszkałam w Bytomiu, mieście, które ma mocny klub tenisa ziemnego, więc rodzice w II klasie szkoły podstawowej zapisali mnie do Górnika Bytom i tam przez rok trenowałam tenis ziemny.
- Później pokochałaś siatkówkę?
- Jeszcze nie. Moją wielką miłością była piłka nożna i bardzo chciałam grać w piłkę. Moja mama jednak nie bardzo chciała się zgodzić, żebym grała. Zapisałam się więc do klubu Milenium Wojkowice bez zgody mamy. Pół roku później mój trener zadzwonił do rodziców i dopiero wtedy mama dowiedziała się, że od pół roku gram w piłkę.
- Czy to był Twój jedyny klub piłkarski, w którym grałaś?
- Grałam jeszcze w Polonii Bytom w drużynie młodziczek.
- Na jakiej pozycji grałaś?
- Na lewym skrzydle jak Cristiano Ronaldo.
- Czy to oznacza, że jesteś kibicem Realu Madryt, a Cristiano Ronaldo to Twój idol?
- Dokładnie.
- Dlaczego więc zrezygnowałaś z piłki nożnej?
- W II klasie gimnazjum zapisałam się na treningi siatkarskie do klubu MKS Dąbrowa Górnicza i wtedy doszłam do kompromisu z moją mamą. Musiałam wybrać, piłka nożna lub siatkówka. Ponieważ mamie bardzo zależało na tym, żebym zrezygnowała z piłki, zdecydowałam się zawiesić buty piłkarskie na kołku.
- Mimo że nie trenujesz już piłki nożnej, to wiem, że wciąż jesteś bardzo blisko piłki młodzieżowej?
- To prawda. Mój młodszy 14-letni brat Marcel gra w drużynie Gwarka Zabrze i zapowiada się na naprawdę niezłego zawodnika. Jeżeli tylko mogę to z rodzicami jeździmy na jego mecze.
- Czy Marcel cieszy się, że tak dzielnie go wspierasz?
- Mam nadzieję, że tak, chociaż zawsze przed meczem prosi mnie, żebym nie krzyczała. Nie jest to jednak takie proste, zwłaszcza jak strzela bramki.
- Wróćmy do siatkówki. Jak długo grałaś w MKS-ie Dąbrowa Górnicza?
- Dwa lata. Później przez trzy lata grałam w BKS-ie Bielsko-Biała. Był to dla mnie wspaniały czas. Super klub, super dziewczęta i świetny trener. Do dzisiaj mam z dziewczynami z Bielska-Białej bardzo dobry kontakt.
- Po skończeniu wieku juniorki zmieniłaś barwy klubowe. Dlaczego?
- Chciałam dalej grać w siatkówkę, więc szukałam klubu seniorskiego i tak trafiłam do klubu MUKS Nominus Michałkowice, występującego w I lidze śląskiej.
- Jak wspominasz grę w tym klubie?
- Bardzo dobrze. W Michałkowicach poznałam swoje dwie przyjaciółki - Dominikę Szkonter z Sosnowca i Klaudię Błanik z Siemianowic. Tak więc był to kolejny bardzo udany dla mnie sezon.
- Z Michałkowic trafiłaś na parkiety II-ligowe?
- To prawda. Przez jeden sezon grałam w drużynie Silesia Volley Mysłowice. W tym klubie poznałam Anię Biankę Trusiewicz.
- Po tym sezonie wróciłaś do Michałkowic?
- Wróciłam, ale nie na długo, bowiem po pierwszym meczu otrzymałam ofertę z Imielina. Ponieważ ten zespół szykował się do walki o I ligę postanowiłam po raz kolejny zmienić barwy klubowe.
- I wtedy do gry wkroczył Twój menadżer Dariusz Grzyb?
- To prawda, grając w Imielinie poznałam Darka i cieszę się, że stanął on na mojej sportowej drodze.
- Nie dziwię się, bowiem już rok później grałaś we Francji i chyba to zawdzięczasz Darkowi?
- Oczywiście. To Darek namówił mnie do wyjazdu i do gry w II-ligowej drużynie Volley-Ball Pexinois Niort, która szykowała się do ataku na I ligę.
- Jak wspominasz ten pobyt w Niort?
- Bardzo dobrze. Poznałam tam dwie fantastyczne dziewczyny - Francuzkę Marinę Ajavon i Olgę Chojnacką. Do dzisiaj mam z nimi dobry kontakt i w tym roku planuję je odwiedzić.
- Awans udało Wam się wywalczyć. Wiem, że francuski klub chciał, żebyś została, ale Ty wróciłaś do Polski. Dlaczego?
- Klub z Niort chciał, żebym nadal u nich grała, ale ja tęskniłam za krajem, za najbliższą rodziną, za znajomymi i dlatego zdecydowałam się wrócić do Polski.
- Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu grasz w Nysie?
- To prawda. Darek zapewniał mnie, że w Nysie panuje znakomita atmosfera i zespół z Nysy mierzy w tym sezonie w awans.
- I sprawdziły się słowa Twojego menadżera?
- Zdecydowanie. Mamy świetny zespół. Atmosfera w drużynie porównywalna jest do tej, jaka była w Bielsku-Białej. Czuję się w Nysie naprawdę super.
- W tym sezonie przytrafiła Ci się przykra kontuzja. Powoli wracasz do gry. Czy na baraże o I ligę będziesz na sto procent przygotowana?
- Zrobię wszystko, żeby tak było. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale jeszcze czegoś brakuje. Na barażach dam z siebie wszystko.
- Czy wierzysz w awans do I ligi?
- Oczywiście. Zwłaszcza po dwóch wygranych meczach towarzyskich w Sosnowcu i Imielinie jesteśmy przekonane, że sprawimy nyskim kibicom bardzo miłą niespodziankę.
- A kto będzie najgroźniejszym Waszym rywalem w barażach?
- Trudne pytanie. Wydaje mi się, że Marba Sędziszów Małopolski i Klub Sportowy Pajęczno. Nieobliczalny może być również zespół Karpaty PANS Krosno. My jednak nie zamierzamy się nikogo bać.
- Twoje zainteresowania poza sportem?
- Lubię sobie pograć na konsoli i pojeździć na deskorolce. Uwielbiam też jeździć samochodem.
- Czy amatorsko też uprawiasz sport?
- Bardzo lubię pograć sobie w tenisa, w siatkówkę plażową, czy koszykówkę. Uwielbiam też pływać. O piłce nożnej nic nie powiem, bo mama będzie to czytać.
- Czy rodzina wspiera Cię w Twojej sportowej pasji?
- Oczywiście. Rodzice, brat, chrzestny z całą rodziną. Wszyscy oglądają moje mecze i je na bieżąco komentują. Ogromnym wsparciem są również moi przyjaciele, Magda i wspomniane wcześniej Klaudia i Dominika.
- Nie stresuje Cię to?
- Wręcz odwrotnie bardzo mnie to mobilizuje i jestem im mega wdzięczna za to.
- Dominika bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również dziękuję za rozmowę i obiecuję, że będziemy się bić do ostatniej piłki o awans do I ligi.
Z Dominiką Pawłowską
rozmawiał
Krzysztof Centner
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.