
W telewizyjnym studio posłanka lewicy stanowczo domaga się aborcji na życzenie, zaprzestania używania tego „kościelnego” języka, że tam dziecko, że pod sercem matki, że człowiek. Jaki tam człowiek? Płód po prostu. I kobieta, która ma prawo do decydowania ile chce mieć dzieci ma prawo do aborcji – uważa posłanka lewicy.
I tego typu problemy będziemy mieli w tej kadencji Sejmu. Aborcja, dostęp do środków poronnych dla dzieci, edukacja seksualna przedszkolaków – bo przecież dzieci muszą wiedzieć jak i co. I jeszcze – prawdziwy lewicowiec Zandberg zapowiada złożenie wniosku o ograniczenie tygodnia pracy do 35 godzin, co w połączeniu z propozycją innej lewicowej partii - podniesienia płacy minimalnej do 4 tys. zł miesięcznie, do reszty rozłoży drobnych przedsiębiorców. Ale co tam jacyś kapitalistyczni krwiopijcy – przedsiębiorcy! Niech się wezmą do uczciwej pracy w jakim urzędzie, w budżetówce, a nie tam wyzyskują tych pracowników i coś tam produkują albo dostarczają klientom. Klientom wszystko dostarczy państwo – przecież to już wypróbowaliśmy. W latach 60. pierwszy sekretarz partii towarzysz Wiesław Gomułka ślęczał długie noce, żeby zbudować szczegółowy plan gospodarczy – kto ma ile i czego produkować, i za ile. A potem jak imponująco mówił o tym z mównicy sejmowej przez wiele godzin. My starsi pamiętamy te przemówienia pełne procentów, wskaźników o ile wzrosła produkcja stali, cementu i masła. Ech piękne były czasy!
Tak, tak Moi Drodzy! Socjalizmu nie wynalazł ani Zandberg, ani nawet Jarosław Kaczyński. Oni tylko twórczo adaptują osiągnięcia myśli Marksa, Gomułki i Gierka. Rozdać ludowi co tam chce, kapitalistów zdławić podatkami, a brakującą forsę pożyczyć od zachodnich lichwiarzy – i tak utrzymać raz zdobytą władzę. A co będzie potem? A po nas, choćby potop!
Wśród zagadnień będących stałym menu lewicy współcześnie mocno zostały wyeksponowane kwestie obyczajowe, wśród których prawo do aborcji jest na pierwszym miejscu.
No bo skoro część wyborców chce mieć pełną swobodę życiową, cieszyć się wolną miłością, kopulować gdzie tam popadnie, to oczywiście ma do tego prawo. Bezbłędny Andrzej Mleczko popełnił za komuny frywolny rysunek pary królików kopulującej przez kraty klatki, w której jeden jest zamknięty, z podpisem: „Nawet braki demokracji nie przeszkodzą w kopulacji” i wszystko wskazuje, że miał rację. Ba, nie tylko braki, ale nawet nadmiar demokracji nie jest w stanie tu niczego zakłócić. No a skoro tak, to cześć populacji gotowa do frywolnych zachowań, nie chce – ma się rozumieć – ponosić konsekwencji, które czasem się w wyniku takiego trybu życia pojawiają. Ot, choćby jakiejś przypadkowej „ciąży”. I wtedy przychodzi na pomoc lewica i walczy o prawo kobiety do usunięcia „ciąży” jako dość dużej życiowej niewygody.
Nie dziwmy się lewicy, że adresuje swój program właśnie do tej grupy społecznej. No bo do kogo ma adresować? Kiedy klasy robotniczej już nie ma i nie ma kogo wyzwalać. Zostają biedne ofiary przypadkowych ciąż, tudzież rozmaite homolubieżniki, których społeczeństwo nie chce zaakceptować, to znaczy po prostu polubić ich sposób zabawy i – choćby od czasu do czasu – wziąć w tych zabawach udział.
I kiedy już wyborcy polscy wprowadzili do Sejmu pokaźną grupę lewicowych posłów będziemy teraz świadkami zaostrzającej się walki o powszechną aborcję.
Ja obserwując niektóre gwiazdy lewicy zastanawiam się czy nie należałoby spełnić ich postulatów. Skoro matka ma prawo decydować ile ma mieć dzieci zanim się jeszcze urodzą, to dlaczego odmawiać jej tego prawa po urodzeniu, bez żadnych ograniczeń wiekowych. Ot córka w wieku – powiedzmy 50 lat, została – dajmy na to - posłanką lewicy i zaczyna wygadywać różne bzdury. Wtedy zdegustowana matka czy rodzic mieliby prawo stwierdzić: nie, to nieudany egzemplarz. Poddajmy ją aborcji. Nie mówię, żeby tak bez ograniczeń. Powiedzmy do 60 roku życia – aborcja na życzenie matki.
A co potem? Potem – to proste. Eutanazja (na życzenie dzieci).
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie