
Przedstawiamy Waleczne Serca (część I) - Anna Śmidowicz (ur. 6.03.1998)
Przez trzynaście najbliższych tygodni będziemy przedstawiać siatkarki NTSK PANS Komunalnik Nysa, czyli zespół, z którego cała i to nie tylko siatkarska Nysa jest dumna. Jako pierwszą poprosiliśmy o wywiad naszą rozgrywającą i co najważniejsze kapitan zespołu - Anię Śmidowicz.
„Nowiny Nyskie” - Aniu zacznijmy od początku. Gdzie rozpoczęłaś swoją karierę siatkarską i w w jakim wieku?
Anna Śmidowicz - Stare dzieje, ale zawsze to mile wspominam. Chodziłam do Szkoły Podstawowej nr 97 we Wrocławiu i tam w III klasie zaczęłam się bawić siatkówką. Trenowaliśmy wówczas dwa razy w tygodniu. Mam naprawdę super wspomnienia z tego okresu.
- To szkolne wspomnienia, a kiedy trafiłaś do profesjonalnego klubu?
- W wieku 13 lat. Wtedy to rozpoczęłam regularne treningi w Impelu Wrocław. Najpierw jako młodziczka, później kadetka, a zakończyłam swoją przygodę w Impelu jako juniorka.
- Z tego co wiem zakończyłaś swoją przygodę z Impelem z dużym przytupem?
- To prawda, zdobyłyśmy brązowy medal mistrzostw Polski w kategorii juniorek.
- W seniorskiej siatkówce zadebiutowałaś w Świdnicy?
- Tak. Moim pierwszym klubem seniorskim była Polonia Świdnica. W klubie tym grałam jeden sezon. Kolejny sezon rozegrałam w barwach drużyny MGLKS Sobieski Oława. Po roku gry w Oławie wróciłam do Świdnicy i grałam przez sezon w drużynie MKS Ignerhome Świdnica.
- I przyszedł ten moment, na który czekała cała siatkarska Nysa. Ania Śmidowicz trafiła do drużyny NTSK PANS Komunalnik Nysa. Z pespektywy czasu jesteś zadowolona, że trafiłaś do nyskiego klubu?
- Nie tylko zadowolona, ale bardzo zadowolona. Nyski zespół z sezonu na sezon się rozwija. I to ze względów sportowych jest super. Ale to nie tylko ze względów sportowych czuję się w nyskim zespole bardzo dobrze. Świetnie dogaduję się z trenerem Andrzejem Roziewiczem. To naprawdę bardzo dobry człowiek. Tak więc czuję się w nyskim klubie jak u siebie w domu.
- A jak czujesz się w naszym mieście?
- Nie będę ukrywać, że nie wyobrażałam sobie, że mogę mieszkać gdzieś poza Wrocławiem. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Teraz muszę zweryfikować nieco swoje wyobrażenia. Moje takie drugie miejsce na ziemi poza Wrocławiem to właśnie Nysa.
- Jesteś kapitanem tego niezwykle walecznego zespołu. Jakie obowiązki ma kapitan tak ambitnej drużyny?
- Takie jak każdy kapitan. Jestem takim komunikatorem na linii drużyna - trener. Muszę zachować zimną krew na boisku i dbać o atmosferę i morale w zespole. Staram się też pomagać wszystkim zawodniczkom w miarę swoich możliwości.
- Grasz na rozegraniu. Jesteś pierwszą opcją w tym sezonie trenera Roziewicza. Czy to duże dla Ciebie obciążenie?
- Zdecydowanie nie. Wierzę w swoje umiejętności i cieszę się, że trener na mnie stawia. Tym bardziej że zawsze mogę liczyć na Justynę Zych, która jest świetną zawodniczką. Super się uzupełniamy i to jest najważniejsze. Myślę, że mogę tak w imieniu Justyny jak i swoim powiedzieć, że zawsze na siebie możemy liczyć. Prywatnie bardzo się lubimy i szanujemy, a to też w siatkówce jest bardzo ważne. Justyna, która grała w wyższych ligach bardzo często udziela mi rad, które są dla mnie bardzo cenne. Po prostu nie ma między nami niezdrowej rywalizacji.
- Obserwując Was na boisku wydaje się, że atmosfera w zespole jest znakomita?
- Oczywiście. Wszystkie bardzo się lubimy i cieszę się, że to widać na boisku. Oczywiście zdarza się, że coś tam zaiskrzy, ale bardzo szybko to sobie wyjaśniamy i wszystko jest jak w najlepszej rodzinie.
- Aniu jesteś rozgrywającą, ale jakie zagranie sprawia Ci największą frajdę?
- Oczywiście kiwka. To takie zagranie, które zawsze rozgrywającej sprawia najwięcej radości. Oczywiście dużą frajdę mam gdy uda mi się blokiem powstrzymać atak rywalek. I to co najważniejsze, bardzo lubię się przepychać na siatce z dużo wyższymi ode mnie środkowymi. Mogę zapewnić, łatwo ze mną nie mają.
- Nic nie wspomniałaś o zagrywce, a to też Twój wielki atut. Czy zagrywce poświęcasz dużo czasu na treningach?
- To zależy od trenera, ale często trenujemy ten element gry. Staram się kierunkowo zagrywać i te kierunki właśnie doskonalę na treningach.
- Kapitanie z kim w drużynie masz najlepszy kontakt?
- Myślę, że ze wszystkimi zawodniczkami. My naprawdę świetnie się czujemy w swoim towarzystwie. Bardzo lubimy ze sobą rozmawiać i trudno jest mi wybrać tę jedną zawodniczkę.
- A gdybym nadal naciskał?
- To zdecyduję się na Zuzię Michalik. My nadajemy na tych samych falach i to nie tylko na parkiecie.
- Czy w swoim życiu uprawiałaś inne dyscypliny sportowe?
- Tylko w szkole. W gimnazjum i liceum grałam w piłkę ręczną i koszykówkę. Startowałam też w zawodach lekkoatletycznych.
- Aniu słyszałem też, że świetnie tańczysz. Ile w tym prawdy?
- A skąd takie wieści redaktorze? Muszę jednak przyznać, że wieści sprawdzone. W szkole podstawowej chodziłam do grupy tanecznej. Później jednak rodzice zasugerowali mi, że cieżko bedzie mi te dwie moje wielkie pasje pogodzić i zdecydowałam się na siatkówkę. Sentyment do tańca jednak pozostał.
- Cel na ten sezon?
- Nie może być inny jak awans do I ligi. Wiem, wiem, nie będzie łatwo, ale my wierzymy w swoje umiejętności i zamierzamy grać o najwyższe cele.
- Przed Wami jeszcze wiele meczów drugiej rundy, ale tak naprawdę tylko jeden rywal z najwyższej pólki - UKS Sokół 43 AZS AWF Katowice i zdecydowana przewaga w ligowej tabeli. Czy to oznacza, że kolejne mecze potraktujecie ulgowo?
- Walczyć będziemy tak jak dotychczas. Nikomu nic nie podarujemy. Chcemy wygrać ligę z kompletem punktów i mam nadzieję, że uda nam się to zrobić. Nawet na moment nie możemy tracić koncentracji. Musimy nabrać pewności siebie przed turniejem barażowym o wejście do I ligi.
- Zainteresowania poza sportem?
- Skończyłam kosmetologię, więc pielęgnacja skóry, cery, makijaż i robienie paznokci jest tym, co umiem i lubię robić.
- Słyszałem też, że lubisz słuchać muzyki. Prawda czy fałsz?
- Prawda. Bardzo lubię słuchać muzyki. Wszystko co mi wpadnie w ucho. Nawet tej ciężkiej muzyki, a to zawdzięczam mojemu tacie, który jest naprawdę bardzo dobrym perkusistą.
- Wiem, że rodzina to dla Ciebie bardzo ważne słowo i wiem też, że rodzina mocno Cię wspiera i stara się być na Twoich meczach. Czy to dla Ciebie ważne wsparcie?
- Oczywiście, że tak. To najważniejsze wsparcie. Zawsze się wzruszam, kiedy rozmawiam o swojej rodzinie. I tak też jest i tym razem. Rodzina to dla mnie synonim słów bezpieczeństwo i azyl. Dlatego jestem bardzo wdzięczna rodzicom za wsparcie i za to kim jestem. Bardzo ich kocham i dziękuję, że cały czas mnie wspierają.
- W tym sezonie dołączyła do Waszego zespołu bez wątpienia wielka gwiazda polskiej siatkówki - Ania Kurek. Czy złapałyście z Anią wspólny język?
- Nie będę ukrywać, że na początku troszkę obawialiśmy się jak będzie się układać nasza współpraca z tak utytułowaną zawodniczką. Bardzo szybko okazało się jednak, że Ania to bardzo skromna i niezwykle sympatyczna zawodniczka. Nie daje nam zauważyć, że jest dużo bardziej doświadczoną zawodniczką. Co więcej, przekazuje nam wiele niezwykle cennych rad, z których staramy się korzystać. Jaką bym piłkę nie wystawiła wiem, że Ania zawsze coś z tym zrobi. Nigdy nie gwiazdorzy i traktuje nas tak samo jak i my ją. Naprawdę świetna koleżanka i cieszę się, że mogę z nią grać w jednej drużynie.
- Na koniec najważniejsze pytanie - czy Śmido nadal będzie nas cieszyć swoją grą w następnym sezonie?
- Na to pytanie za wcześnie na definitywną odpowiedź. Jeżeli już mam coś odpowiedzieć to powiem tak - jeszcze mam rok studiów. To po pierwsze. Po drugie, marzę o tym, żeby w tym sezonie świętować awans do I ligi. Po trzecie, bardzo bym chciała zagrać na parkietach pierwszoligowych. Co z tego wynika. Wnioski niech sobie każdy z kibiców wyciągnie sobie sam.
- Aniu bardzo dziękuję za ten wywiad i przekazuję Ci w imieniu swoim i wszystkich kibiców siatkarskich w Nysie podziękowania za to co robisz dla kobiecej siatkówki w Nysie.
- Ja również dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na parkiecie siatkarskim.
Z Anią Śmidowicz
rozmawiał
Krzysztof Centner
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie