
Do nyskich szkół trafiają dzieci, które uciekły do Nysy przed wojną w Ukrainie. Jednym z nich jest 11–letni Ilia, którego w ubiegłym tygodniu przywiózł do naszego miasta jego tata Dymitr (39 l.). Razem z nim przywiózł swoją żonę i mamę.
Dymitr pochodzi ze Lwowa. Od kilku lat pracuje i mieszka w Nysie. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie pozostała jego cała rodzina. Jak większość jego rodaków planuje powrót do ojczyzny i walkę w jej obronie.
- Zaraz po napaści Rosji na nasz kraj pojechałem na Ukrainę po rodzinę. Razem ze mną do Nysy przyjechała żona z synem i moja mama. Teściowa nie chciała jechać, bo jej syn ma 19 lat i nie może opuścić Ukrainy. Dlatego moja żona planuje powrót do kraju. Ja też to zrobię, kiedy tylko zapewnię warunki do pozostania w Polsce mojej mamie i synowi. Wstąpię do armii i będę walczył z okupantem – nie kryje. - Trzeba pokonać to zło – podkreśla.
Dymitr zadzwonił do nas w środę. Szukał pomocy w znalezieniu miejsca w szkole dla syna. Ilia już następnego dnia rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej nr 10 w Nysie. Wystarczył jeden telefon do Gminnego Zarządu Oświaty. Jak poinformował nas dyrektor Adam Fujarczuk, ukraińscy uczniowie (uchodźcy) uczęszczają już do trzech nyskich szkół. - Umieszczani są do klas ze swoimi rodakami, to kilkanaście osób, szkoły są dla nich otwarte – zdradził.
Jeszcze tego samego dnia Dymitr dziękował nam za pomoc. - Nie było żadnego problemu z przyjęciem Ilii. Pani dyrektor pomogła nam załatwić formalności. Bardzo wam za to dziękuję. Dziękuję całej Polsce za to jak pomagacie Ukraińcom, za to, że jesteście z nami solidarni w walce. Razem pokonamy to zło! - podkreśla. Dymitr nie kryje, że pomoc materialna, którą otrzymał jest aż za duża. - Jest tego tyle, że podzielę się tym z bardziej potrzebującymi moimi rodakami – mówi.#
Autor: Piotr Wojtasik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
We Lwowie nie ma wojny, dlaczego nie uczą się zdalnie.
twój umysł działa zdalnie..........a raczej nie działa
Ty jesteś typowy zjeb!!!!