
Skorochów jest nietypową wsią na mapie naszego powiatu. Obok Jędrzychowa jest to bowiem najbardziej turystyczne sołectwo na naszym terenie. - Mieszka nam się bardzo dobrze, chociaż mamy także swoje problemy - mówi sołtys wsi Kazimierz Chmielarski.
Jak Skorochów to jezioro
W Skorochowie mieszka zaledwie 260 osób, ale z każdym rokiem demografia się poprawia - powstają nowe domy, wprowadzają się do nich młode małżeństwa, a co za tym idzie przybywa dzieci. - Kiedy rozpoczynałem pracę sołtysa, w Dniu Dziecka, który organizowaliśmy brało udział 12-15 dzieci, a ostatnio było już ich 34. Taki wzrost nastąpił w przeciągu sześciu lat, bo od tylu jestem sołtysem - mówi Kazimierz Chmielarski.
Sołtys Skorochowa nie ukrywa, że praca społeczna w TAKIEJ wsi jest specyficzna i jak wszędzie jest grupa ludzi bardzo aktywnych, angażujących się w życie miejscowości. - W przypadku Skorochowa nie można mówić o typowo wiejskiej aktywności. W innych wsiach organizowane są imprezy, bo po prostu jeśli one nie zostaną zorganizowane przez miejscową ludność to ich nie ma. Sami regularnie robimy Dzień Dziecka, zabawy choinkowe, Dzień Kobiet, który właśnie nas czeka w najbliższym czasie. Ze starszych mieszkańców w takich imprezach uczestniczy ok. 20 osób. My po prostu żyjemy życiem jeziora. Ludzie prowadzą tutaj działalność gospodarczą korzystając z sąsiedztwa zbiornika - wynajmują pokoje, prowadzą agroturystykę. Głównie chodzi tutaj o tzw. stary Skorochów. Podział na starą i nową część wsi już się utrwalił. Nowy Skorochów nazywany jest też riwierą.
Oczywiście największą imprezą nad jeziorem jest Festiwal Ognia i Wody. Mieszkańcy wsi żartują, że najlepiej byłoby wówczas... wyjechać ze wsi. - Jest to niewątpliwie duże przedsięwzięcie, po którym zostaje bałagan, ale plusem jest to, że my możemy obejrzeć pokazy sztucznych ogni z okien własnych domów - stwierdza Kazimierz Chmielarski.
Podczas imprezy wspomnianego wcześniej Dnia Dziecka sołectwo przygotowuje dla milusińskich moc atrakcji - zabawy z profesjonalnym animatorem, przejażdżkę statkiem po jeziorze, dmuchawce. Nic dziwnego, że taka impreza przyciąga również dzieci z zewnątrz - także te, które wypoczywają z rodzicami na plaży.
Skorochów ma swoją niewielką świetlicę wiejską, wiatę grillową, z której korzystają także turyści. - Mieszkańcy wsi podjęli jednak uchwałę, że nasza świetlica nie będzie wynajmowana osobom z zewnątrz, chociaż jest takie zapotrzebowanie. Mamy bowiem złe doświadczenie wynikające z tego, że wynajęliśmy pewnej grupie osób, która brała udział w imprezie na jeziorem i skończyło się stratami, zniszczeniami - dodaje sołtys Chmielarski.
Chcą się dołożyć do drogi
Mieszkańcy wsi także potrafią wziąć sprawy w swoje ręce. Najlepszym przykładem jest plac, który jeszcze kilka lat temu leżał odłogiem. W zeszłym roku posiano tutaj trawę, teraz zostanie ogrodzony. Wieś posiada także boisko. - Jeden z mieszkańców, który jest nauczycielem WF zgromadził grupę chłopaków i myślę że w przyszłości -bliższej lub dalszej - powstanie u nas drużyna piłkarska - cieszy się sołtys.
Skorochów ma także listę inwestycyjnych życzeń. Przede wszystkim chodzi tutaj o drogi, a konkretnie ich brak. - Udało się wybudować drogę w ul. Kasztanowej, gdzie wykorzystano tanią tzw. metodę oławską. Prace były wykonane za ok. 290 tys. zł. Chcielibyśmy, aby tą samą metodą wybudowano także drogi na innych osiedlach. Policzyliśmy ile kosztowałoby wybudowanie drogi na górnym Skorochowie. Chodzi tutaj o 400 metrów. Według nas byłoby to ok. 240 tys. zł. Nasi mieszkańcy wyszli z inicjatywą, aby dołożyć się do takiej inwestycji z własnych środków. Już mamy złożone 15 tys. zł. W tamtym miejscu jest dwudziestu właścicieli domów i każdy zadeklarował, że dołoży 2 tys. zł. Ta droga jest ważna dla mieszkańców, ale nie łączy jakiś strategicznych tras, więc zdajemy sobie sprawę, że na jej wybudowanie musielibyśmy sporo poczekać. Pismo z deklaracją, że jesteśmy w stanie z prywatnych pieniędzy dołożyć się do tej inwestycji wysłałem w ubiegłym roku do gminy. Mamy odpowiedź od burmistrza, że biorą to pod uwagę, że w budżecie tegorocznym przygotują projekt tej drogi. Myślę, że to jest pierwsza taka inicjatywa w gminie. Ta droga nie wymaga bowiem budowy burzówki, bo tutaj są grunty przepuszczalne, piaszczyste i bez zbytecznych generujących koszty i utrudniających życie kierowcom wysokich krawężników - wylicza Kazimierz Chmielarski.
Sołtys Skorochowa żałuje, że na takie osiedlowe drogi nie ma dofinansowania. - Cały czas mówi się o drogach krajowych, wojewódzkich, a przecież nie mniej ważne jest to, gdzie mieszkają ludzie.
Dla nas to nie będzie dobre
W całym powiecie mówi się o otwarciu przejazdu przez tamę, co może znacznie odciążyć ruch w mieście. Mieszkańcy Skorochowa nie są jednak pozytywnie nastawieni do takiej perspektywy. - Oczywiście, że chcielibyśmy, aby pozostał stan obecny a więc, aby przejazd przez tamę był zabroniony - deklaruje sołtys wsi. Po prostu ta droga nie jest przygotowana do ogromnego ruchu, a taki pewnie będzie gdyby przejazd otwarto. Poza tym to będzie bardzo niebezpieczne. Latem - szczególnie w sezonie - panuje tutaj potworny ruch, między samochodami przechodzą piesi. Dla wielu kierowców jakby nie istniało ograniczenie prędkości! Dlatego staraliśmy się - występując do starostwa powiatowego - o to, aby przynajmniej zamontowano tutaj dwa progi zwalniające. Otrzymaliśmy pismo, że to analizują i na tym się skończyło, a prędzej czy później dojdzie do tragedii, póki co były kolizje, samochody zatrzymywały się na ogrodzeniach. Nawet dziur w jezdni, które są głównie od ul. Otmuchowskiej nie ma kto załatać. Niby wieś turystyczna, mamy przyciągać turystów i być wizytówka, ale droga na pewno o tym nie świadczy - dodaje sołtys.
Problemy
Innym problemem mieszkańców są nieoczyszczane rowy, które w konsekwencji doprowadzają do zalewania domostw starego Skorochowa. Problemem mieszkańców, którzy zajmują się turystyką jak i całego ośrodka nad jeziorem jest bardzo często "kwitnąca woda". Wiadomo przecież brak możliwości korzystania z kąpieli odstrasza turystów. - Najgorsze jednak jest to, że tak naprawdę nie wiadomo co jest tego przyczyną. - Po opadach ta woda jeszcze bardziej jest zielona, więc ciepłe i suche lata raczej nie są tego powodem - uważają mieszkańcy.
Kazimierz Chmielarski nie ukrywa, że kilka lat temu skorochowianie obawiali się powstania w pobliżu zakładu Bioagra. - To zrozumiałe, że nie chcieliśmy, aby powstanie Bioagry pogorszyło komfort naszego życia. Zaczęliśmy jednak spotykać się z właścicielami zakładu i to trwa do dzisiaj. Kilka razy w roku informują nas co robią pod względem ochrony środowiska, żeby nam się nie żyło gorzej. To też jest przejaw dobrej woli właścicieli, którą doceniamy - dodaje sołtys.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie