
W poniedziałkowy poranek policja, straż pożarna i pogotowie zostały postawione na nogi. Wszystko ze względu na to, że na dachu dziesięciopiętrowego wieżowca na ul. Sudeckiej w Nysie zauważono trzy osoby.
Jak informuje rzecznik nyskiej policji Magdalena Skrętkowicz dwie z nich uciekły jeszcze przed przybyciem służb. Mężczyzna, który pozostał na szczycie budynku - w momencie, gdy na dachu pojawili się policjanci - zagroził, że skoczy w dół. Na szczęście nie zrealizował swojej groźby i samodzielnie zszedł z dachu, a następnie został przewieziony do szpitala.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Otwarte klapy na dachu, można robić co się chce, a spółdzielnia KEN mówi proszę dzwonić na policję, porażka ze strony spółdzielni KEN.
Spółdzielnia nie będzie psychicznie chorych ludzi pilnować
róbta co chceta tylko wybierzcie błońska kidawę
Najlepiej napisać, że wina spółdzielni a nie idiotow, którzy rozwalili zabezpieczenie. Zawsze jest wina wszystkich tylko nie sprawców, bo sprawcy byli w wieku przedszkolnym i nie wiedzieli co robią
Po prośbie w spółdzielni KEN o zamontowanie kilku kamer w przejściu u samej góry, żeby odstraszały przesiadujacą młodzież, prezes spółdzielni odpowiedział , że nie ma pieniędzy na takie zabezpieczenie.