
Jak można było przewidzieć drugą turę wyborów prezydenckich we Francji wygrał Emmanuel Macron socjalista, popierany przez europejski i francuski establishment, który zrobił wszystko, żeby zablokować radykalna przeciwniczkę Unii Europejskiej Marie Le Pen. Gdyby wygrała liderka Frontu Narodowego mielibyśmy wkrótce Frexit czyli wyjście Francji z Unii, co oznaczałoby koniec projektu pn. „Unia Europejska” w obecnym kształcie.
Nasuwa się pytanie czy zwycięstwo Macrona, który jest człowiekiem znikąd, politykiem nie mającym własnego zaplecza jest w stanie uratować sytuację wewnętrzną we Francji zagrożonej terroryzmem islamskim, podminowanej najazdem tzw. uchodźców i arabską eksplozją demograficzną. Jak podały przed wyborami francuskie ośrodki badania na 5 mln islamistów żyjących we Francji pracuje jedynie 800 tys. Reszta żywi się socjalem i pasożytuje na pracujących obywatelach.
Przywódczyni Frontu Narodowego Marie Le Pen odniosła i tak ogromny sukces wchodząc do drugiej tury. Za miesiąc zaś odbędą się wybory parlamentarne, w których można się spodziewać „przełożenia” popularności Le Pen na poparcie kandydatów jej partii. Co prawda obowiązujący we Francji system większościowy (dwuturowy JOW) utrudnia radykalnym grupom uzyskanie większości, ale gdyby szacować poparcie dla FN naokoło 35% może to dać znaczącą grupę posłów w parlamencie i dalszy wzrost wpływów tej radykalnie antyislamskiej i antyunijnej partii.
Antyunijne nastroje szerzą się w całej Zachodniej Europie omijają tylko nasz piękny i szczęśliwy kraj. Polacy należą do największych euro entuzjastów co jest pewnym fenomenem godnym wyjaśnienia. Nikt bowiem nie potrafi przekazać obywatelom III RP wiarygodnego bilansu zysków i strat jakie Polska ma w związku z wejściem do struktur Unii. Bo przecież to nie tylko dotacje płyną z Brukseli, ale ponosimy także niemałe koszty przynależności. Nadregulacja rynku, otwarcie naszej gospodarczej przestrzeni dla silniejszych gospodarek sprawiło, że w gruncie rzeczy dawno już utraciliśmy gospodarczą suwerenność. Nie ma w istocie żadnego polskiego produktu, który byłby „polską marką”. A po to by ściągnąć do Polski jakieś montownie musimy inwestorom dawać ogromne przywileje finansowe, podatkowe czy wręcz dopłaty. O podobnych luksusach polski przedsiębiorca może tylko pomarzyć.
Podobnie ogromnym obciążeniem dla gospodarczego rozwoju są unijne regulacje w każdej dziedzinie, narzucane nam obciążenia – jak choćby opłaty za emisję dwutlenku węgla – co dla polskiej gospodarki jest poważnym obciążeniem.
Wszystko to jednak nie przekłada się na krytykę Unii, która w propagandzie trafiającej do polskiego widza przedstawiana jest zawsze jako dobroduszna i obsypująca Polaków prezentami „ciotka”.
Trudno się zatem dziwić, że przeciętnemu obywatelowi Unia kojarzy się tylko dobrze, zwłaszcza, że Polacy – wobec braku pracy w kraju - ratują się emigracją i osiedlaniem i pracą w krajach Unii. Gdybyśmy zatem zaczęli kwestionować naszą przynależność trzeba by także zrezygnować z możliwości swobodnego podróżowania po Europie. Takie są – jak sądzę – korzenie polskiego euro entuzjazmu.
Tymczasem nasze elity rządzące, które też należą do euro entuzjastów, wraz ze zwycięstwem Macrona znalazły się w sytuacji kłopotliwej. Francuski prezydent w kampanii kilkakrotnie groził Polsce surowymi sankcjami, a Jarosława Kaczyńskiego zakwalifikował do polityków tego samego rzędu co Putin i Erdogan. I co teraz ma zrobić polski minister Spraw Zagranicznych? Jak ma postąpić nasza premier? Wystawić żąbojadom rachunek za 39 rok? ŻĘ nie przyszli nam z pomocą?
A może jakąś wojnę gospodarczą Francji wypowiedzieć? Ogłosić bojkot francuskich serów i wina? Nie wyświetlać francuskich filmów i nie puszczać piosenek? Coś minister Waszczykowski powinien zrobić. Wszystko ma swoje granice. Żeby szefa PiS zrównać z Putinem? I za co? Za tych parę Caracali?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie