
Państwo - jak wiadomo godnie z doktryną prewencji - ma się troszczyć o bezpieczeństwo obywateli. Musi zapobiegać zagrożeniom, kontrolować ściśle niebezpieczne substancje i urządzenia, które mogą zagrażać życiu ludzi. Ale w powszechnym użytku jest narzędzie, które rok w rok zabija w Polsce ponad 3000 ludzi, rani ponad 40.000, a państwo nic nie robi, żeby to narzędzie nieodpowiedzialnym Polakom odebrać. Albo jakoś chociaż ograniczyć do niego dostęp. Stanowczo – jako człowiek odpowiedzialny, któremu los obywateli i bezpieczeństwo są drogie, domagam się by stosowny minister (np. Mariusz Błaszczak) zaczął ściśle reglamentować dostęp do tego narzędzia mordu. W ten sposób zakończymy tę rzeź, która trwa w Polsce od lat. Co to za narzędzie, które co roku pozbawia życia 3 tys. Polaków? To samochód. Tak proszę Państwa – jeszcze raz się okazuje, że interesy wielkich koncernów dominują, a bezpieczeństwo ludzi rząd ma za nic. Powinno się natychmiast odebrać Polakom samochody, bo oni się przecież wzajemnie wymordują. Obecnie na 100 Polaków przypada 60 samochodów. Polacy jeżdżą tymi samochodami nieodpowiedzialnie i mordują się nawzajem. Jakby im te BMW, Mercedesy czy Fiaty pozabierać to natychmiast spadła by liczba zabójstw dokonywanych za ich pomocą. Bo relacja jest prosta: „Zero samochodów = zero wypadków śmiertelnych”. A o to przecież chodzi! Oczywiście nie da się wszystkim zabrać samochodu. Osoby odpowiedzialne tacy jak funkcjonariusze państwowi, policjanci (aktualni i emerytowani), posłowie, radni itd. mogliby zachować samochód pod warunkiem, że przejdą odpowiednie badania psychiatryczne i że założy im się blokadę na pedał gazu, tak żeby nie przekraczali prędkości 50 km/ godz. Takie rozwiązania w imię bezpieczeństwa na drogach i uniknięcia wielu ludzkich tragedii – proponuję. Co, że mnie pogięło? Że zwariowałem? Że nie wiadomo skąd takie pomysły mi przychodzą do głowy? To Drodzy Państwo efekt ostatniej debaty sejmowej na temat propozycji posłów Kukiz’15 , którzy chcą zmienić ustawę o broni, tak by Polacy mogli wreszcie - jak inne narody, móc kupić sobie broń do obrony swojego domu, swojej rodziny, swojego życia. Jak dotąd bowiem jesteśmy narodem prawie najbardziej rozbrojonym w Europie i na świecie. W takich Niemczech na 100 mieszkańców przypada 30,3 sztuk broni, podobnie we Francji. W Czechach stu Pepików ma 16,3 rewolwery, na Słowacji 100 Janosików - 8,3 strzelby. Finowie są najlepsi w Europie bo 100 Finów ma aż 45,3 sztuk broni palnej (podobnie Szwajcarzy). A my, bohaterscy obrońcy Jasnej Góry i dziedzice Żołnierzy Wyklętych mamy zaledwie 1,3 sztuk broni na 100 mieszkańców. Jedna strzelba na 100 Polaków! Ukraińcy mają pięć razy więcej (6,6 sztuk) Białorusini 7,3, Rosjanie 8,9. No i jak tu się obronić, nie mówiąc już o tym jak od Niemców 30 razy bardziej uzbrojonych odebrać te tam „reparacje”? Ale to pół biedy, bo kiedy po wniosku posłów Kukiza w Sejmie zaczęła się dyskusja to usłyszałem argumenty, podobne żywcem do tych, które przez przekorę podałem na wstępie przy kwestii szkodliwości używania samochodów. Przeciwnicy broni argumentowali, ze Polacy się natychmiast wystrzelają, że mąż któremu żona poda przypaloną zupę wyciągnie spluwę i dostrzeli jej głowę i że w ogóle cały kraj pogrąży się w morzu krwi. „Czy chcecie skąpać Polskę w morzu krwi” – wołał dramatycznie poseł Kobyliński z „Nowoczesnej”. Ale szelma nie proponuje odebrania samochodów! A mówiąc poważnie, to swobodny dostęp do broni dla obywatela jest wskaźnikiem wolności. Broń to prawo do obrony życia własnego i rodziny. Bo bandyta zawsze ma dostęp do broni i nie musi pytać wojewódzkiego komendanta czy może przyłożyć ci lufę i zażądać portfela. Podobnie zresztą jak rząd, który nawet lufy nie musi obywatelowi przykładać. I bez tego swobodnie oczyści mu portfel podatkami i narzuci każdą, najgłupszą nawet, najbardziej ograniczająca naszą wolność ustawę. Być może dlatego rząd woli, żebyśmy byli bezbronni.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie