Reklama

Państwo bez żadnej polityki czyli Putin na nas pluje

10/01/2020 10:05

Państwo bez żadnej polityki

 

Stało się w końcu to czego spodziewałem się od dawna – prezydent Rosji Putin bezceremonialnie zbluzgał Polskę za „antysemityzm” i za pomoc Hitlerowi w wywołaniu II wojny. Z miejsca nasz premier wydał oświadczenie prostujące liczne kłamstwa Putina. Oświadczenie poparli dyplomaci z krajów NATO co zostało uznane przez polityków rządzącego obozu za sukces – bo nie jesteśmy osamotnieni. Nieśmiało zauważam, że w 1939 r. też nie byliśmy osamotnieni.

 

Kogo może opluć Putin?

Najpierw – Szanowny Czytelniku – odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego Putin nie zaatakował Węgier, które aż do 1944 roku były wręcz sojusznikiem Hitlera, a ich wojska walczyły na froncie wschodnim? Dlaczego nie zaatakował Rumunii, Francji, Wielkiej Brytanii, a dokopał Polsce?

Odpowiedź jest w istocie prosta. Prezydent Rosji nie atakował Węgier rządzonych przez Orbana, bo z Węgrami robi interesy, a Victor Orban nie atakuje Rosji. Victor Orban w nosie ma czy Ukraina została zaatakowana przez Rosję i nie obchodzi go utrata Krymu, przynajmniej na tyle go nie obchodzi, że oprócz zdawkowych wyrazów oburzenia węgierski przywódca nie uważa, że jego celem jest zwalczanie wpływów rosyjskich gdzie tylko się da. Orban to niegłupi gość, który wie, że zadaniem narodowego lidera jest dbać o interesy własnego narodu, a nie widać co mogliby Węgrzy zyskać ustawiając się w roli wroga Rosji. Przypomnę naszym „politykom”, że Węgrzy - choćby za 1956 rok - mogliby mieć znacznie więcej urazów do Rosji niż my.

Podobnie nie angażują się w szkodzenie Rosji Czesi, Rumuni nie mówiąc już o Niemcach. Jedynie my dumnie pchamy paluchy między drzwi i dokuczamy Putinowi gdzie tylko możemy. Polska – zwłaszcza pod obecną władzą PiS – ustawia się w roli nieprzejednanego wroga Rosji. Domagamy się sankcji za zajęcie Krymu, mówimy o „rosyjskiej napaści” – chociaż Ukraina, której interesów tak bronimy, nie jest w stanie wojny z Rosją. Ukraina sprzedaje Rosji broń i to za wiele milionów dolarów rocznie. W obronie Krymu nie poległ ani jeden ukraiński żołnierz, a wielu wręcz przeszło na rosyjską stronę. Tylko my Polacy stoimy nieugięcie za tym, żeby Rosja Krym Ukrainie oddała, bo nie zgadzamy się na zmiany terytorialne. No dobrze, a jak w latach 90. rozpadała się Jugosławia to wolno było siłą oderwać od Serbii Kosowo? Wolno było samolotom NATO bombardować miasto Belgrad? I to nie była wojna? To nie były zmiany terytorialne dokonywane siłą?

 

Nie lubię Ruskich! (pierogów)

Polska sama ustawiła się w roli nieprzejednanego wroga Rosji – nie mając w tym żadnego, ale to żadnego interesu. Wręcz prowadzimy działania antyrosyjskie kosztem naszych narodowych interesów. Można by listę tych strat gospodarczych – jak choćby embargo, za które zapłaciliśmy zakazem eksportu naszych jabłek do Rosji – ciągnąć. Wszak głównym punktem jest rosyjski gaz, który nie może być droższy od amerykańskiego LPG. Nie może – bo amerykański gaz trzeba skroplić, wpompować na statek, przepłynąć ocean, wypompować w polskim porcie a to wszystko kosztuje znacznie więcej niż po prostu wpompować gaz do rurociągu na Syberii i przepompować go do Polski i dalej na zachód. To, że kupno rosyjskiego gazu jest opłacalne pokazują nam Niemcy, którzy właśnie z Rosją budują już drugi Nord Stream.

A my? My odrzuciliśmy za Buzka rosyjską propozycję wybudowania drugiej nitki gazociągu Jamalskiego przez terytorium Polski, bo ten gazociąg miał omijać Ukrainę, a my przecież bronimy Ukrainy. Za przesył gazu Jamalem-2 mieliśmy dostawać rok w rok kilka miliardów dolarów. I teraz, kiedy Niemcy z Rosją budują drugą nitkę Nord Stream na dnie Bałtyku, my robimy wszystko, żeby im przeszkodzić. Dlaczego? To jak te Ruskie mają ten gaz w Europie sprzedawać? W workach nosić?

Polityka Polski jest jawnie wroga wobec Rosji – i powtarzam to od długiego czasu – bez żadnej realnej przyczyny. To my tak określiliśmy naszą politykę i potem, na siłę dopasowujemy do niej uzasadnienia, na siłę naginamy fakty.

Jak choćby teorię o „wojnie hybrydowej” i rzekomym stałym zagrożeniu militarnym ze strony Rosji. Tak jakbyśmy byli ślepi na fakt, że nie ma już Związku Sowieckiego, a Rosja nie eksportuje na zachód jakiejś ideologii, ale chce sprzedawać swój gaz.

Politycy głównie PiS przodujący w tej antyrosyjskiej narracji, (ale nie tylko) jakby zatrzymali się w swoim rozumieniu świata na etapie roku 1980. Za komuny, kiedy rzeczywiście ZSRR dominował nad nami, tradycyjna niechęć Polaków do „Ruskich” kwitła tym silniej w społeczeństwie, im bardziej ówcześni rządzący starali się uprawiać politykę przyjaźni i obcałowywali się z Breżniewem. W czasie krakowskich Juwenaliów jeden ze studentów nosił koszulkę z napisem: „Nie lubię Ruskich” – a z tyłu – wyjaśnienie - „Pierogów”.

Wiadomo – nie wolno było wtedy mówić o Katyniu, o wywózkach na Sybir w 1940 itd. itp. Ale to już minęło, a trzeba też pamiętać, że komunizmu wszak nie wymyślili Rosjanie i że Rosja była być może najbardziej poszkodowanym przez tę ideologię – krajem. W końcu tacy - dajmy na to - Trocki, Dzierżyński nie byli Rosjanami.

 

Najpierw kible na dworcu! Krym odwojujemy potem!

Atak Putina na Polskę był oczywiście perfidny, opierał się na kłamstwach, ale przecież w polityce takie metody się stosuje. Putin zaadresował swoje wystąpienie - w oczywisty sposób - do środowisk żydowskich, domagających się od Polski odszkodowań – setek miliardów dolarów, za tzw. mienie bezspadkowe. Dodajmy, że nasi sojusznicy – czyli Amerykanie – te żądania popierają. Kongres USA przyjął słynną ustawę 447, w której zobowiązuje administrację prezydencką do wywierania na Polskę presji, dla spełnienia żądań Światowego Kongresu Żydów. No i prezydent Rosji swoim oświadczeniem daje jasny sygnał: „Jestem po waszej stronie – Towarzysze Żydzi! Przeciwko tym wrednym Polaczkom – urodzonym antysemitom!”.

Oj niedobrze! Ja rozumiem, że USA stoi za nami murem, ale z której strony muru jest Putin?

Fakt, że kilkudziesięciu dyplomatów na całym świecie popiera premiera Morawieckiego i tłumaczy, że Polacy nie są antysemitami, i że nie my wywołaliśmy wojnę – nie jest żadnym sukcesem. To potężna porażka, że właśnie Polska musi się w 80 lat po wybuchu II wojny tłumaczyć, że jej nie wywołała. To jest „sukces” żgania Rosji po nosie od wielu lat. Oskarżania o wywołanie wojny i „okupację” taką samą jak niemiecka – co jest też naciąganiem historycznych faktów pod naszą interpretację. Ale nawet gdyby to była stuprocentowa prawda, że Stalin i Hitler byli w istocie tacy sami, to jednak coś się na świecie zdarzyło od 1941 do 1945 roku. To Stalin wygrał wojnę z Hitlerem i dzięki Bogu, bo ten diabeł Adolf wymordowałby nas co do jednego.

Armia Czerwona nie przyniosła nam wyzwolenia – ale ocalenie. Politycznie wyzwoliliśmy się po 1989 roku.

Z kolei dla Rosji współczesnej Wojna Ojczyźniana to wręcz mit założycielski wyrosły na niezwykłym bohaterstwie żołnierzy – w tym głównie Rosjan, których miliony zginęły na froncie. Na obecnym terytorium Polski poległo ich 600 tys. I my teraz, za PiS-owskich rządów zawzięliśmy się burzyć ich pomniki. Bardzo to rozsądne posunięcie!

Owszem Stalin był zbrodniarzem, ale dla nas wygrana Hitlera oznaczałaby pewną śmierć naszego narodu. I – oczywiste jest, że zmieniając granice dbał głównie o swoje interesy, ale w końcu to Stalin dał nam i Wrocław, i Szczecin i… naszą Nysę. W wersji angielskiej granica miała biec na Nysie Kłodzkiej, a więc nasze miasto byłoby miastem granicznym. To ten zbrodniarz Stalin wywalczył dla nas Dolny Śląsk i połowę Prus. Polityka rozumna wymaga uznania faktów nie tylko w świetle „naszej prawdy”. Wydarzenia historyczne były skomplikowane i ich egzegeza nie może polegać na tym, że wszyscy uznają polską wersję historii. A jak widać – po oświadczeniu Putina - inne wersje historii mogą być dla nas bardzo bolesne i kosztowne. Choć są nieprawdziwe, bo żadna „polityczna” wersja historii prawdziwa do końca nie jest. Nasza też.

I niestety my sami wleźliśmy w ten zaułek prowadząc ślepą politykę antyrosyjską. Już ponieśliśmy dotkliwe koszty takiej polityki, a kto wie co będzie dalej.

Świetnie jest być w NATO, świetnie mieć wizy do USA, ale byłoby jeszcze świetniej mieć dobre relacje i z Rosją, i z Niemcami, i z Ukrainą, i w ogóle ze wszystkimi sąsiadami. Handlować ze wszystkimi, prowadzić wymianę kulturalną ze wszystkimi, pomagać i łagodzić konflikty a nie je eskalować.

Nie jesteśmy jakimś mocarstwem, które ma nawracać cały świat, uczyć wszystkie narody demokracji, bronić wolności w Gruzji, w Iraku i gdzie tam jeszcze wezwą nas sojusznicy. Najpierw martwmy się Polską. Żeby tu drogi były dobre, sądy żeby działały, pociągi przyjeżdżały na czas, a na dworcach żeby były kible.

A jak już to załatwimy, to potem zajmiemy się odwojowaniem Krymu.

Janusz Sanocki

PS

Na moją poselską interpelację co nam szkodzi budowa Nord Stream nie uzyskałem praktycznie żadnego wyjaśnienia od ministra spraw zagranicznych, poza szeregiem frazesów i propagandowych banałów. Widocznie moje pytania były tendencyjne.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do