
Siatkarze Stali Nysa w kiepskim stylu powrócili do ligowej rywalizacji po przerwie spowodowanej COVID-19. W ważnym dla nich meczu, choć stojącym na niskim poziomie, zmierzyli się z MKS-em Będzin i nie wykorzystali olbrzymiej szansy. Prowadzili 2:1 i kilkoma punktami w czwartej partii, jednak podopieczni Jakuba Bednaruka do końca walczyli o tie-breaka, odrabiali straty i im się to udało. W nagrodę wyjechali z Nysy z dwoma punktami.
Stal Nysa - MKS Będzin 2 : 3 (21 : 25, 25 : 17, 25 : 22, 24 : 26, 12 : 15)
STAL NYSA: Marcin Komenda, Bartosz Bućko, Michał Filip, Moustapha M’Baye, Bartłomiej Lemański, Łukasz Łapszyński - Michał Ruciak (libero) oraz Mariusz Schamlewski, Patryk Szczurek, I trener Krzysztof Stelmach, II trener Wojciech Janas.
MKS BĘDZIN: Rafał Sobański, Artur Ratajczak, Tomasz Kalembka, Pontes Veloso Thiago, Rafał Faryna, Jose Ademar Santana - Szymon Gregorowicz (libero) oraz Łukasz Makowski, Kacper Bobrowski, Bartosz Schmidt, Michał Godlewski, I trener Grzegorz Słaby, II trener Damian Musiak.
Sędzia pierwszy: Maciej Kolendowski Sędzia drugi: Paweł Burkiewicz
Komisarz: Albert Semeniuk.
Początek meczu należał do będzinian, którzy po dwóch blokach wyszli na prowadzenie 5:3. Jednak Stal nie zamierzała się poddawać, a udane zagrania Michała Filipa sprawiły, że nie tylko wróciła do gry, ale też odskoczyła od rywali na trzy „oczka” (8:5). Dobra postawa na środku Bartłomieja Lemańskiego powodowała, że beniaminek utrzymywał prowadzenie, ale jego błędy doprowadziły do remisu. Im bliżej końca seta, tym miał większe problemy w ataku. Za to w miarę skuteczny na kontrze był Rafał Faryna. MKS dołożył szczelny blok i wygrywał już 20:16. As serwisowy Patryka Szczurka dawał jeszcze nadzieję siatkarzom z Nysy na powrót do gry, ale w końcówce zabrakło im skuteczności. Po nieskończonym ataku Lemańskiego premierowa odsłona padła łupem będzinian 25:21.
Drugą partię od mocnego uderzenia zaczęli gospodarze, którzy po dwóch blokach wyszli na prowadzenie 4:0. Po czasie wziętym przez Jakuba Bednaruka MKS próbował odrabiać straty, ale popełniał sporo błędów. Przy zagrywce Łukasza Łapszyńskiego jeszcze bardziej powiększył się dystans dzielący oba zespoły. Po udanej kontrze Filipa ekipa z Opolszczyzny miała dużą przewagę (13:6). Do walki będzinian próbował poderwać Jose Ademar Santana, a po asie serwisowym Faryny zbliżyli się oni do rywali na 12:16. Na więcej nie było ich jednak stać. W kolejnych akcjach w ich grze było sporo niedokładności i błędów, a Bartosz Bućko na spółkę z Filipem prowadził Stal do wygranej. Pojedyncze udane zagrania Tomasza Kalembki nie odmieniły już obrazu gry po stronie gości, a błąd Artura Ratajczaka zakończył nierówną walkę w tej części meczu (25:17).
W pierwszej fazie trzeciego seta obie drużyny szły łeb w łeb. Udane zagrania przeplatały prostymi błędami, a wynik ciągle oscylował wokół remisu. Raz jedna, raz druga ekipa znajdowała się na minimalnym prowadzeniu, ale dopiero błąd Sobańskiego sprawił, że Stal zyskała nieco większą przewagę (14:12). Dwa asy serwisowe dołożył Łapszyński, a udaną kontrę Filip (19:14). Wówczas wydawało się, że nie będzie już emocji, lecz sygnał do ataku będzinianom dał Faryna. Dołożyli oni blok, a po udanej kontrze Ademara wszystko wskazywało na to, że wrócą do gry (20:21). Jednak w końcówce nie potrafili zatrzymać Bućko, a sami popełniali błędy. Ostatecznie więc tę część spotkania na swoją korzyść przy zagrywce Lemańskiego rozstrzygnęli podopieczni Krzysztofa Stelmacha (25:22).
W czwartą odsłonę nieco lepiej weszli przyjezdni, ale wynik szybko się wyrównał. Walka cios za cios trwała przez dłuższy fragment. Dopiero dobra gra Łapszyńskiego spowodowała, że inicjatywę na boisku zaczęli przejmować siatkarze z Nysy. Wprawdzie przez ich błędy MKS na moment doprowadził do remisu (14:14), ale skuteczna postawa na skrzydłach duetu Bućko/Łapszyński sprawiła, że Stal była w coraz lepszej sytuacji. Goście popełniali coraz więcej błędów, a w ich grze brakowało lidera (17:21). Wydawało się, że już się nie podniosą, ale sygnał do walki dał im Faryna, a przy zagrywce Łukasza Makowskiego wrócili do gry (22:22). Ostatecznie o losach tej części spotkania musiała zadecydować batalia na przewagi. W niej lepiej spisali się będzinianie, którzy po bloku na Filipie i asie serwisowym Kalembki doprowadzili do tie-breaka (26:24).
W decydującą część spotkania lepiej weszli gracze beniaminka, którzy po szczelnym bloku i asie serwisowym Filipa wysforowali się na prowadzenie (6:3). Jednak przez własne błędy roztrwonili je jeszcze przed zmianą stron. W kolejnych minutach trwało siatkarskie przeciąganie liny, ale błędy w ataku gospodarzy i punktowa zagrywka Ademara sprawiły, że do zwycięstwa zaczęli zbliżać się goście (12:10). W końcówce nie roztrwonili już tej przewagi, a czapa na Filipie przypieczętowała ich drugie zwycięstwo z rzędu (15:12).
Stal przegrywa więc czwarty mecz, który powinna wygrać i to bez problemów. Przestaje to być śmieszne. Jeżeli nic się nie zmieni to może to być pierwszy w historii sezon, kiedy to beniaminek nie wygra meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Coś trzeba z tym zrobić, ale muszą to zrobić osoby, które czują siatkówkę, a nie Ci którym się wydaje, że znają się na wszystkim od zarządzania miastem aż do zarządzania klubem sportowym. Jak widać takie rządy nie zawsze przynoszą wymierne korzyści. Miało być tak pięknie, a jak narazie to cała Polska ma niezłą polewkę z tego co się dzieje w nyskim klubie. Czy jest jeszcze ktoś, kto jest w stanie uratować Plus Ligę dla Nysy. Mam duże wątpliwości, bowiem nie wierzę, że pozwoli się ludziom siatkówki decydować samodzielnie o klubie. Tak to jednak się dzieje, kiedy to nie ma sponsora strategicznego, a klub jest na garnuszku miasta, a konkretnie na naszym, czyli mieszkańców naszej gminy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie