
Odszedł od nas Janusz Sanocki - Człowiek ogromnej wiedzy, nietuzinkowy, wielki patriota. W latach 80. to On prowadził społecznie kształcenie historyczno - literacko-patriotyczne w salkach nyskiej katedry, to On zainicjował i rozwijał w Nysie ruch "Solidarności" i organizował strajki. Za to płacił rewizjami, aresztowaniem, a potem kilkuletnim internowaniem.
Nawet w więzieniu był niepokorny i nie dał się złamać. Tam wśród współwięźniów, razem z osadzonymi ludźmi nauki nadal krzewił wiedzę historyczną o dziejach Polski - tę niezakłamaną i prawdziwą. Wspólnie pisali i recytowali wiersze, pisali patriotyczne piosenki, tam nauczył się grać na gitarze.
Ten brak pokory, a wręcz hardość Sanockiego była nie na rękę ówczesnym decydentom. Przenosili Go z jednego więzienia do kolejnego o większym rygorze, odmawiali widzeń żonie Elżbiecie, co było dla Janusza największą karą. W domu pozostawił dwie malutkie córeczki - Magdę i Joasię. Na domiar złego okazało się też, że żona jest bardzo chora. To co dla Niego było tragedią, dla ubeków miało być narzędziem do złamania "ikony nyskiej Solidarności".
Janusz bardzo kochał swoją rodzinę i oddałby za nią wszystko. Jednak nie ugiął się i nie podpisał "lojalki", by szybciej wyjść z więzienia. Robił to w imię wolnej Polski! Swoją postawą zyskał szacunek nawet wśród pracowników więzienia oraz niektórych ubeków. Potem, już w czasach demokracji Janusz uczciwie mówił o niektórych z nich: "to był przyzwoity człowiek" i podawał im rękę. Bo Janusz był impulsywny, zdecydowany, ale nigdy nie był pamiętliwy.
W początkach demokracji budował nyski samorząd, był radnym miejskim przez kilkanaście lat - od 1994 do 2006 roku i radnym powiatowym od 2006 do 2015. W latach 1998-2001 jako burmistrz Nysy stworzył program mieszkaniowy i inwestycyjny. Jako pierwszy miał konkretny pomysł na rozwój Nysy i naszej gminy. To dzięki Niemu mieszkańcy sołectw otrzymali własne pieniądze (fundusz sołecki) i mogli o nich sami decydować. To On opracował i wcielił w życie sprzedaż za kilka procent wartości mieszkań komunalnych i tworzenie wspólnot mieszkaniowych, co po latach okazało się wielkim sukcesem. Nysa dzięki temu wypiękniała, a w miastach gdzie tego nie zrobiono nadal są popadające w ruinę kamienice. To Sanocki doprowadził do tego, że w naszym mieście zaczęły powstawać nowe mieszkania: wyrosły bloki przy ul. Zwycięstwa, ludzie zaczęli budować własne domy na osiedlu przy ul. Mickiewicza.
Janusz Sanocki jako wybitny menadżer zmienił myślenie urzędników w urzędzie miejskim, że to oni muszą być dla ludzi a nie odwrotnie. Opracował dla tej instytucji program antykorupcyjny, za który otrzymał ogólnopolską nagrodę. Okazało się wówczas, że przetargi nie są już tak finansowo rozdmuchane i pieniądze pozostają w gminie.
Takie działania nie wszystkim się podobały, podobnie jak reorganizacja kosztownych struktur w przedsiębiorstwie komunalnym, co wiązało się z koniecznością zwolnień dużej grupy ludzi. Trzeba było być bardzo odważnym, żeby się na to zdecydować. Janusz zrobił to w imię dobra ogółu! Po latach okazało się, że wielu ze zwolnionych osób założyło własne firmy, które do dziś funkcjonują. To co wtedy przysporzyło Mu licznych wrogów, z czasem okazało się korzystne dla nich i Nysy.
Janusz Sanocki miał analityczny umysł, nie żył tylko obecną chwilą, ale wyprzedzał czas. Tak było z powstaniem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Kiedy późniejszy rektor profesor Ryszard Knosala przyszedł z taką propozycją, nie wahał się ani chwili. Zarządził, że w budynku przy ul. Chodowieckiego budowanym na siedzibę Urzędu Stanu Cywilnego będzie mieściła się uczelnia. Podjął tę decyzję wbrew wielu malkontentom z kręgów lokalnej polityki, którym marzyła się w tym miejscu wielka, marmurowa sala ślubów, która... w dzisiejszych czasach świeciłaby pustkami.
