
W drugiej turze wyborów prezydenckich mamy wybór pomiędzy Prezydentem Andrzejem Dudą, który przez pięć lat nie wykazał się żadną inicjatywą, pokornie podpisywał całą produkcję ustawową swojej partii, a warszawskim produktem marketingowym – Rafałem Trzaskowskim, którego jedynym osiągnięciem jest znajomość (podobno) pięciu języków obcych. Innych osiągnięć kandydat potężnej partii opozycyjnej nie ma. Jako prezydent Warszawy zajmował się ideologicznymi projektami lgbt, marnował pieniądze na idiotyczne instalacje z drewnianych palet, kiedy w tym czasie niemieckie firmy przejmowały w stolicy transport autobusowy, a ścieki z oczyszczalni Czajka zalewały Wisłę.
Trzaskowski jest wymuskany zgodnie z takim metroseksualnym standardem urody. Opalony w solarium, z wyżelowanymi włosami tak, że swojemu zastępcy Rabiejowi i jego środowisku na pewno się podoba.
Jego propagandyści informują polskich wyborców, że kandydat Platformy zna 5 języków. Tak jakby zdolności lingwistyczne uprawniały do rządzenia krajem. Jeden z naszych mniej udanych monarchów - król Michał Korybut Wiśniowiecki znał podobno osiem języków i w żadnym z nich nie miał nic do powiedzenia. Trzaskowski na razie po polsku też się plącze w zeznaniach.
Na polu działalności merytorycznej – wg moich obserwacji w Sejmie poprzedniej kadencji – nie powiedział pan Rafał niczego interesującego. Wszystko co mówił, tak jak teraz jego wystąpienia w kampanii to był polit-poprawny bełkot, proeuropejski – bo tak trzeba. Nie ma się co dziwić, że kiedy go dziś pytają jak głosował w sprawie emerytur – nie pamięta, że był posłem. Co ma pamiętać?
Jeśli myślicie, że tym samym uważam za dobrego kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę – to się mylicie. Duda był fatalnym prezydentem niewykazującym żadnej własnej inicjatywy, pokornie podpisywał wszystko co PiS w Sejmie uchwaliło – no, chyba że ambasador amerykańska kazała nie podpisywać.
Poza tym Andrzej Duda kilka razy po prostu skompromitował się jako prawnik. Największą kompromitacją absolwenta Uniwersytetu Jagiellońskiego było ogłoszenie 15 pytań proponowanych przez niego do ewentualnego referendum konstytucyjnego. Nastąpiło to po rocznej dyskusji prowadzonej pod auspicjami Prezydenta i z udziałem ministrów z jego kancelarii. Po ogólnopolskiej debacie, prowadzonej w różnych miastach wojewódzkich Prezydent w czerwcu 2018 zaproponował wpisanie do Konstytucji wieku emerytalnego czy zasiłku 500+. Zaręczam – Szanowny Czytelniku, że w żadnym państwie na świecie tego typu kwestie nie są zapisywane w Konstytucji. Duda jako prawnik powinien to wiedzieć, a jeśli zrobił ten cyrk z debatą konstytucyjną świadomie, to tylko ze względów propagandowych w interesie PiS. To znaczy, że nie traktował ani obywateli, ani swojego urzędu poważnie.
Dzisiaj w przededniu drugiej tury wyborów na karku siedzi mu laluś z Platformy, który w dobrze funkcjonującym państwie może mógłby pracować w jakiejś agencji pijarowej, coś tłumaczyć, nawet być radnym ale na pewno nie kandydatem na prezydenta kraju.
I tak oto znów mamy wybór między dwiema partyjnymi miernotami. Dlaczego tak się dzieje? To wina systemu wyborów proporcjonalnych - czyli partyjnych – do Sejmu.
W ramach tych wyborów obywatel nie może kandydować indywidualnie, a jedynie z list partyjnych za zgodą i aprobatą któregoś z partyjnych kacyków.
System promuje więc miernoty, lizusów i przeciętniaków, którzy prezesowi nie zagrożą. Promuje też politycznych chuliganów takich jak poseł Nitras czy z drugiej strony poseł Tarczyński. Natomiast wycina ludzi myślących, krytycznych, mających odwagę mieć własne zdanie. Mierna i beznadziejna jest zatem cała polska klasa polityczna i nie ma się co dziwić, że jej dwa produkty – w postaci kandydatów na prezydenta - nie odstają od partyjnego poziomu.
Różni ich tylko stosunek do ideologii lgbt. Bo coś ich w końcu musi różnić.
Ech i jak tu wybierać Panie Premierze! Jak wybierać?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie