
Opera mydlana pod tytułem: „Konflikt w Zjednoczonej Prawicy” doszła do momentu, w którym trzej „liderzy” ogłosili światu zawarcie pokoju. Jarosław Kaczyński – musiał zrezygnować z zamiaru wyrzucenia Ziobry i ukarania Gowina za niesubordynację, a obaj frakcjoniści uzyskali obietnicę wpisania na listy wyborcze swoich ludzi, co w naszym systemie wyborczym, przy stabilnym poparciu danej partii daje gwarancję, że w przyszłym Sejmie znajdą się ci, którzy dzisiaj w nim zasiadają.
Wyborcy w Polsce spełniają rolę bardziej dekoracyjną – oddają głos na daną partię – ale o tym kto tam zostaje posłem decyduje Wódz układając wyborcze listy. W tym przypadku Prezes Kaczyński obiecał, że wpisze i Ziobrę i Gowina co usunęło – przynajmniej na chwilę - powód konfliktu.
Przyczyną zamieszania w Zjednoczonej Prawicy był bunt obu frakcjonistów przeciwko decyzjom Wodza. Najpierw Gowin sprzeciwił się przeprowadzeniu korespondencyjnych wyborów w maju, potem Ziobro zarządził głosowanie przeciwko „piątce dla zwierząt” Kaczyńskiego. Tym samym Ziobro okazał się „złym człowiekiem”, a w ogóle – jak stwierdził szef klubu PiS – Ryszard Terlecki – „pewnym ludziom chodzi tylko o stanowiska” i otoczenie Prezesa postanowiło pokazać niesfornym sojusznikom „kto tu rządzi”.
Prezes zarządził konflikt, w którym grożono „małym partyjkom” zerwaniem koalicji, czyli niewpisaniem ich kandydatów na listy przy najbliższych wyborach. Okazało się jednak, że posłowie Ziobry stali murem za swoim przywódcą, podobnie jak gowinowcy i Prezes został zmuszony do zawarcia kompromisu. Bez posłów Solidarnej Polski i Porozumienia – PiS straciłby większość w Sejmie i groziło powtórzenie sytuacji z 2007 r. kiedy Jarosław Kaczyński postanowił skonsumować ówczesne „przystawki” – Leppera i Giertycha, zerwał koalicję i sromotnie przegrał przyspieszone wybory. Na takie szaleństwo nie chcieli się zgodzić sami posłowie PiS, którzy co prawda słuchają Naczelnika, ale nie do tego stopnia, żeby zrezygnować z poselskich diet.
W ramach zawartego porozumienia mówi się o wejściu Jarosława Kaczyńskiego do rządu. Nie jest to jeszcze potwierdzona informacja, ale Prezes miałby jako wicepremier nadzorować resort Ziobry.
Jeśli rzeczywiście takie rozwiązanie zostanie przyjęte to byłoby to dziwactwo na skalę światową. Kaczyński jest liderem partii rządzącej i to on kształtuje politykę obozu rządzącego. Jako wicepremier miałby w rządzie pozycję naczelną, kontrolowałby nie tylko Ziobrę, ale też premiera Morawieckiego, który zostałby sprowadzony do roli jakiegoś figuranta. I tak teraz taką mniej więcej rolę Mateusz odgrywa, ale ma jakąś swobodę i przynajmniej pozory są zachowane. Z wicepremierem Kaczyńskim na karku nie miałby nic kompletnie do powiedzenia. Nikt już by go nie zapytał o nic, wiedząc że w istocie nie on podejmuje decyzje.
Nikt by nie zaczepił Morawieckiego fundamentalnym pytaniem: „jak żyć panie premierze?” Bo wiadomo, że przy wicepremierze Kaczyńskim żaden premier, nawet Morawiecki, nie miałby nic do powiedzenia.
Kaczyński w rządzie miałby kontrolować Ziobrę. Jednak w istocie osłabiałby bardziej pozycję Morawieckiego, którego ponoć wyznaczył na swego następcę i który z Ziobrą jest w ostrym konflikcie. Nie za bardzo byłoby to rozwiązanie logiczne, ale czy polityką rządzi logika?
Kwestie personalne, z którymi szamocze się Prezes, są ważne, ale nie mniej istotne jest pytanie co stanie się z fatalną ustawą o ochronie zwierząt. Kaczyński wysuwając ten - z nikim niekonsultowany projekt i narzucając błyskawiczny tryb przyjęcia wątpliwej ustawy zraził do siebie wieś, która poczuła, że została przez PiS zdradzona.
Nie chodzi tu bowiem tylko o hodowle norek. Ustawa bije w liczne sektory rolnictwa powiązane z fermami, bije w hodowców drobiu i producentów wołowiny. Jak z tej sytuacji zamierza wybrnąć PiS? Zdaje się, że wreszcie Prezydent Duda będzie mógł się popisać niezależnością i uratuje sytuację wetując fatalną ustawę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Decyzja prezesa już zapadła- to nie Z. Ziobro będzie jego następcą
O, źle!... Pókiś cicho siedział, Jakim jesteś, nikt nie wiedział, Ale kiedyś był posłem, Każdy już wie, żeś jest osłem. Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco, bo często słowa jakby z worka lecą...