
Policjanci zostali powiadomieni, że pijany kierowca najechał na betonowe ogrodzenie w okolicach ulicy Bohaterów Warszawy w Głuchołazach. Kierowca miał zostać ujęty przez świadka. Do zdarzenia doszło w miniony wtorek około godziny 18.30.
- Ustalono, że 69-letni kierujący samochodem marki Opel w wyniku wykonywania nieprawidłowego manewru skrętu najechał na betonowe ogrodzenie. Kierowca został przebadany pod kątem trzeźwości. Jak się okazało, miał on blisko promil alkoholu w wydychanym powietrzu – przekazała st. sierż. Janina Kędzierska, oficer prasowy KPP w Nysie.
Mężczyźnie zostało zabrane prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny. Sprawa trafi do Sądu.
[EDIT]
Do naszej redakcji zgłosił mężczyzna, który wraz z kolegą dokonał obywatelskiego zatrzymania i nie zgadza się z ustaleniami policji.
- Wracaliśmy z pracy, kiedy na skrzyżowaniu ulic Curie–Skłodowskiej i Boh. Warszawy. zobaczyliśmy stojący samochód z rozbitym przodem. Jego kierowca, pomimo że auto miało wyłączony silnik, zachowywał się tak, jakby chciał je uruchomić. Próbował wbić bieg, ale bez sprzęgła. Słychać było jeden wielki zgrzyt. Kiedy wysiadłem z auta zobaczyć, co się dzieje, to przez uchylone okno Opla poczułem silną woń alkoholu od kierowcy - relacjonuje naoczny świadek, który zabrał kierowcy kluczyki i kazał mu wysiąść, czym uniemożliwił mu jazdę. Podkreśla, że auto nie rozbiło się na ogrodzeniu na Boh. Warszawy, tylko stało się to na ul. Parkowej w zdroju. – Pijak rozbitym samochodem przejechał pół miasta, mógł kogoś zabić po drodze! Wszystko pod okiem miejskiego monitoringu! – dodaje. Zatrzymany kierowca powiedział mu, że jechał do mechanika naprawić auto.
To nie koniec kontrowersji w tej sprawie. Jak mówi, policja na miejsce zdarzenia przybyła dopiero po godzinie, a straż miejska w ogóle się tam nie pofatygowała, choć miała może 2 minuty ze swojej siedziby. - Zadzwoniliśmy na policję, ale przez godzinę nikt się nie zjawiał. Zepchnęliśmy auto z drogi i czekaliśmy. Kiedy przyjechał patrol, to okazało się, że jest z Paczkowa! Pijak miał godzinę na wytrzeźwienie – bulwersuje się mieszkaniec Głuchołaz. Dodaje, że w tym czasie na miejsce zaczęli się schodzić znajomi kierowcy, którzy zaczęli wyzywać osoby, które go zatrzymały od konfidentów! - Chcieli, żebyśmy go puścili, że nie ma sprawy, skoro policja nie przyjechała – dodaje.
Kiedy policjanci przybyli na miejsce zatrzymali kierowcę i pojechali z nim na Komisariat Policji w Głuchołazach. Tam też udały się osoby, które dokonały obywatelskiego zatrzymania. – Jako świadkowie składaliśmy zeznania. Kiedy wychodziliśmy okazało się, że pijaka zawożą do Nysy na badanie, bo w Głuchołazach zepsuł się alkomat! Miał więc kolejną godzinę na wytrzeźwienie. Podawana przez policję liczba promili jest więc zaniżona, bo od momentu zatrzymania do badania minęło 2 godziny – złości się świadek. Dodaje, że kierowca był tak pijany, że momentami nie wiedział co się dzieje i gdzie jest.
Świadek zwraca uwagę na coś jeszcze, że w aucie wystrzeliły poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, co oznaczało, że w środku były dwie osoby. – Na przedniej szybie od strony pasażera był wyraźny ślad uderzenia – mówi.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mamy to !!
Brawo! Doganiamy Białoruś.
W Polsce ciężko aferzystów osądzić.
Jak za komuny. Znowu w czołówce. Zdolne ostatnie Pokolenie.
Chyba nie do końca prawda ???? bo było całkiem inaczej