Reklama

Urszula Kowalczyk: Po każdym udanym bloku jestem dumna z siebie

Nowiny Nyskie
14/02/2025 18:04

Przedstawiamy Waleczne Serca (część V) - Urszula Kowalczyk (ur. 3.07.2003)

Przedstawiamy kolejną siatkarkę NTSK PANS Komunalnik Nysa. Czas na naszą środkową - Urszulę Kowalczyk.

„Nowiny Nyskie” - Ula, jak się zaczęła Twoja sportowa przygoda?
Urszula Kowalczyk - Może wszystkich zaskoczę, ale nie zaczynałam swojej sportowej przygody od siatkówki. Moi rodzice widząc, że jestem bardzo wysoka szukali dla mnie czegoś, co pozwoli mi się rozwinąć ruchowo. I tak trafiłam na zajęcia karate i zumbę.

- Czy Twoi rodzice byli sportowcami?
- Tato na studiach grał w koszykówkę.

- Wzrost miałaś. Mogłaś więc pójść śladami taty?
- Nie ukrywam, że próbowałam grać w koszykówkę, ale z moją posturą odbijałam się od dużo potężniejszych przeciwniczek i stwierdziłam, że nie jest to sport do mnie.

- To kiedy więc dokonałaś właściwego wyboru i zaczełaś trenować siatkówkę?
- W piątej klasie szkoły podstawowej zauważyłam na szkolnym korytarzu afisz zapraszający do Akademii Siatkarskiej Łukasza Kadziewicza, Pawła Siezieniewskiego i Macieja Dobrowolskiego.

- Kto był Twoim pierwszym trenerem i czy graliście w regularnych rozgrywkach?
- Moim pierwszym trenerem był Krzysztof Pilawa. Przez pierwsze pół roku była to grupa mieszana - dziewczynki i chłopcy. Wtedy tylko trenowaliśmy. Pół roku później powstała drużyna młodziczek IM Rekord Volley Jelcz-Laskowice, która rywalizowała w lidze dolnośląskiej.

- Długo jednak nie grałaś w drużynie IM Rekord Volley Jelcz-Laskowice?
- To prawda. Po wyjeździe do Wrocławia, gdzie podjęłam naukę w I Liceum we Wrocławiu jeszcze pół sezonu grałam w drużynie IM Rekord Volley Jelcz-Laskowice. Później trener Rafał Błaszczyk namówił mnie, żeby spróbować swoich sił w najlepszym na Dolnym Śląsku klubie młodzieżowym i tak trafiłam do Volleya Wrocław.

- I tam grałaś aż do wieku seniorskiego?
- Dokładnie. Przeszłam wszystkie szczeble młodzieżowe.

- Czy wystąpiłaś w finałach mistrzostw Polski?
- Tak. Nie będę jednak mile wspominać tego finału. W 2022 roku w Dębicy miałyśmy duże szanse na medal. Trener Błaszczyk przed wyjazdem powiedział do mnie Ula to będzie twój turniej. Niestety, już w pierwszym meczu zerwałam wiązadła i musiałam pożegnać się z turniejem.

- Czy nie pomyślałaś wtedy, że to dla Ciebie koniec sportowej kariery?
- Nie ukrywam, że przez chwilę takie myśli przeszły mi przez głowę. Postanowiłam jednak walczyć o powrót nie tylko do zdrowia, ale i na parkiet siatkarski.

- Przeszłaś trudną operację. Wszystko się udało, ale czekała Cię długa rehabilitacja. Kto Ci w tym okresie najbardziej pomógł?
- Moi rodzice. Na nich zawsze mogę liczyć. To oni mnie wozili do kliniki do Wrocławia na rehabilitację, wtedy gdy nie mogłam prowadzić samochodu. A takie zabiegi trwały od czterech do pięciu godzin.

- To, że tak szybko wróciłaś do siatkówki zawdzięczasz dwóm osobom. Co to za osoby?
- Mój menedżer Dariusz Grzyb i trener NTSK PANS Komunalnik Nysa - Andrzej Roziewicz. W momencie gdy wiele klubów nie chciało zatrudnić rehabilitującą się zawodniczkę ci dwaj panowie dali mi szansę i chyba ich nie zawiodłam.

- W pierwszym sezonie w nyskim zespole za dużo sobie nie pograłaś?
- To prawda. Jeździłam jeszcze na rehabilitację do Wrocławia, ale trener budował moją pewność na boisku, wprowadzając mnie na zagrywkę.

- Czy przychodząc do Nysy wiedziałaś coś o naszej drużynie i o naszym mieście?
- Bardzo dużo. Po pierwsze przyjeżdżałam z Volleyem na mecze do Nysy. Moja miejscowość rodzinna też jest blisko Nysy, więc nie było z tym żadnych problemów.

- Jak przyjęły Cię koleżanki z drużyny?
- Super i do tej pory żałuję, że nie mogłam razem z nimi pojechać na pierwszy obóz sportowy.

- Jesteś środkową bloku. Jaki element gry sprawia Ci największą frajdę?
- Blok, blok i jeszcze raz blok. Po każdym udanym bloku jestem bardzo dumna z siebie.

- Z kim Ci się najlepiej blokuje?
- Z Anią Kurek. To klasa sama w sobie.

- Bardzo szybko złapałaś z Anią wspólny język?
- Z Anią w parze się rozgrzewamy przed meczem. Więc mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Ania nie daje nikomu odczuć różnicy klasy i wieku. Jest super koleżanką i możemy być dumni, że razem z nami gra w drużynie.

- Powiedziałaś nam, że każdy udany blok sprawia Ci ogromną frajdę. My jednak zachwycamy się Twoją zagrywką. Skąd takie umiejętności?
- Zawdzięczam to trenerowi Błaszczykowi, który po każdym moim meczu kiedy zepsułam zagrywkę miał dla mnie niespodziankę na treningu. Na koniec treningu ustawiał mnie w polu zagrywki i miałam wykonać kilka zagrywek z rzędu w punkt. I dopiero po wykonaniu tego zadania mogłam zejść do szatni.

- Czy uprawiałaś inne dyscypliny sportowe?
- Jak chodziłam do Szkoły Podstawowej w Kamieńcu Wrocławskim nie było takiej dyscypliny sportowej, w której nie reprezentowałabym szkoły.

- Czy rodzice interesują się Twoją sportową karierą?
- Mama Monika i tato Przemysław są na każdym moim meczu i nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo ważne.

- Masz też brata. Czy interesuje się sportem?
- Witold wspiera mnie w mojej pasji, ale nie interesuje się siatkówką. Bliżej mu do piłki nożnej. Poza tym jest bardzo dobrym programistą.

- Jest jeszcze jeden mężczyzna w Twoim życiu, który bardzo Cię wspiera. Kto to?
- To mój chłopak Mateusz. Też jest środkowym bloku. Gra w III lidze w drużynie Tygrysy Strzelin. Razem mieszkamy i razem się wspieramy.

- Z tego co wiem to bardzo lubisz zwierzęta?
- To prawda. Najbliżsi nazywają mnie „kocią mamą”. Mamy z Mateuszem kota o imieniu Teddy.

- Pochodzisz z bardzo małej miejscowości. Czy sąsiedzi interesują się Twoją karierą siatkarską?
- Myślę, że wiedzą, że gram w siatkówkę, ale gdzie i z jakimi wynikami trudno mi powiedzieć. Mogę za to powiedzieć, że moje nauczycielki ze Szkoły Podstawowej w Kamieńcu Wrocławskim regularnie lajkują nasze posty po meczu. To takie słodkie i bardzo się wzruszam gdy to widzę.

- Jak spędzasz wolny czas?
- Najchętniej na spacerze z chłopakiem. Lubimy razem zwiedzać. Poznawać nowe miejsca. I obowiązkowo musimy na takim spacerze odwiedzić jakąś nową restaurację?

- Czy to oznacza, że Ula nie lubi gotować?
- Wręcz odwrotnie. Bardzo lubię gotować, a zwłaszcza eksperymentować w kuchni. To moja wielka pasja.

- Gracie w historycznej nyskiej hali, czyli Nyskim Kotle. To dla Was handicap czy nie?
- Handicap i to duży handicap. Muszę się do czegoś przyznać. Grając we Wrocławiu nie lubiałam tej hali. Teraz ta hala to nasz duży atut.

- Cel na ten sezon?
- Awans do I ligi. Jako zespół jesteśmy gotowe na to, żeby to zrobić i to zrobimy.

- Ula bardzo dziękuję Ci za ten wywiad i wierzę, że wywalczycie upragniony awans do I ligi.
- Ja również dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na kolejnym naszym zwycięskim meczu.

Z Urszulą Kowalczyk
rozmawiał
Krzysztof Centner

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do