Odwaga, szybkość decyzji i determinacja Janusza Sanockiego zaowocowały kolejnym naszym nyskim sukcesem, o którym wielu później szybko zapomniało. Ci, którzy go krytykowali za PWSZ, potem wypinali piersi do orderów jako rzekomi jej twórcy. Sanocki natomiast z ich zawiadomienia był ścigany przez prokuraturę za decyzję o zmianie przeznaczenia budowanego obiektu.
Janusz Sanocki jednak nie dbał o zaszczyty, bo robił to wszystko dla swojej małej Ojczyzny - Nysy, którą bardzo kochał i dla której podejmował kontrowersyjne dla wielu decyzje. Nie używał patetycznych określeń, po prostu robił i mówił swoje, często zrażając wielu. I tak jak wiele osób to doceniało, tak równie wiele Go szkalowało, krytykowało - patrząc tylko na "swój kawałek podłogi", a nie dobro publiczne.
Takim samym odważnym i prawym człowiekiem Janusz pozostał kiedy wszedł do ogólnopolskiej polityki jako poseł VIII kadencji Sejmu RP w latach 2015-2019. Wielokrotnie głosił krytyczne opinie na temat obozu rządzącego, czy opozycji. Był zwolennikiem zmiany ordynacji wyborczej na jednomandatowe okręgi wyborcze, postulował też przeprowadzenie gruntownej (a nie takiej jaka jest obecnie) reformy wymiaru sprawiedliwości - organizując w Sejmie ogólnopolskie konferencje, próbując namówić rządzących do analizy, słuchania głosów społeczeństwa. Doceniali to ci, którzy widzieli w Jego wizji szansę na pozytywne zmiany w naszym kraju, a nie ci, którzy płytko zajmowali się jedynie wyrwanymi z kontekstu fragmentami wypowiedzi posła Sanockiego. A przecież poseł Sanocki mógł w Sejmie poklepywać się z innymi, przytakiwać, chwalić - miałby wtedy stanowiska i wygraną kolejną kadencję. On jednak płynął często pod prąd, bo dostrzegał zagrożenie dla Polski. Pisał książki i artykuły, które publikowały opiniotwórcze polskie dzienniki, m.in. "Rzeczpospolita". Był wielokrotnie zapraszany jako ekspert do wartościowego społecznie programu "Państwo w państwie", czy programów publicystycznych w Telewizji Polsat.
Drzwi Jego nyskiego biura poselskiego zawsze były otwarte dla ludzi, o czym wiedzą mieszkańcy naszego regionu, którym pomógł. Od pierwszej chwili sprawowania poselskiej funkcji Janusz Sanocki uruchomił porady prawne, a nie jak wielu polityków - na rok przed kolejnymi wyborami. Tu trafiały osoby poszkodowane przez policję, prokuraturę, sądy, różne urzędy. Janusz interweniował, nie patrząc na to, że komuś się narazi. Robił to nie dla siebie, ale dla ludzi!
Janusz Sanocki zawsze był sobą, nikogo nie grał, a co miał powiedzieć to mówił. Nie ubierał niczego w piękne słowa po to by się przypodobać innym, często niewygodną dla innych prawdę "walił prosto z mostu".
Robił to też przez 26 lat na łamach tygodnika "Nowiny Nyskie", jako dziennikarz i publicysta. Jego cotygodniowe felietony miały czytelników nie tylko wśród zwolenników, ale również wrogów. Trudno będzie Go w tym zastąpić!
To Janusz Sanocki przed 26 laty stworzył "Nowiny Nyskie" i zapewnił rozwój gazety. Kiedy w kraju padały lokalne media lub były kupowane przez zagraniczne koncerny, On z takiej oferty (a takie też były Mu składane) nie skorzystał. Zawsze powtarzał dziennikarzom, że ich zadaniem jest służenie mieszkańcom naszego powiatu, w każdej, nawet drobnej sprawie. Ich misją jest podawanie rzetelnych informacji, także tych niewygodnych dla władz, instytucji, czy organów prawa. Uczył nas dziennikarzy rzemiosła oraz wielkiej odwagi, za którą często płaciliśmy mianem "oskarżonych" w sądach i wędrówkami do prokuratury, policji. Nie za swoje czyny, ale za prawdę i za walkę o dobro naszych mieszkańców, którzy zwracali się do "Nowin" po pomoc.
Janusz Sanocki był naszym AUTORYTETEM i nim pozostanie. Był do każdej swojej kropli krwi niezwykle uczciwym i wspaniałym Człowiekiem. Z redakcji uczynił dom, uczynił rodzinę! Kiedy trzeba było powiedzieć prawdę czy ofuknąć - robił to, a kiedy pochwalić - chwalił. Nieraz uparcie i przekornie dyskutował z nami na tematy polityczne czy ideologiczne. Prawicowej Bogusi z sekretariatu wyliczał błędy elity rządzącej i doprowadzał do "ostrej" dyskusji na argumenty. Młodziutkiej dziennikarce Joasi żartobliwie dokuczał, że się maluje. To wszystko było jednak zawsze dobroduszne, wesołe i tak było przez nas odbierane.
Janusz jednak zawsze był z nami i przy nas: czy to w chwilach radosnych jak śluby pracowników, narodziny dzieci, czy w trudnych i tragicznych chwilach jak odejście bliskich nam osób, czy trudności rodzinne. Mogliśmy zawsze na Niego liczyć!
To Janusz organizował spotkania redakcyjne, w których uczestniczyły też nasze rodziny. Każdego witał z osobna, o każdego się troszczył tak, że każdy z nas czuł się na nich jak najważniejszy gość. To Janusz wprowadził tradycję wspólnego śpiewu, akompaniując na gitarze. Opracował i wydrukował "Śpiewnik nyski", który trafił też do wielu domów - nie tylko w naszym regionie, ale też w kraju.
Janusz Sanocki na pozór szorstki, zdecydowany i dla wielu kontrowersyjny, był w rzeczywistości niezwykle ciepłą, dobrą i wrażliwą osobą. Oczywiście nie był idealny i też potrafił wielu z nam zajść za skórę, mówiąc w danej chwili bez zastanowienia coś, co według nas było przykre, niesprawiedliwe. Potrafił jednak przeprosić i wycofać się z błędu. My wiedzieliśmy, że Janusz jest szybki niczym błyskawica i mówi co "ma na języku", ale potem wszystko przemyśli. Ceniliśmy w Nim to, że był sobą. Nie prowadził żadnych intryg, ukrytej gry, nie skłócał nas, ale łączył. To dzięki Januszowi jesteśmy redakcyjną rodziną!
Podziwialiśmy w "naszym Szefie" ogromną wiedzę historyczną, z zakresu literatury, a także społeczną i polityczną. Janusz był molem książkowym i często podsuwał nam wartościową literaturę, przynosząc swoje książki z domu lub zakupując je dla redakcji. Potrafił rozmawiać z każdym: premierem, biskupem, czy robotnikiem. Miał do każdego szacunek, ale też nie bał się głosić swojej racji, nawet innej od rozmówcy - niezależnie od jego pozycji czy stanowiska.
"Boże, przecież Tacy Ludzie nie umierają na jakiegoś pieprzonego wirusa!" - napisała mi w rozpaczy koleżanka z redakcji Agnieszka Groń.
Na wiadomość o śmierci Janusza Sanockiego, którego tak dobrze znaliśmy i ceniliśmy, u wielu z nas był bunt. No bo jak to, niedawno "nasz Szef" był wśród nas, a teraz Go już nie będzie?! TO JEST NIEWYOBRAŻALNE!
"Witam Was Kochani! No, jeszcze żyjemy. Lekka poprawa, ale słabieńki ciągle jestem. Pozdrawiam Załogę".
To ostatnie słowa Janusza przesłane do redakcji ze szpitala z Opola. W tym słowie "Załoga" tkwi wszystko to co zapamiętamy. To, że byliśmy Mu bliscy, że nas szanował, że mogliśmy mieć inne zdanie i On je przyjmował, że był naszym Kolegą i Przyjacielem!
Znałam Janusza 26 lat i wiem o Nim wiele - o Jego życiu, działalności społecznej i politycznej. Jednak, kiedy siadałam do napisania tego artykułu miałam pustkę w głowie. Tę symboliczną PUSTKĘ, która została po tym WIELKIM i WSPANIAŁYM CZŁOWIEKU!
Przecież Tacy Ludzie nie umierają na jakiegoś pieprzonego wirusa!" Dlatego TY JANUSZU NA ZAWSZE ZOSTANIESZ Z NAMI! A Twoja rodzina zawsze będzie naszą rodziną. Elu, Magdo, Joasiu i Natalko pamiętajcie o tym.
W imieniu Redakcji "Nowin Nyskich"
Danuta Wąsowicz-Hołota
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci"
Pięknie napisane wspomnienie o P.Januszu Sanockim.Powiem krotko-dziekuje.
Sanocki został oficjalnie zgłoszony do nagrody Darwina, Ha....
Ty pewno i do takiej z uwagi stan umysłu pretendować nie możesz.
Niech mu Kolbiarz rondo wybuduje najlepiej kolo transbudu cicho spokojnie I dala od miasta ktoremu tyle krwi napsul I nic dla niego nie zrobil ale ile naplul I o czernil to ludzie beda pamietac
Biurokracja zabija mozliwosc rozwoju pokolen.Te bezwartosciowe stanowiska po znajomosci!!Potezne obciazenie podatnikow.Straszny kwik przy korycie.Pan Janusz byl Wielki.Amem