
Aż siedem osób zostało rannych i przewieziono je do nyskiego szpitala. To efekt karambolu z udziałem czterech pojazdów, do jakiego doszło w poniedziałek na skrzyżowaniu świetlnym przy zjeździe z ul. Piłsudskiego w Prudnicką w Nysie.
Około 9:30 zderzyły się tam cztery pojazdy. Ciąg zderzeń rozpoczęła ciężarówka mann prowadzona przez 59-letniego kierowcę uderzając w tył rejsowego busa Nysa – Głuchołazy przewożącego 10 osób. Następnie bus uderzył w audi, a audi siłą odrzutu w osobowego mercedesa. Rannych zostało sześć osób, które przewieziono do nyskiego szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Tylko w ubiegły poniedziałek na drogach powiatu nyskiego doszło do trzech wypadków, w których aż siedem osób trafiło do szpitala. Do pierwszego doszło na drodze krajowej 46, na trasie Wójcice – Głębinów. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że kierujący toyotą 18 – letni mieszkaniec gminy Otmuchów w wyniku niezachowania bezpiecznej odległości uderzył w jadącego przed nim opla. Uderzony opel przeleciał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z nadjeżdżającym volkswagenem golfem. W wyniku tego zdarzenia cztery osoby trafiły do szpitala. Na ulicy Otmuchowskiej w Nysie opel corsa skosił słup oświetleniowy. Pojazd prowadził młody kierowca, przedstawiciel jednej z firm. Przyczyną było niezachowanie ostrożności podczas jazdy na łuku drogi.
Do kolejnego wypadku doszło późnym wieczorem na ul. Jagiellońskiej w Nysie. W wyniku niedostosowania prędkości do panujących warunków na drodze, samochód marki honda wypadł z drogi i wjechał w drzewo. Pojazdem jechało dwóch młodych mężczyzn w wieku 17 i 18 lat. Wszyscy z obrażeniami ciała trafili do szpitala.
Coraz szybciej zapadający zmierzch pogarsza bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego. Policjanci drogówki apelują do wszystkich uczestników ruchu drogowego, zarówno do kierujących, pieszych i rowerzystów o zachowanie szczególnej ostrożności i rozwagi. Piesi i rowerzyści muszą pamiętać o używaniu elementów odblaskowych. - Każdy, nawet najmniejszy odblask powoduje, że kierujący widzi pieszego i ma możliwość wcześniej zwolnić i ominąć go – tłumaczy Katarzyna Janas, rzecznik nyskiej policji.
W niedzielę, około godziny 14.00 pływający skuterem wodnym po Jeziorze Nyskim mężczyzna „wyleciał” z niego do wody. Do wypadku doszło kilkaset metrów od brzegu na wysokości Siestrzechowic. Pomoc wezwał świadek zdarzenia. Na miejsce przyjechała straż z Nysy i OSP z Otmuchowa wyciągając mocno wychłodzonego pechowca z jeziora. Pływanie obecnie po Jeziorze Nyskim sprzętem motorowodnym to dosłownie samobójcza próba, nawet dla doświadczonych sterników. Stan wody jest tak niski, że pojawiło się bardzo wiele niebezpiecznych przeszkód wodnych, które nie zawsze można dostrzec. I takiego pecha miał pływający skuterem wodnym. Uratował się tylko dlatego, że miał założoną kamizelkę ratunkową.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie