
Jedna z anegdot o słynnym przedwojennym birbancie - generale Bolesławie Wienianwie-Długoszowskim opowiada jak to na dansingu w Zakopanem Wieniawa tańczy i nagle poklepuje tańczącą obok z mężem, urodziwą Żydówkę. Oburzony mąż rzuca się do Wieniawy z pretensjami, na co uroczy Boluś odpowiada: „O co Panu chodzi? Poklep Pan moją - też jest Żydówką”.
Anegdota - nie wiadomo rzecz jasna czy prawdziwa - obrazuje jednak całe bogactwo naszych relacji polsko-żydowskich w kraju, gdzie dwie społeczności żyły obok siebie przez kilkaset lat i - trzeba to powiedzieć - była to koegzystencja pokojowa. Polska zapewniała tolerancję, dawała Żydom możliwości rozwoju, swobodnego wyznawania religii, a także egzystencji gospodarczej. W katolickim kraju, gdzie pożyczanie pieniędzy na procent było grzechem, Żydzi zorganizowali bankowość, zajmowali się handlem - którym szlachta nie mogła się parać, drobnym rzemiosłem - byli wartościową częścią polskiego państwa. Trzeba powiedzieć - państwa wieloetnicznego, w którym pojęcie narodowości długo rozumiane było jako przynależność i lojalność państwowa. Tak jak dzisiaj rozumieją to Szwajcarzy czy Amerykanie (USA). Etniczność czy religia to jedno, a przynależność państwowa, lojalność i patriotyzm wobec Ojczyzny to całkiem inna sprawa.
Stąd mieliśmy takich narodowych bohaterów jak Jarema Wiśniowiecki - Rusin czyli po dzisiejszemu - Ukrainiec, Kościuszko - Białorusin, Szopen - Francuz, czy np. Aleksander Sulkiewicz, właśc. Iskander Mirza Duzman Beg - bliski współpracownik Pisłudskiego, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej niezwykle zasłużony dla niepodległości, który po wieloletniej ofiarnej działalności podziemnej zginął w bitwie nad Stochodem w 1916 r.
Sulkiewicz był etnicznie Tatarem, a jednocześnie jest przykładem (niejednym przecież) polskiego patrioty, lepszego niż niejeden czystej krwi Słowianin.
A co powiedzieć o takich osobach jak Julian Tuwim, Marian Hemar - lwowski poeta, Żyd, który o sobie mówił, że jest „Polakiem ochotniczym” i tysiącach innych, którzy poczuwali się do wspólnoty z Polską. Polską rozumianą jako państwo oparte na takich wartościach jak chrześcijański uniwersalizm, z którego wypływają tolerancja, poszanowanie wolności obywatelskiej, a z tym szacunek dla godności każdego człowieka. Bo to w istocie stanowi fundament naszej tożsamości, a nie etniczna przynależność do jakiegoś słowiańskiego szczepu. Generał Jaruzelski był doprawdy czystym etnicznie Polakiem i jakoś nie czuję z nim (sukinsynem) żadnej wspólnoty ducha.
Stąd etniczny nacjonalizm jest nam Polakom w istocie obcy i nie odegra żadnej istotnej roli na politycznej arenie. Etniczne rozumienie narodowości jest „wynalazkiem” niemieckim, adoptowanym przez Romana Dmowskiego do naszych warunków w XIX w., w okresie największego zagrożenia wynarodowieniem pod zaborami. Jednak w Polsce ten nurt nigdy nie przybrał tak radykalnego wymiaru jak w opanowanych szowinizmem Niemczech. Dmowski i polski „nacjonalizm” nigdy nie przyjął skrajnych biologicznych koncepcji narodu, którego najwyższą emanacją stał się niemiecki nazizm oparty o rasistowską koncepcję „rasy panów”.
Polski tzw. „antysemityzm” nie miał podłoża „biologicznego”, był reakcją na dominację Żydów w handlu i finansach. Dominację, która wyrastała na nepotyzmie plemiennym, wedle którego Żyd ma uczciwie rozliczać się z Żydami, ale w stosunku do „gojów” niekoniecznie. Uczciwy Żyd prof. Izrael Szahak opisuje świetnie zjawisko żydowskiego nepotyzmu w swoich książkach. Oto jeden cytat: „Co robić jak goj (chrześcijanin) wpadnie do studni? Ty go tam nie wpychaj, ale ty go nie ratuj!” - radzi Talmud.
I oto po ustawie o IPN ożyła dyskusja na temat polsko-żydowskich relacji, a także samej ustawy. Ustawa - w moim przekonaniu - była potrzebna, a polski rząd i prezydent wykazali się odwagą w jej obronie. Przy całym szacunku do naszych „starszych braci w wierze” nasze wzajemne relacje muszą być oparte na równowadze i wzajemnym szacunku. Kropka! (I szalom)!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie