Reklama

Jak uchronić Głuchołazy przed powodzią? Społeczna koncepcja, to jedyna jaką przedstawiono

Nowiny Nyskie
11/04/2025 14:25

Budowa zbiornika filtrującego, podziemnego kanału ulgi i suchego zbiornika, to rozwiązanie, które miałoby uchronić Głuchołazy przed kolejną powodzią. Koncepcję społecznie opracowali profesorowie Józef Sawicki (hydrolog) z Politechniki Wrocławskiej i Bogusław Szuba (architekt) z PANS w Nysie. Wody Polskie, jak dotąd, nie przedstawiły żadnego pomysłu. Inicjatorem działań społecznych jest Piotr Trembecki, inicjator akcji „Tak dla kanału ulgi! Tak dla bezpiecznych Głuchołaz!”.

- Panie profesorze, jak to się stało, że dwóch profesorów – jeden z Nysy, drugi z Wrocławia zajęło się problemem Głuchołaz? 
Prof. Bogusław Szuba – Zadzwonił do mnie pan Piotr Trembecki, który pamiętał, że byłem autorem koncepcji podziemnego kanału ulgi Jeziora Nyskiego. Zapytał czy znalazłbym jakieś rozwiązanie. Kiedy zacząłem analizować topografię Głuchołaz, to doszedłem do wniosku, że w żadnym wypadku nie ma możliwości budowy tradycyjnego kanału obiegowego, dlatego, że wszędzie są góry. Do góry woda nie popłynie, za to stacza się wprost do centrum Głuchołaz. Przypomniałem sobie o tym pomyśle nyskim i zaproponowałem tutaj rozwiązanie hybrydowe. W pierwszej części od Mikulovic od granicy, miałby powstać zbiornik filtrujący wszystkie kłody i kamienie płynące rzeką. Obserwując powódź zauważyłem, że w pierwszej kolejności należy coś zrobić z tym, co niesie woda. Kłody i kamienie dewastują wszystko po drodze. Zatrzymują się na mostach, robią się tamy, a rzeka w sposób niekontrolowany rozlewa się na zabudowania w miastach i wioskach. Po odfiltrowaniu woda trafiałaby do elementu rozdzielającego rzekę na dwie części. Jedna płynąca do Głuchołaz, druga do podziemnego kanału - sztolni, która miałaby być prowadzona pod Górą Wisielców, a dalej do suchego zbiornika retencyjnego bezpośrednio za Bodzanowem. 
W moim przekonaniu daje to optymalne rozwiązanie przeciwpowodziowe, bo do Głuchołaz nie wleje się już taka potężna ilość wody, bo jej nadmiar zostanie odprowadzony sztolnią a pozostała ilość zmieści się w korycie Białej Głuchołaskiej. Nie ma innego rozwiązania. 

- Kiedy do projektu włączył się hydrolog pan prof. Józef Sawicki?
- Zadzwonił do mnie po jednej z konferencji na temat ochrony przeciwpowodziowej Głuchołaz. Okazało się, że on hydrolog i hydrogeolog doszedł do tych samych wniosków, co ja. To jest człowiek, który zjadł zęby na wodach. Nasze pomysły były tożsame, bo nie ma innego rozwiązania i tak powstała wspólna koncepcja, która jest gotowa. Na jej podstawie można rozpocząć prace projektowe, ale musi być jakaś odgórna akceptacja tego pomysłu. Zapoznaliśmy z nią przedstawicieli rządu i Wód Polskich. Obiecali ją przeanalizować, więc czekamy na dalsze kroki. 

- Czy ktoś wam płaci za tę pracę? 
- W tej chwili robimy to na zasadzie wolontariatu, bo nam się spodobała praca nad rozwiązaniami przeciwpowodziowymi, ale nie podoba nam się po prostu to, że nikt nie traktuje tego dostatecznie na serio. Bije się kupę piany, przepraszam za wyrażenie, na rozmaitych spotkaniach, ale nie ma konkretów. Ostatnio była konferencja na Politechnice Wrocławskiej, z której nic nie wynikało poza tym, że wszyscy są niezadowoleni, wszyscy mają za mało pieniędzy i że nie ma specjalistów. Był jeszcze pomysł, że polityka w zakresie ochrony przed powodzią musi być od przedszkola do Opola. Trzeba kształcić już przedszkolaki, żeby wiedziały jak uciekać przed wodą, bo trzeba ratować polskie rzeki, bo przecież one muszą się rozlewać, a ludzi trzeba wysiedlić! Takie pomysły słyszę na tych konferencjach. Przy takim założeniu należałoby wysiedlić Nysę i Głuchołazy, bo 90% terenów, na których leżą jest zalewowych. Nie podoba nam się tego typu rozwiązanie, w którym tak naprawdę dyskutuje się o niczym, zamiast o zabezpieczeniach przeciwpowodziowych. Konferencja trwała 8 godzin, które były zmarnowanym czasem. 

- Żadnych wniosków, żadnych konkretów? 
- Profesor Zaleski, który jest odpowiedzialny za te wszystkie zabezpieczenia i ich konsultacje, rozpoczął dyskusję od tego, że Wody Polskie trzeba zdecentralizować, zdekomponować i zrzucić wszystko na samorządy wojewódzkie, czyli w zasadzie umyć ręce od problemu i niech się ludzie martwią sami. Całą zaś konferencję można podsumować w trzech słowach: zdecentralizować, odejść od rzek, a ludzi wysiedlić. Na koniec tego wszystkiego dowiedziałem się, że oficjalny komunikat z tej konferencji będzie 22 października! Dalej więc będziemy bić pianę, dalej będziemy dyskutować i nic nie będziemy robić, a pieniądze będziemy wydawać na imigrantów! Na dzień dzisiejszy mieszkańcy zalanych terenów nie wiedzą czy remontować, czy nie remontować, bo może za chwilę będą wysiedleni! Nie ma do końca tej pomocy dla mieszkańców zdefiniowanej, czy te zniszczone domy faktycznie otrzymają szersze wsparcie finansowe, czy nie? Takie podejście do tematu, to jest po prostu coś, co w zasadzie bardziej zagraża w tej chwili, niż sama rzeka. 

- Kto stoi za tym pomysłem wysiedleń mieszkańców zalanych terenów?
- Na konferencji we Wrocławiu odczytano list, chyba siedmiu stowarzyszeń Zielonych, ekologów do pana premiera Tuska, żeby nie robić żadnych zabezpieczeń przed powodzią, bo to nie ma sensu, bo rzeki i tak będą wylewać. Ludzie muszą po prostu stamtąd wyjść i rzekom zrobić miejsce, niech się rozlewają, a ludzi po prostu gdzieś się wysiedli. Takie jest podejście w tej chwili. W moim przekonaniu niczego konkretnego się nie robi w zakresie, żeby te techniczne zabezpieczenia przeciwpowodziowe zrobić raz na zawsze. Natomiast robi się jakieś interwencyjne prace, które nie poprawiają bezpieczeństwa i wyrzuca pieniądze na zabezpieczenia, które nie są trwałe, nie dają gwarancji, które co jakiś czas na nowo trzeba remontować. 

- Czy jest jakiś szacunek kosztów proponowanej inwestycji w Głuchołazach? 
- Nie ma na tym etapie tego szacunku. Ja tylko przywołuję to, co kiedyś zrobiłem dla Nysy, co wtedy miało kosztować 900 milionów zł. Wbrew pozorom podziemny kanał nie musi być droższy, bo nie trzeba wykupywać ziemi, nie trzeba robić dodatkowych mostów, a przede wszystkim nie ogranicza się rozwoju miasta przez podzielenie go na kawałki, co sprawi tradycyjny kanał ulgi. 

- Jaki miałby być przekrój kanału? 
- Siedem metrów i jest to wystarczający przekrój na tę ogromną ilość wody, którą trzeba przepuścić, żeby nie zatopić centrum i żeby woda zmieściła się w korycie rzeki. Ta ogromna ilość wody zostanie rozdzielone na dwie części, a zanim zostanie z powrotem wprowadzona do Białej Głuchołaskiej zostanie spowolniona przez suchy zbiornik retencyjny. Z naszych wyliczeń wynika, że daje to dzień do półtora dnia ulgi, czyli dodatkowy czas na przygotowanie do obrony przed powodzią. 

- Jak Pan z punktu widzenia hydrologa widzi szansę, że ten cały pomysł z tą sztolnią i tym polderem zalewowym spełni swoje zadanie? Jak przekonać do tego pomysłu decydentów?
Prof. Józef Sawicki - Inaczej bym tego nie proponował. Powódź w Głuchołazach spowodowała ogromne konsekwencje finansowe i społeczno-gospodarcze jakie dotknęły całe miasto i miejscowości położone poniżej Głuchołaz. Straty są miliardowe, z pewnością przewyższają koszty realizacji naszego pomysłu. Odprowadzenie wody poza miasto jest jedynym rozwiązaniem, żeby definitywnie w Głuchołazach nie pojawiła się taka wielka powódź. Sztolnia ma przepuścić 200 m3 wody na sekundę. To jest połowa przepływu, który się zdarza raz na 100 lat, a także 1/3 tego co płynęło przez Głuchołazy w 2024 r. Pozostałe 2/3 zmieściłyby się w korycie rzeki, nie wyrządzając miastu żadnych szkód. Drugi element, czyli suchy zbiornik w Bodzanowie, zmniejszyłby falę idącą na położone niżej miejscowości, w tym Nysę. Tam mogłoby dojść do zalań, ale na pewno nie takich jak w 2024 r. Należy pamiętać, że powódź statystycznie trwa trzy doby. Pierwsza doba to jest wzrost stanu wody, a dwie doby to jest jej opadanie. Zbiornik w Bodzanowie będzie w stanie opóźnić ten cykl o jedną dobę, co pozwoli na wyhamowanie fali, ale też wydłuży czas na przygotowanie zabezpieczeń przeciwpowodziowych. 

- Jak miałaby powstać taka sztolnia? 
- Wykonana byłaby metodą górniczą, czyli za pomocą ładunków wybuchowych. Następnie powstałaby betonowa obudowa. Urobek byłby zaś wykorzystany do budowy zapory w Bodzanowie. Dokładną analizę możliwości wykonania sztolni mają wykonać eksperci z KGHM, którzy mają ogromne doświadczenie w tego typu pracach.

Opinia
To być albo nie być dla Głuchołaz 

Piotr Trembecki, inicjator budowy podziemnego kanału ulgi w Głuchołazach
- W sprawie kanału ulgi działamy już od początku listopada 2024 r. kiedy skontaktowałem się z panem profesorem Szubą, który potwierdził, że mój pomysł ochrony przeciwpowodziowej Głuchołaz w postaci budowy podziemnego kanału ulgi ma sens. Dziękuję, że się w zaangażował i poświęcił swój czas, wiedzę i doświadczenie w pracę nad ochroną przeciwpowodziową Głuchołaz. Od tego momentu rozpoczęła się sztafeta działań mających doprowadzić do realizacji inwestycji. Na dzień dzisiejszy najważniejsze są trwające konsultacje programu ochrony zlewni Nysy Kłodzkiej. Apelujemy do mieszkańców nie tylko Głuchołaz, ale Nysy i całego powiatu nyskiego, a nawet Opola, żeby wzięli w nich udział i wskazali nasz pomysł, jako rozwiązanie konieczne do realizacji przez państwo. 
Nasze działania cały czas mają na celu zainteresować decydentów naszym społecznym projektem. Pierwszy mały krok został uczyniony, bo został on uwzględniony jako jedna z propozycji działań i został poddany pod konsultacje społeczne. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ poparcie społeczne jest od początku. Mieszkańcy cieszą się, że jest pomysł dla Głuchołaz, który zapewni skuteczną ochronę ich domów, ich przedsiębiorstw i zakładów pracy przed powodzią. Od początku naszych działań przyświecał nam dialog, dlatego zapraszaliśmy do współpracy gminę i nadal zapraszamy. Na ostatniej sesji to podejście gminy do naszego pomysłu się zmieniło, z czego się bardzo cieszę, ponieważ zadeklarowali pomoc. Gramy w jednej drużynie i przede wszystkim gminie powinno zależeć na tym, żeby skutki powodzi minimalizować, bo to jest nie tylko dramat i katastrofa infrastruktury, domów, firm itd., ale też katastrofa społeczna, która doprowadza do niżu demograficznego, do wyludniania się naszej gminy, do regresu w rozwoju gminy. Powódź jest w stanie zniszczyć wszystko, czego przykładem jest zakład Malta Dekor w Rudawie, gdzie straty po powodzi to około 200 milionów euro. To jest około 200 osób, które miały tam pracę, a teraz są zmuszone wyemigrować. 
Powódź, to naprawdę katastrofa, jeżeli chodzi o gospodarczą sferę tego zagadnienia. 
Dlatego uważam, że projekt profesorów Szuby i Sawickiego jest nie tylko jedynym realnym, ale też jedynym możliwym do realizacji. W dodatku ma poparcie społeczne. Na tę chwilę nie mamy innej możliwości ratowania Głuchołaz przed powodzią. 


 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    po/zsl/sld - niezalogowany 2025-04-11 18:02:27

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • profesor - niezalogowany 2025-04-12 13:19:50

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do