
Przeciętny odbiorca telewizyjnych informacji nie musi znać się na zawiłościach gospodarki, budżetu państwa, nie musi rozumieć skutków takich czy innych decyzji rządzących. Nikt nie jest wszak alfą i omegą.
Dla polityków jest to wiec sytuacja, w której mogą opowiadać dowolne bajki, rzucać obietnice, które nigdy nie zostaną spełnione. W normalnie funkcjonującym systemie parlamentarna opozycja tudzież niezależna prasa weryfikują obiecanki polityków, tłumacząc przeciętnemu odbiorcy takie i inne konsekwencje.
W Polsce po 2005 r. kiedy Kaczyński przestraszył cały establishment III RP w tym wszechpotężne, pozostające w rękach postkomunistycznego układu media, zaistniała dziwaczna sytuacja, w której większość publikatorów głównego nurtu stanęło bezwarunkowo po stronie rządu Tuska. Skutek tego jest taki, że od pięciu lat żyjemy w świecie , który do złudzenia przypomina epokę PRL z jego propaganda sukcesu, flekowania opozycji, „pokrywania” informacji istotnych bzdurami. Przy czym o ile propaganda PRL była toporna i mało skuteczna, to propaganda epoki Tuska jest zrobiona przez fachowców od pijaru, opakowana nowocześnie, podana w atrakcyjnej formie.
„Zaprzyjaźnione” z rządem media nawet najbardziej oczywistą jego wpadkę, nieróbstwo, oczywiste kłamstwa minimalizują, odwracają uwagę odbiorców, pozwalając dalej brnąć w pijar i nieróbstwo.
Wszystko oczywiście mogłoby tak trwać dopóki Unia dawałaby kasę, a lichwiarze dalej kupowaliby polskie obligacje. Unia jednak znalazła się w kłopotach i kasę ogranicza, a lichwiarze nie po to kupują obligacje, żeby nimi podpalać cygara. Po terminie zapadalności przychodzą po swoje. W bieżącym mroku trzeba im oddać 43 mld zł czyli wszystko co państwo dostaje z PIT-ów.
Gospodarka gwałtownie hamuje, czarne chmury gromadzą się na horyzoncie już nie tylko PiS, ale i SLD, a nawet Palikot zaczynają przygotowywać się na załamanie gospodarcze i krytykują Donalda. Nagle okazuje się, że wszystko przed czym ostrzegały różne „oszołomy” było realne.
W tej sytuacji kolejne ekspose wygłoszone przez premiera nie przyniosło poprawy notowań jego rządu. Po raz pierwszy od pięciu lat notowania Tuska i Po zaczynają wyraźnie dołować. Co prawda „zaprzyjaźnione” media dalej osłaniają widmo nadchodzącej klęski pijarem, ale każda propaganda ma swój kres. Jaki będzie kres tej propagandy? Jaki będzie koniec rządów Donalda Tuska? Ponieważ znam osobiście Donalda, znam dokładnie jego formację polityczną od początku wiedziałem jakiego typu rządy będziemy w Polsce mieli. Zaraz po objęciu urzędu premiera zapowiedziałem porażkę. Trudno jest być prorokiem we własnym kraju, zwłaszcza gdy wielu rodaków daje się zwieść błyskotkom. Jednak dziś powtarzam to co napisałem 5 lat temu. Koniec rządów Donalda będzie żałosny. Polska przeżyje załamanie gospodarcze będące skutkiem kompletnej nieodpowiedzialności tej ekipy, błędnych inwestycji, zwyczajnego złodziejstwa, marnotrawstwa i obłędnego rozbudowania biurokracji. Obietnice inwestycji infrastrukturalnych złożone przez Tuska w ekspose można włożyć miedzy bajki. Wszystkie te inwestycje miałyby być sfinansowane z cudzych (w tym z naszej kieszeni) pieniędzy.
Pokazy telewizyjne pomocnika Rostowskiego, który pokazywał sto złotych, przekładając je z miejsca na miejsca i opowiadał jakie to będą korzyści z włożenia naszych pieniędzy do nowej państwowej spółki , żywcem przypominały mi zabiegi Marcina P. namawiającego naiwnych by zainwestowali w Amber Gold. Efekty tamtego inwestowania są znane. Donald na konsekwencje swoich rządów będzie czekał jeszcze jakiś czas. Ja przypuszczam, ze nie dotrwa do końca kadencji. I nawet gotów byłbym obstawić jakiś zakład, że raczej upadek nastąpi szybciej niż można się spodziewać. Np. na jesieni przyszłego roku. Stawiam stówę – będzie to pewniejsza inwestycja niż w rządową spółkę ministra Rostowskiego.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie