
W hali sportowej Ośrodka Sportowego Szopienice w Szopienicach rozegrany został mecz PlusLigi, w którym miejscowy GKS Katowice zmierzył się z nyską Stalą.
GKS Katowice - Stal Nysa 3 : 2 (23 : 25, 20 : 25, 25 : 21, 25 : 18, 15 : 12)
GKS KATOWICE: Jan Nowakowski, Miłosz Zniszczoł, Jakub Jarosz, Adrian Buchowski, Jan Firlej, Kamil Kwasowski - Dustin Watten (libero) oraz Jakub Szymański, Jakub Nowosielski, Emanuel Kohut, Dawid Ogórek (libero), I trener Grzegorz Słaby, II trener Damian Musiak.
STAL NYSA: Marcin Komenda, Zbigniew Bartman, Michał Filip, Moustapha M’Baye, Bartłomiej Lemański, Łukasz Łapszyński - Michał Ruciak (libero) oraz Maciej Zajder, Bartosz Bućko, Wassim Ben Tara, Patryk Szczurek, Kamil Dembiec (libero), I trener Krzysztof Stelmach, II trener Wojciech Janas.
Sędzia pierwszy: Piotr Skowroński
Sędzia drugi: Marek Heyducki
Komisarz: Edward Superlak
Obie drużyny przystąpiły do tego spotkania w w zgoła różnych nastrojach. Stal po bolesnej porażce z mistrzem Polski chciała pokazać, że stać ją na skuteczną grę w PlusLidze. GKS po efektownej wygranej w Suwałkach chciał podtrzymać zwycięską passę. Mecz nieco lepiej rozpoczęli katowiczanie, którzy skutecznie atakowali na skrzydłach i czujnie grali w bloku obejmując prowadzenie 7:5. Gospodarze przez dłuższy czas utrzymywali prowadzenie, jednak nasi zawodnicy nie zamierzali tak łatwo się poddać. Widać było że to już nie ten sam zespół co w meczu z mistrzem Polski. Nysanie grali niezwykle ambitnie, pokazując, że potrafią walczyć jak równy z równym z zespołami PlusLigowymi. Po mocnym ataku i asie serwisowym Zbigniewa Bartmana było już 10:10. Między zespołami wywiązała się zacięta walka, po stronie GKS-u punktował Jakub Jarosz, natomiast Stal nadrabiała blokiem i w połowie seta to podopieczni Krzysztofa Stelmacha zbudowali dwupunktową przewagę (16:14). Dopiero as serwisowy Jakuba Jarosza pozwolił im całkowicie zniwelować straty (19:19). W końcówce Jan Firlej najpierw popełnił błąd podwójnego odbicia, a następnie zepsuł zagrywkę i Stal miała piłkę setową, którą wykorzystał świetnie grający Zbigniew Bartman (25:23).
Początek drugiej partii był bardziej wyrównany niż pierwszej. Przy stanie 4:4 po skutecznych atakach Łukasza Łapszyńskiego oraz Michała Filipa nasz zespół wyszedł na dwupunktowe prowadzenie. As serwisowy Jakuba Szymańskiego i blok na Bartmanie pozwoliły katowiczanom doprowadzić do wyrównania (11:11). Gra toczyła się punkt za punkt, jednak inicjatywa była po stronie naszego zespołu, który popełniał mniej błędów niż gospodarze (18:16). W końcówce drugiego seta siatkarze Stali utrzymali koncentrację, której brakowało ich rywalom. Mocny serwis Łapszyńskiego utrudnił rozegranie GKS-owi, a później dobrze zafunkcjonował nyski blok i seta atakiem z drugiej linii zakończył Łukasz Łapszyński (25:20).
Początek trzeciej odsłony meczu należał do katowiczan, których nie zniechęciły dwie przegrane partie. Drużyna z Katowic bardzo szybko objęła trzypunktowe prowadzenie (4:1). Siatkarze Stali popełniali coraz więcej błędów, w ataku nie mylili się natomiast gospodarze i to GKS prowadził 7:2. Gospodarze utrzymywali prowadzenie, kolejnego asa serwisowego zanotował Jakub Szymański, skutecznie na środku atakował Emanuel Kohut i było już 13:6). W drugiej części seta w zespole z Nysy na boisku pojawili się zmiennicy, którzy nie odmienili obrazu gry nyskiej drużyny. Zawodnicy GKS-u spokojnie doprowadzili przewagę do końca seta, mimo asa Zbigniewa Bartmana, a ostatni punkt zdobył Kamil Kwasowski (25:21).
W czwartej partii siatkarze Stali powrócili do skutecznej gry z dwóch pierwszych setów, natomiast katowiczanie ponownie zaczęli popełniać więcej błędów i było już 3:5. GKS doprowadził jednak do wyrównania po ataku Kamila Kwasowskiego i przejściu linii 3. metra przez jednego z zawodników z Nysy (9:9). Trzy asy serwisowe Kwasowskiego pozwoliły gospodarzom na objęcie prowadzenia, które stopniowo powiększali (17:10). GKS nie miał problemów by doprowadzić przewagę do końca, a seta ponownie zakończył Kamil Kwasowski (25:18).
Tie-break rozpoczął się od wyrównanej walki i mocnych uderzeń po obu stronach (3:3). Podopieczni trenera Stelmacha objęli jednak prowadzenie po skutecznym ataku Moustaphy M’Baye i błędzie zespołu miejscowego (5:3). Niezmiennie skuteczny był duet Jarosz - Kwasowski i gospodarze w połowie seta doprowadzili do wyrównania (7:7). Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt do samego końca seta – ostatecznie po zaciętej walce triumfowali katowiczanie, a mecz zakończyło autowe uderzenie Michała Filipa (15:12).
Borażka boli, bowiem był to naprawdę bardzo dobry mecz nyskiego zespołu i wielka szansa na komplet punktów. W Katowicach się nie udało, ale może się uda w Warszawie. Nasz zespół walczy i z tego należy się cieszyć.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jak nic - idą na mistrza!