
Przez media przetacza się zachwyt nad sukcesem naszego umęczonego kraju na forum ONZ. Polska została wybrana tzw. niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa. Rada ma 5-ciu członków stałych posiadających prawo veta – (USA, Francja, Rosja, Wielka Brytania i Chiny). Dziesięciu członków niestałych wybiera się na 2 lata. 5 z Azji i Afryki, 2 z Ameryki Łacińskiej, 2 z Europy Zachodniej i jedno państwo z Europy Środkowej.
Oczywiste jest, że wybór do Rady jest sukcesem Polski. Czy jednak aż „historycznym” jak mówi premier Szydło? Czy rzeczywiście aż tak urośniemy w opinii publicznej i czy na prawdę uczestnictwo w Radzie Bezpieczeństwa jest dla nas takie ważne? No i czy – oprócz prestiżu regionalnego przyniesie nam jakieś korzyści?
Tu jakoś nie potrafię z siebie wykrzesać entuzjazmu jaki wykazują dziennikarze z mediów publicznych. Polska nie jest mocarstwem , nie prowadzimy polityki globalnej, ba - w naszym regionie nie bardzo mamy czym i o co walczyć. Ot weźmy pokojowe rozmowy między Rosją, powstańcami z Donbasu i Ukrainą, które odbywają się w stolicy Białorusi. Polska nie została do nich w ogóle zaproszona nawet po tym co dla Ukrainy robimy. Podobnie ogrywani jesteśmy gospodarczo w takich sprawach jak gazociąg północny gdzie solidarnie roluje nas Rosja wespół z naszym największym sojusznikiem – Niemcami. Właśnie podczas Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu prezydent Putin spotkał się z niemieckim ministrem spraw zagranicznych – a tematem była – jak się można domyślać rozbudowa Nord Stream-u.
Z kolei rozmowy na temat rozbudowy południowej nitki gazociągu wznowiły z Rosjanami Węgry i Serbia.
Jak wiadomo nasza dyplomacja, która Rosję ustawiła w roli naszego głównego wroga, budowie gazociągów omijających Polskę jest dramatycznie przeciwna. Ich pełne uruchomienie oznacza bowiem dla nas utratę korzyści z opłat za przesył. Po restrykcjach jakie Rosja wprowadziła przeciwko naszym rolnikom w odwecie za popierane przez nas sankcje, teraz zostajemy ograni przez tych, którzy – jak Niemcy – do antyrosyjskiej postawy nas wręcz popychają.
No i jak się to ma do naszego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa? Czy wprowadzimy pod obrady tej instancji sprawę Nord Streeamu? Polskich jabłek, których ruscy nie chcą kupować? Wolne żarty! Nic takiego nie będzie bo na forum ONZ rozległby się gromki śmiech. Zresztą niewykluczone, że i tak popiszemy się tam oryginalnością bo prezydencki minister Krzysztof Szczerski zapowiedział, że możliwe będzie teraz rozpatrzenie przez Radę Bezpieczeństwa sprawy katastrofy smoleńskiej. Trzeba będzie tam wtedy wysłać Ewę Kopacz bo ona najlepiej sprawę zna.
Wróćmy jednak do kwestii prestiżu. Otóż na pewno to dobrze, ze Polska została członkiem RB, ale nie przesadzajmy z tymi zachwytami. ONZ-owski sukces naszego kraju i ministra Waszczykowskiego ma charakter bardziej symboliczny. Fajnie, że Polska coś tam wygrywa, ale korzyści politycznych z tego ja jakoś dostrzec nie potrafię. Owszem dla zawodowych dyplomatów jak Waszczykowski czy inni to sukces, bo w perspektywie mają oni wysokopłatne posady w ONZ. Tylko takie „sukcesy” Polska już donosiła. A to Buzek (chyba najbardziej nieudany premier III RP) został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a to Tusk – wybrany na stanowisko „Prezydenta Unii Europejskiej” czyli przewodniczącego Rady Europejskiej - stanowisko wysokopłatne i bez żadnego politycznego znaczenia.
To już o wiele bardziej poprawił nastrój Polaków taki Adam Małysz, który wygrywając wzbudzał powszechny entuzjazm i podbudowywał nasze dobre samopoczucie. Od tych wszystkich politycznych sukcesów: i Buzka, i Tuska i ONZ- zdecydowanie wolałem więc sukcesy Małysza czy naszej piłkarskiej drużyny. I nawet chyba gospodarczy efekt sukcesów Małysza czy Kamila Stocha jest znacznie lepszy. Wzrosła sprzedaż chorągiewek i ruch w restauracjach podczas transmisji. Natomiast nie wierzę, że ktoś – oprócz zawodowych dyplomatów - będzie oglądał obrady ONZ popijając przy tym złocisty napój.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie