
Radny Sławomir Siwy rozpoczął kontrolę w Agencji Rozwoju Nysy, czyli gminnej spółce, której prezesem jest Bogdan Wyczałkowski. Szybko okazało się, że nie jest to takie proste, mimo zapowiedzi burmistrza o transparentności nyskiego samorządu. Radny był zmuszony wezwać policję?
- Co jest powodem Pana kontroli w ARN?
- Nyska opinia publiczna domaga się tego od czasu wybuchu afery SIM Opolskie, czyli publicznej spółki, którą kierował Bogdan Wyczałkowski będący jednocześnie prezesem ARN. Kontrole SIM przeprowadzone przez Krajowy Zasób Nieruchomości (udziałowiec) i Najwyższą Izbę Kontroli pokazały, że doszło w niej do poważnych nieprawidłowości. Nie mamy żadnych gwarancji, że do podobnych rzeczy nie dochodziło w ARN. Spółka co roku jest dokapitalizowana milionami zł z budżetu gminy, bo generuje potężne straty. Kiedy zagrażają one jej dalszemu funkcjonowaniu są one umarzane przez radę miejską na wniosek burmistrza Kolbiarza. Mieszkańcy mają po prostu wątpliwości, co do jej działalności, bo to oni pokrywają jej straty z własnych kieszeni. Ludzie nie wierzą, że prezes SIM Opolskie, który odpowiadał za bizantyjskie wydatki, np. na luksusowe samochody, to w ARN działał skromnie, gospodarnie i przejrzyście.
- Nadzór nad działalnością obu spółek sprawuje burmistrz Nysy. W SIM Opolskie, gdzie stwierdzono nieprawidłowości, przewodniczącym rady nadzorczej był wiceburmistrz Marek Rymarz. Jednak dopiero zewnętrzne kontrole ujawniły tam nieprawidłowości. Czy w ARN była taka kontrola?
- Osobiście składałem wniosek o zlecenie zewnętrznego audytu w spółce, ale rada miejska większością koalicyjną uniemożliwiła taką kontrolę, co mnie zaskoczyło, gdyż zlecenie takiej kontroli zakończyłoby ww. dyskusję. Wyrażałem także na sesji rady miasta możliwość rozpoczęcia takiej kontroli samodzielnie w trybie art. 24 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym i pod koniec marca br. ją rozpocząłem. Pragnę zwrócić uwagę na to, że realizowanie ustawowej funkcji kontrolnej rady jest uniemożliwiane w gminie Nysa, gdyż komisja rewizyjna nie prowadzi takich kontroli (przewodniczącym komisji jest pracownik Spółki ARN), dlatego zrezygnowałem jako pierwszy z członkostwa w tej komisji. Gdy pytałem i zachęcałem członków komisji do przeprowadzenia rzeczywistej kontroli, to nie byli tym zainteresowani. Usłyszałem, że każdy radny może iść samodzielnie na kontrolę i ma do tego pełne prawo. Postanowiłem z niego skorzystać, jednak spotykam się z permanentną odmową uzyskania dostępu do dokumentów spółki ARN.
- Władze Nysy niemal na każdej sesji przekonują, że są transparentne...
- Kiedy na jaw wyszły liczne nieprawidłowości w SIM Opolskie, zapytałem burmistrza, czy jeśli podejmę się takiej kontroli w ramach przysługujących mi uprawnień radnego, to nie będzie mi ona utrudniana przez prezesa ARN. W imieniu burmistrza takie poręczenie złożyła pani wiceburmistrz Ślimak, uzasadniając to tym, że władze Nysy nie mają nic do ukrycia i wszystko jest przejrzyste i transparentne. Nie tylko w gminie ale też w spółce. Zachęcano mnie wręcz do rozpoczęcia takiej kontroli w myśl hasła „nie mamy nic do ukrycia”.
- I co się okazało?
- Rzeczywistość pokazuje niestety coś innego, zupełnie odwrotną sytuację od deklaracji publicznych i przede wszystkim czyni zasadnym pytanie, o to - co tak naprawdę ma do ukrycia zarząd spółki, że wbrew deklaracjom władz gminy Nysa, nie chce udostępnić dokumentacji księgowej albo pod presją udostępnia ją tylko częściowo, zakrywając kluczowe dane o opłatach jakie ponosi spółka z tytułu umów. Kontrola jest najwyższą formą zaufania. Jej przeprowadzenie w ARN rozwieje przecież wszelkie wątpliwości i podejrzenia, których nie brakuje. Uniemożliwianie tej kontroli, wbrew wcześniejszym deklaracjom władz o takiej możliwości, podważa zaufanie do władz Nysy jak i prezesa Bogdana Wyczałkowskiego.
- Ostatnia kontrola, której Pan dokonał miała miejsce 30 czerwca, a na miejscu interweniowała policja.
- Prezes spółki nie zgadzał się na udział świadków, którzy oczywiście nie mieliby dostępu do dokumentów. Bez świadków takiej kontroli nie mogę prowadzić w spółce z uwagi na to, że nie mam zaufania do władz spółki. Podczas kontroli panuje napięta atmosfera. Po tym jak rozpocząłem w marcu kontrolę prezes wytoczył przeciwko mnie prywatny akt oskarżenia za informowanie o faktach z jego przeszłości. Nie mam w tej sytuacji pewności, czy nie będzie dochodzić do prowokacji i nie czuję się tam bezpiecznie.
Obecność policji pomogła także w pozyskaniu kilku umów, jednak z zaczernionymi danymi dot. opłat za usługi.
Wyrok Sądu Najwyższego mówi, że dane z umów spółek gminnych są informacją publiczną i jak do tej pory zarząd ARN nie przedstawił żadnego orzeczenia, które wskazywałoby, że takich danych spółka nie może udostępniać. Odbieram to zatem jako celowe utrudnianie kontroli radnego. Radny ma prawo wglądu w dokumenty i wejścia do pomieszczeń spółki i nie chciałbym, aby za każdym razem utrudniano mi moją pracę. Dlatego konieczna była interwencja policji, bo jak widzimy prezes Wyczałkowski nie jest skłonny do udostępniania dokumentacji, a ja mam do tego prawo. Będę tę sprawę kontynuował, gdyż uważam, że prawo do przejrzystości i transparentności działań spółki gminnej jest nam mieszkańcom ograniczane.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
W tym Paczkowie to też syf kiła i mogiła, miasteczko zdeptane, cwaniactwo i handlarze samochodów szukający frajerów.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.