Reklama

Maja Prusiewicz: Zagrać z orzełkiem na piersi

Nowiny Nyskie
29/03/2025 10:49

Przedstawiamy Waleczne Serca (część XI) - Maja Prusiewicz (ur. 19.07.2005)

Przedstawiamy kolejną siatkarkę NTSK PANS Komunalnik Nysa. Czas na naszą libero - Maję Prusiewicz.

„Nowiny Nyskie” - Jak zaczęła się Twoja kariera siatkarska?
Maja Prusiewicz - W czwartej klasie szkoły podstawowej trafiłam do klasy sportowej o profilu siatkarskim. Tam poznałam swoją późniejszą trenerkę - Marzenę Wakułę i za jej namową trafiłam do klubu MUKS Volley Płock.

- Jak długo grałaś w drużynie z Płocka?
- Cztery lata w drużynie młodziczek, którą prowadził trener Mariusz Kwolek.

- Czy to zbieżność nazwisk z Bartoszem Kwolkiem?
- Mariusz Kwolek to tata Bartka.

- Dlaczego po czterech latach zmieniłaś klub?
- Zadecydowało o tym kilka czynników. Po pierwsze, w klubie z Płocka zaczęły się problemy organizacyjne. Po drugie, chciałam się rozwijać i dlatego mama znalazła mi klub w Kaliszu.

- I tam przyszły pierwsze poważne sukcesy?
- To prawda. Grając w klubie Energa MKS Kalisz wywalczyłam tytuł mistrzni Polski kadetek, wicemistrzowstwo w kategorii kadetek oraz dwa tytuły wicemistrzowskie w kategorii juniorek.

- Nie chciałaś zostać w Kaliszu na dłużej i powalczyć o miejsce w drużynie seniorek?
- Nie. Z sezonu na sezon w klubie tym było coraz gorzej i dlatego zaczełam szukać dobrego klubu, w którym mogłabym się rozwijać. Miałam propozycję z pierwszoligowego klubu, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zaczęłam nerwowo szukać klubu, w którym mogłabym się rozwijać i wtedy z pomocą przyszedł mi mój były trener Grzegorz Kowalczyk. To on skontaktował mnie z menadżerem Darkiem Grzybem, a Darek z kolei zaproponował mi grę w Nysie.

- Z perspektywy czasu żałujesz, że trafiłaś do Nysy?
- Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo zadowolona, że trafiłam do Nysy. Super klub, super dziewczęta i naprawdę cieszę się, że tu gram.

- Grasz na pozycji libero. Nie próbowałaś grać na innych pozycjach?
- Oczywiście, że tak. W młodziczkach grałam na przyjęciu i muszę się pochwalić, że nieźle mi to wychodziło.

- Dlaczego więc nie grasz dalej na przyjęciu?
- Naprawdę nie widać. Bozia wzrostu niestety nie dała.

- Grasz na pozycji libero. Gdzie się czujesz mocniejsza w polu, czy na przyjęciu zagrywki?
- Zdecydowanie w polu. Jeżeli chodzi o przyjęcie zagrywki to też sobie radzę, ale jest to taki element gry, że wciąż się go uczysz.

- Na taką wlaśnie odpowiedź czekałem, bowiem wszyscy jesteśmy pod wrażeniem Twojej gry w polu. Po całym boisku fruwasz niczym jaskółka. Skąd u Ciebie taka szybkość?
- Myślę, że to zasługa tego, że próbowałam też innych dyscyplin sportowych w swoim życiu.

- A możesz nam powiedzieć jakich?
- Koszykówki i lekkiej atletyki. Biegałam sprinty.

- Nie próbowano Cię zwerbować do lekkiej atletyki?
- Próbowano. Zwłaszcza wtedy, gdy na klubowych zawodach lekkoatletycznych zajęłam trzecie miejsce w biegu sprinterskim. Nie dałam się jednak skusić i zostałam przy siatkówce.

- Czy geny sportowe odziedziczyłaś po rodzicach?
- W pewnym stopniu tak. Moja mama Magda uprawiała lekkoatletykę i tańczyła w zespole ludowym. Tato Piotr natomiast pływał. Tak więc sport od zawsze był w naszym domu.

- Czy rodzice wspierają Cię w Twojej sportowej pasji?
- Oczywiście. Starają się na bieżąco oglądać mecze z moim udziałem i bardzo mi kibicują. Co więcej także babcia Lila i dziadek Rysiu zarazili się siatkówką i śledzą moje poczynania na Facebooku.

- W Nysie jeszcze na meczach nie byli?
- Niestety nie. Z Płocka do Nysy daleko, ale już się zapowiedzieli, że na baraże przyjadą.

- Wiem, że jest jeszcze jedna osoba, która bardzo Ci kibicuje. Możesz zdrazić kto to?
- Mój chłopak Marceli. Co prawda mieszka w Warszawie, ale na bieżąco śledzi moje poczynania sportowe.

- Też jest sportowcem?
- Oczywiście. Jest piłkarzem i gra obecnie w IV-ligowej Makowiance Maków Mazowiecki, a w przyszłym sezonie jak się uda będzie grał na boiskach drugoligowych.

- Na jakiej pozycji gra?
- Na środku pomocy.

- Co lubisz robić w czasie wolnym?
- Lubię sobię dobrze zjeść. I dlatego dużo czasu spędzam w kuchni. Niektórzy mówią, że bardzo dobrze gotuję.

- To w takim razie firmowe danie Mai Prusiewicz?
- Makaron z krewetkami.

- Wiem też, że lubisz jeździć na koncerty. Jaką muzykę słuchasz?
- Głównie zespoły zagraniczne, ale i polskich kawałków lubię posłuchać. Zwłaszcza starsze kawałki.

- Jak zostałaś przyjęta w Nysie?
- Bardzo dobrze. Od razu złapałam bardzo dobry kontakt z dziewczętami. Myślę, że dużo nam dał wspólny obóz w Niechorzu.

- Czy wierzysz, że uda się Wam awansować do I ligi?
- Po dwóch wygranych meczach towarzyskich w Sosnowcu i Imielinie jestem przekonana, że tak się stanie.

- Kto Twoim zdaniem będzie naszym najgroźniejszym rywalem w półfinałowym turnieju baraży o I ligę?
- Wydaje mi się, że zespół Karpaty PANS Krosno.

- Maju jesteś najmłodszą naszą zawodniczką. Jak się dogadujesz z niezwykle doświadczoną Anią Kurek?
- Bardzo dobrze i bardzo się cieszymy, że gra razem z nami. Dużo się od niej uczymy.

- Jak Ci się podoba Nysa?
- Nysa to takie zabytkowe miasteczko. Bardzo mi się podoba.

- Twój cel sportowy na najbliższe lata?
- Ja traktuję siatkówkę bardzo poważnie. Więc stawiam sobie najwyższe cele. Ten najbliższy to awans do I ligi. Następnie gra w I lidze. Kolejny etap to Tauron Liga. Docelowo gra z orzełkiem na koszulce. Taka jestem i będę do tego dążyć.

- Maju bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również dziękuję za rozmowę i pozdrawiam wszystkich nyskich kibiców.

Z Mają Prusiewicz
rozmawiał
Krzysztof Centner

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do