
Moje dzieci i wnuki, które odwiedziły stolicę zmobilizowały mnie do wyrwania się z sejmowych murów i ruszenia „na Warszawę”. Czasu w piątkowe popołudnie wystarczyło na wizytę Centrum Nauki „Kopernik”, a konkretnie w planetarium, ale tym bardziej wrażenie jakie wywarł na nas wszystkich seans „Trzeci wymiar życia” – było ogromne. Wszystkich, którzy zabłądzą do stolicy, zachęcam do udania się na Wybrzeże Kościuszkowskie i skorzystania z programu C.N. „Kopernik”.
Film „Trzeci wymiar życia” – oglądany oczywiście w trzech wymiarach – opowiada o poszukiwaniu życia we wszechświecie. Zaczyna się więc od prezentacji budulca życia czyli białek, cząsteczki DNA i to już jest fascynujące, kiedy z głębi przestrzeni (oglądanej przez trójwymiarowe okulary) spada na ciebie cząsteczka DNA, z jej skomplikowana budową. Kiedy możesz wejść w jej wnętrze i zobaczyć jak złożona jest struktura – jedna z wielu, dzięki którym życie jest w ogóle możliwe.
Oczywiście natychmiast nasuwa się refleksja i pytanie – czy jest możliwe, żeby tak złożona, skomplikowana struktura powstała na drodze przypadku? Ot - wiał wiatr, błyskały pioruny i w zupie aminokwasów zagotowało się i łup – powstało DNA. Najpierw jakiejś prostej komórki, a potem znów biły pioruny i z prostej komórki na skutek przypadkowego darzenia powstała ryba, potem kijanka, potem żaba, potem szympans, a w końcu człowiek, który jak wiadomo „Brzmi dumnie”.
Nauka współczesna ma już bogate instrumentarium zarówno techniczne jak i teoretyczne i możemy obliczyć prawdopodobieństwo takich teoretycznych zdarzeń. Wynosi ono zero. Nie ma szans, żeby życie – oparte na tak starannie celowych strukturach jak DNA mogło powstać na drodze przypadku. Co więcej -znana nam przyroda nie ma w sobie żadnego mechanizmu (prawa), wg którego z prostych elementów samoczynnie powstawałyby bardziej skomplikowane struktury. Wręcz przeciwnie – znana i powszechnie obowiązująca w znanym nam świecie druga zasada termodynamiki, mówi że układy skomplikowane, pozostawione same sobie rozpadają się na coraz bardziej proste, że bałagan czyli entropia w przyrodzie rośnie.
Ale nawet posiadając super laboratoria, mikroskopy techniki laserowe człowiek współczesny nie jest w stanie wyprodukować ani jednej, najprostszej choćby formy życia.
Wszystko to razem wzięte do kupy, stawia w bardzo trudnej sytuacji teorie ewolucji darwinowskiej, albowiem wobec stopnia komplikacji celowości obserwowanej w przyrodzie teoria ta staje się po prostu nieprawdopodobna. W Stanach Zjednoczonych – gdzie naukowcy są bardziej odważni – wielu biologów zakwestionowało dziś teorię Darwina i wręcz mówią oni o życiu jako o „inteligentnym projekcie”. Nieuchronnie przychodzi w tym momencie opis stworzenia świata z Księgi Rodzaju – czytany niedawno w świąteczną niedzielę w naszych kościołach. Niezależnie zresztą od tego czy ktoś role Wielkiego Inżyniera przypisuje Bogu, czy tak jak Erich von Daeniken – kosmitom, celowość form na których zbudowane jest życie i celowość całego wszechświata aż bije w oczy.
Takie właśnie refleksje naszły mnie kiedy w planetarium „Kopernika” bombardowały mnie cząsteczki białka, molekuły DNA i kiedy – dzięki technice trójwymiarowego spektaklu - wchodziliśmy w ich niebywale skomplikowaną i celową budowlę.
Potem było jeszcze bliżej Księgi Rodzaju, kiedy film zaczął opowiadać o naszym układzie słonecznym galaktyce a w końcu o wszechświecie. Czy ktoś z nas jest w stanie wyobrazić sobie odległości rzędu miliona lat świetlnych – czyli odległość, którą światło przebywa w ciągu miliona lat? I czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić wszechświat, który wg szacunków fizyków liczy sobie 13,82 mld lat jakie upłynęły od Wielkiego Wybuchu?
Czym wobec tych wielkości jest człowiek - mniej niż pyłek na wielkiej scenie wszechświata - roszczący sobie prawo do decydowania o życiu innych?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie