
Wywiad z prezesem LKS Goświnowice Marcinem Szostkiem.
Krzysztof Centner - Prezesie pozycja lidera grupy III klasy A musi czieszyć. Czy prezes spodziewał się takiego wyniku?
Marcin Szostek - Nie będę ukrywał, że naszym celem była w tym sezonie walka o najwyższe cele. Dlatego pierwsze miejsce nie jest dla mnie jakimś dużym zaskoczenie. Co prawda w czołówce jest bardzo ciasno, ale to my jesteśmy liderem po rundzie jesiennej i możemy teraz spokojnie przeczekać zimę w fotelu lidera. To naprawdę cieszy.
- Wasz zespół w rundzie jesiennej stracił zaledwie 18 bramek, zachwycając wszystkich grą w defensywie?
- Oczywiście większych zastrzeżeń do gry w defensywie nie możemy mieć. Muszę w tym momencie podkreślić bardzo dobrą grę naszego rodzynka Misia. Michał wybronił kilka rzutów karnych, a i na linii bramkowej był niesamowity.
- Mówimy tu oczywiście o Michale Balickim?
- Zgadza się, ale my w klubie nie zwracamy się do Michała inaczej jak Misiu.
- Pozostańmy więc przy Małym Misiu, bowiem Duży Miś to bez wątpienia ojciec Michała - Marcin, jeden z najlepszych bramkarzy w historii Polonii Nysa. Nie padło więc jabłko daleko od jabłoni?
- To prawda. Nasz Miś jest równie skuteczny jak jego tata.
- Czy Michał na tej pozycji ma zmiennika?
- Oczywiście, że ma. Jego pierwszym zmiennikiem jest Grzegorz Kaczmarczyk. Grzegorz jednak jest w takiej sytuacji, że nie tylko studiuje, ale i pracuje, więc nie zawsze jest do naszej dyspozycji. Na szczęście mamy jeszcze w kadrze trzeciego bramkarza - Patryka Celarego, który w każdej chwili może Misia zastąpić.
- Dobra gra w defensywie to nie tylko postawa bramkarzy, ale także formacji obronnej. Kto wyróżniał się w tej formacji?
- Nie lubię nikogo wyróżniać, bowiem gramy wszyscy i przegrywamy wszyscy. Jeżeli już miałbym pokusić się o takie wyróżnienia, to bez wątpienia numerem jeden naszego bloku obronnego jest Bartek Samek. Niestety doznał on kontuzji i wtedy godnie go zastąpił Kacper Urbańczyk. Na bokach obrony skutecznie grają Marcel Penkala i Dawid Kubicz. Zwłaszcza ten drugi po przesunięciu go na tę pozycję radzi sobie znakomicie.
- A jak wygląda środek pomocy w Waszym zespole?
- W środku boiska mamy takich dwóch liderów - Sebastiana Wawrzkiewicza i Marcina Worka. Zwłaszcza ten drugi wniósł do zespołu bardzo dużo spokoju. Ze względu na swoje doświadczenie boiskowe jest takim wzorem dla młodszych kolegów i cieszymy się, że jest razem z nami.
- Przejdźmy teraz do napastników?
- W ataku mamy trio naprawdę niezłych napastników. Grzegorz Kawa, Rafał Kwasowski i Bartek Zabłocki to napastnicy, którzy wiedzą na czym polega strzelanie bramek. Grzesiu Kawa przyszedł do nas z Atomu Grądy, następnie wyjechał za przysłowiowym chlebem za granicę, ale jak już wrócił do nas to strzelał nam te najważniejsze bramki. W sumie więc mamy naprawdę piorunujący atak.
- Jednym z Waszych najgroźniejszych rywali jest drugi zespół LZS Starowice Dolne. Czy jednak to naprawdę drugi zespół tego klubu?
- Nie do końca. Drużyna ze Starowic Dolnych często korzysta z zawodników pierwszej drużyny. Myśmy to odczuli boleśnie. Ostatnio przekonał się o tym zespół z Jędrzychowa. Jeżeli ta drużyna w rundzie wiosennej nadal będzie się podpierała zawodnikami pierwszego zespołu, to może to być nasz najgroźniejszy konkurent w walce o awans. Ja jednak sądzę, że tak nie będzie i na wiosnę zobaczymy zdecydowanie słabszy zespół ze Starowic Dolnych. Mogę się jednak mylić.
- Między Wami, czyli liderem rozgrywek, a piątym w tabeli zespołem LZS Czarnolas jest różnica zaledwie czterech punktów. Czy jest to wystarczająca przewaga, żeby spokojnie grać w rundzie wiosennej?
- Oczywiście, że nie. Na wiosnę musimy zagrać jeszcze lepiej niż w rundzie jesiennej, jeżeli chcemy awansować do ligi okręgowej. A to jest przecież nasz cel w tym sezonie.
- Pierwsza piątka drużyn rundy jesiennej nieco odskoczyła pozostałym zespołom. Czy ktoś z pozostałych drużyn może namieszać na wiosnę?
- Uważam, że bardzo groźne na wiosnę mogą być także drużyny z Jasienicy Górnej, Jędrzychowa, Kępnicy, Rusocina i Kałkowa. To uznane już firmy, które mogą odebrać punkty najlepszym. Trzeba więc z respektem podejść do meczów z tymi zespołami. Szczególnie groźne dla nas mogą być drużyny z Rusocina i Kałkowa. LZS Rusocin po bardzo słabym początku z każdym meczem grał coraz lepiej i na wiosnę może być rewelacją tych rozgrywek. Jeśli chodzi o zespół z Kałkowa to jest drużyna, która nam po prostu nie leży. I wiem, że z Kałkowem jak zwykle będzie ciężko.
- A co sądzisz o czterech ostatnich drużynach w rundzie jesiennej. Czy są to typowe drużyny do bicia, czy trzeba się ich też obawiać?
- Patrząc na ligową tabelę, wydawać się może, że są to drużyny, z którymi powinniśmy sobie poradzić. Nic bardziej mylnego. Są to bez wątpienia zespoły, które przy pełnej mobilizacji są w stanie sprawić nie jedną niespodziankę. O mały włos a nie doświadczylibyśmy tego na boisku w Polskim Świętowie. Jechaliśmy na mecz do outsidera ligowej tabeli jako lider rozgrywek. Tymczasem mecz zaczął się sensacyjnie od prowadzenia zespołu z Polskiego Świętowa 2:0. Co prawda udało nam się odwrócić losy tego spotkania, ale gospodarze pokazali, że potrafią grać w piłkę.
- Przedstawiłeś nam cały zespół, ale nie zapytałem Cię o trenera Mirosława Myjaka, który jest z Wami już kilka lat. Czy jesteście zadowoleni z tego szkoleniowca?
- Mirek jest już z nami trzeci sezon. Jest to trener, który wprowadził nas do klasy. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Mirek nie tylko prowadzi nasz pierwszy zespół, ale także dużo pomaga też Danielowi Wójcikowi, przy prowadzeniu naszej drużyny młodzieżowej.
- No właśnie przeszliśmy do drużyny młodzieżowej. Muszę więc zapytać czy łatwo było powołać do życia drużynę trampkarzy w tak małej miejscowości jak Goświnowice?
- Myśląc o przyszłości klubu musieliśmy się na taki krok zdecydować. Oczywiście nie było łatwo, bowiem ciężko w jednej miejscowości zebrać na tyle młodzieży, żeby założyć zespół. Nam się jednak. Pozyskaliśmy młodzież tak z Goświnowic, jak i okolicznych miejscowości i mamy młodzieżowy zespół, z którego jesteśmy naprawdę dumni. Co więcej my nie pobieramy od rodziców pieniędzy za szkolenie młodzieży, a to w dzisiejszych czasach rzadkość.
- Wróćmy do pierwszego zespołu. Czy jako klub jesteście gotowi na grę w lidze okręgowej?
- Myślę, że sportowo i finansowo jesteśmy gotowi na grę w lidze okręgowej. Obawiamy się jedynie wymagań, które może nam postawić OZPN Opole przy weryfikacji obiektu na ligę okręgową. Najważniejsze jednak, żebyśmy wygrali klasę A, wtedy będziemy się zastanawiać co dalej. Mogę zapewnić jednak wszystkich, że zrobimy wszystko, żeby walczyć dla Goświnowic ligę okręgową. Mamy niezły skład, mamy ambitny i prężny zarząd, mamy naprawdę wiernych kibiców i mamy i fantastycznych sponsorów. Będziemy walczyć.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie