
Plac zabaw przy głuchołaskim „Orliku” był jednym z głównych tematów ostatniej sesji rady miejskiej. Emocje wywołała karuzela słupowa, która niedawno pojawiła się na tym terenie. W lipcu w internecie znalazł się film, jak młodzież szaleje na urządzeniu, na złamanie karku. W efekcie tego do szpitala trafiło małe dziecko. - Ta karuzela wyzwala małpi rozum – skomentował Mariusz Migała, przewodniczący rady.
Dziecko trafiło do szpitala
W lipcu na portalu glucholazyonline.pl pojawił się film mieszkanki Głuchołaz. W jego opisie zaalarmowała: „takie oto niebezpieczne urządzenie powstało na placu zabaw w miejscu przeznaczonym przede wszystkim dla małych dzieci, miejscu gdzie te dzieci powinny być bezpieczne”.
Na filmie widać, jak dwóch młodych ludzi rozkręca na karuzeli swojego kolegę, który, jak opisuje kobieta, „kręci się bardzo szybko, wręcz fruwając nad ziemią i głowami innych”. Jak poinformowała, w lipcu na placu zabaw doszło do wypadku. Osoba kręcąca się na karuzeli uderzyła małe dziecko! "Te z obrażeniami głowy zostało przetransportowane do szpitala przez pogotowie ratunkowe" - przekazała mieszkanka Głuchołaz.
Nie nasza wina
Wiceburmistrz Roman Sambor poinformował radnych, że karuzela, na której doszło do wypadku, nie była jeszcze dopuszczona do użytkowania. - Do dzisiaj urządzenie nie jest odebrane przez gminę, co znaczy, że jest własnością wykonawcy i to on odpowiada za wszystkie zdarzenia, a nie my – przekonywał zastępca burmistrza Głuchołaz. Radni opozycji Jacek Wanicki i Jerzy Wojnarowski dopytywali, jak to możliwe, że skoro obiekt nie był oddany do użytku, to jak mógł działać? - Nie chcieliśmy zamknąć całego placu zabaw z powodu jednej zabawki, która była oznaczona taśmą, żeby z niej nie korzystać – zaznaczył Roman Sambor. Jacek Wanicki dociekał, czy to nie przypadkiem błąd projektowy, że taka zabawka znalazła się na terenie, gdzie bawią się małe dzieci. - Jeśli zabawka używana byłaby zgodnie z przeznaczeniem, to nie byłoby problemu. Jest używana niewłaściwie – nie krył wiceburmistrz Sambor.
Jak zwierzęta
Głos w sprawie zabawki, na placu zabaw przy Orliku, zabrał też przewodniczący rady, który jak sam zdradził, mieszka po sąsiedzku. - Zachowanie, trudno przyznać, ale ludzi na tej zabawce, to lepsze widziałem w cyrku, niż co niektórych tam – wyznał Mariusz Migała, którego zdaniem nowa karuzela wyzwala małpi rozum. - Tam się teraz nie da mieszkać, nie ma spokoju. Do 2 - 3 w nocy nie da się spać – przekonywał. Zdradził, że zgłosił zachowania na placu zabaw na policyjną mapę zagrożeń.
Poprawka za 25 tys. zł
Wiceburmistrz Roman Sambor poinformował, że gmina przebuduje plac zabaw tak, aby poprawić bezpieczeństwo na nim. Ma to kosztować 25 tys. zł. Niebezpieczna karuzela ma być przeniesiona w inne miejsce, z dala od małych dzieci. - Mimo tych zdarzeń znakomita większość osób, z którymi rozmawiałem, nie chce jej likwidacji. Dlatego chcemy ją przesunąć do rogu placu zabaw od strony Schattdecor. Tam, gdzie stała umieścimy nową karuzelę dla małych dzieci. Cała operacja wiąże się z przesunięciem innych zabawek na placu zabaw – tłumaczył Roman Sambor.
- Przeniesienie karuzeli nic nie da, kiedy małpi rozum komuś odbija. Nie wierzę, że w innym miejscu ta zabawka zmieni zachowanie – skomentował Mariusz Migała, czego lepiej nie potrafiła ująć nawet opozycja.
Radny Jacek Wanicki zaproponował, żeby zamykać plac zabaw na noc, a także nasilić kontrole straży miejskiej i policji. Ta pierwsza jednak, jak się okazało podczas dyskusji, wieczorami nie pracuje.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Takie urządzenia są dla rozumnych ludzi, a nie dla tępej swołoczy, robionej telewizorem.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”