
Lądowanie helikoptera Lotniczego Pogotowia Medycznego nie powinno dziś już nikogo dziwić, a jego pojawienie się nie oznacza braku wolnej karetki pogotowia - mówią nyscy ratownicy medyczni. Na naszych oczach świat przyśpiesza i dzieje się to też w ratownictwie medycznym, gdzie niemal na równi z karetkami pogotowia wykorzystywany jest helikopter. - To taki sam zespół ratownictwa medycznego, tyle że może być szybciej na miejscu, niż samochód - mówią Łukasz Majcherowicz i Łukasz Styś, ratownicy z SOR w Nysie.
System ratownictwa medycznego w powiecie Nyskim to 13 osób pracujących w sześciu karetkach. W Nysie stacjonują dwie karetki podstawowe (P), każda z dwoma ratownikami medycznymi. Trzeci zespół, to karetka "S", gdzie oprócz ratowników jest lekarz, który również stacjonuje w Nysie i w razie konieczności obsługuje cały powiat (największy na Opolszczyźnie). Kolejne zespoły podstawowe (2 ratowników medycznych) znajdują się w Głuchołazach, Paczkowie i Korfantowie. W tym czasie dwa razy więcej na służbie jest strażaków.
Do akcji wkraczają helikoptery LPR
W czasach epidemii koronawirusa coraz częściej zdarza się, że ZRM są wyłączone z użytkowania na dłużej, np. z powodu kwarantanny załogi lub krócej, aby wykonać dezynfekcję całego pojazdu. Wtedy, ale nie tylko dlatego, do akcji wkraczają helikoptery LPR. - Śmigłowiec opolskiego LPR z bazy w Polskiej Nowej Wsi dolatuje do Nysy w kilka minut. To jest bardzo ważne, bo może być na miejscu szybciej niż karetka samochód. Czasami dłużej przebijamy się na drugi koniec Nysy czy do jakiejś oddalonej miejscowości, niż LPR. Oni wylatują w 3 minuty od wezwania, a w następne 5 są już w Nysie - mówi Łukasz Majcherowicz. - Często LPR wzywane jest na miejsce przez będących tam już medyków, bo wiemy, że helikopterem poszkodowany szybciej dostanie się do szpitala, niż miałby być transportowany karetką po drodze - zaznacza Łukasz Styś, który dodaje, że można go też od razu zabrać do szpitala specjalistycznego, np. z poparzeniem prosto do Siemianowic Śląskich, a przy amputacji kończyny do Trzebnicy czy do centrum urazowego w Opolu. - Skracamy w ten sposób czas oczekiwania na pomoc. Jeśli pacjent ma poważny uraz czy chorobę, to śmigłowiec będzie tam dwa razy szybciej - zaznaczają. Ratownicy podkreślają, że to oni w pierwszej kolejności dysponowani są na miejsce zdarzenia. - Na pierwszej linii są ratownicy, którzy jeśli widzą, że jest stan zagrożenia życia, to muszą wezwać wsparcie lekarskie - zaznacza Łukasz Majcherowicz. - Jesteśmy na miejscu pierwsi, podejmujemy czynności, ale jeśli np. ocenimy, że sami nie możemy pomóc pacjentowi, to wzywamy specjalistyczną karetkę z lekarzem - zdradza Łukasz Styś. Jeśli ta nie może przyjechać, bo jest jedna na terenie całego powiatu, sięga się po LPR. - Trzeba podkreślić, że to jest taka sama karetka specjalistyczna z lekarzem i bardzo dobrym wyposażeniem, jak zespół w samochodzie - dodają.
LPR to nieoceniona pomoc
LPR może przylecieć na teren powiatu nyskiego z Opola lub Wrocławia. - Zasada jest tak, że LPR jest na każde wezwanie jeśli tylko jest taka potrzeba. Są dostępni, dlatego wykorzystywanie śmigłowca w działaniach ratowniczych nie powinno być sensacją, bo to już norma - mówi Łukasz Majcherowicz. - Bywa też tak, że my będąc pierwsi na miejscu odmawiamy śmigłowiec, kiedy widzimy, że nie jest potrzebny. Czasem bowiem z automatu dyspozytor wysyła LPR do sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, która wynika ze zgłoszenia, a nie ma potwierdzenia w rzeczywistości - dodaje Łukasz Styś. - W czasach pandemii LPR to nieoceniona pomoc, gdzie my czasem jesteśmy wyłączeni z systemu, to można liczyć na nich. Mają też tę zaletę, że ich żaden szpital nie może odesłać - mówią.
Ratownicy podkreślają, że jednym z największych problemów zespołów ratownictwa medycznego, nawet w czasach covidu jest częste wzywanie do osób pod wpływem alkoholu. - Na jednym dyżurze zdarza się, że wyjeżdżamy trzy razy do takich osób. To może sprawić, że w innym miejscu karetki zabraknie - zaznaczają.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A przed kilkoma laty pojawiła się koncepcja, by pod Nysą na stałe stacjonował śmigłowiec medyczny, który miał swym zasięgiem obsługiwać region Nysy i Jesenika. I cisza w tym temacie...