
Platforma Obywatelska bez wątpienia zasłużyła na klęskę wyborczą. W ciągu ośmiu lat rządów środowisko PO skorumpowało się do cna, pokazało arogancję wobec obywateli i uległość wobec silnych tego świata.
Nic dziś nie wskazuje, żeby PO wygenerowała jakiś sensowny program polityczny.
Stąd metodą działania PO w Sejmie jest totalna negacja wszystkich propozycji PiS. A także ataki personalne na Kaczyńskiego i innych polityków tej partii, co mogliśmy oglądać w sprawie Piotrowicza.
Tę samą metodę przyjęła Nowoczesna pomyślana i zaplanowana - wobec przewidywanej klęski Platformy w roku 2015 - jako "Platforma - bis".
W Sejmie posłowie Nowoczesnej atakują PiS z taką samą zaciekłością jak platformersi, a jednocześnie przejmują powoli posłów od Grzegorza Schetyny. W końcu - w zależności od notowań - obie formacje "liberalne" niezależnie czy pójdą do wyborów razem czy osobno, na pewno po wyborach stworzą wspólny front. A w przypadku gdyby obie partie wraz z PSL zdobyły większość - powstanie rząd odnowionej i przeorganizowanej Platformy w nowym kształcie. Taki jest czytelny plan.
Na razie obie formacje - PO i Nowoczesna tworzą coś co można określić jako "anty-PiS". Jedynym bowiem ich programem jest frontalne atakowanie wszystkich propozycji PiS.
Metodą jaką formacje antypisowskie oddziaływają na swój elektorat, mobilizują go jest tzw. zarządzanie nienawiścią. Jest to wyższa forma tego co w teorii zarządzania nazywa się zarządzaniem przez konflikt, czyli to co Rzymianie ujęli w prostej dewizie: "divide et impera". "Podziel (napuść na siebie) i rządź".
W zarządzaniu organizacją konflikty mają na celu rozwój innowacyjności, wzmocnienie spójności, wzrost konkurencyjności organizacji. W zarządzaniu nienawiścią stosowaną przez polityków - chodzi o to by u części społeczeństwa wywołać irracjonalną i emocjonalną nienawiść do innej grupy, a następnie przedstawić się jako najbardziej radykalny przeciwnik tego, do kogo nienawiść się wywołało.
Pamiętamy wszyscy słynne wystąpienie Tuska, który z pogardą mówił o wyborcach PiS jako o "moherowych beretach" - czyli o osobach, które z góry uważa się za gorsze, mniej światłe niż "europejczycy" z PO, ludzi, którym należy się politowanie gdy siedzą cicho, a których trzeba - jako ciemnych szkodników - eliminować z polityki gdy próbują w nią wkroczyć. "Zabierz babci dowód" - głosiła wytyczna działania dla młodych, wykształconych wnuczków z Platformy - ma się rozumieć.
Ta fala nienawiści wzbudzana przez polityków Platformy zapewniła im władzę przez osiem lat. Teraz ma zapewnić powrót do niej.
Ale druga strona - czyli PiS - po dojściu do władzy, odpowiada przeciwnikom dokładnie tą samą metodą. Opozycja - w przekazie PiS to nie są partnerzy, z którymi trzeba się liczyć, dyskutować i pokonywać w normalnej debacie. To wrogowie Polski, warchoły, chuligani, obrońcy ubeków i "komuniści i złodzieje". Każdy ich protest, to próba obalenia rządu siłą i dokonania zamachu stanu.
Nie trzeba zatem specjalnie wnikliwej analizy, żeby nie dostrzec, że "zarządzanie nienawiścią" stosują z lubością obie strony konfliktu i PiS i obóz PO-Nowoczesna.
W pewnym sensie jest to zrozumiałe. Ludzie łatwiej przyswajają przekaz negatywny zwłaszcza w dobie tabloidów. Co tam tłumaczyć zawiłości politycznych i gospodarczych programów, co tam spowiadać się z własnych błędów. Ważne, że przeciwnik to szmata, zdrajca, komuch, albo… moher.
I w ten oto sposób Polska pogrąża się w całkowicie jałowym nawet nie - sporze - tylko jakiejś masowej połajance. W Sejmie zamiast debaty mamy seanse nienawiści i pozorowaną debatę, a poważne problemy, które czekają na rozwiązanie - patologia w wymiarze sprawiedliwości, gospodarka zduszona gigantyczną biurokracją, rozrzutna, przerośnięta biurokracja - na to nie ma czasu - bo walczymy akurat z chuliganami z PO. Czekamy na to aż opadną emocje, ale one opaść nie zamierzają. Żadnej z dwu stron konfliktu na tym nie zależy. Nienawiść sprzedaje się na razie lepiej niż myślenie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie