
Elżbieta Jurczyk z Nysy jest certyfikowanym opiekunem jeży. Ostatniej zimy uratowała rekordową ich liczbę (ponad 130). Osierocone lub chore te kolczaste słodziaki nie miałyby szans przeżycia. Pani Elżbieta wie o tych zwierzętach niemal wszystko i pewnie mogłaby napisać o tym doktorat. Nadmiar obowiązków związanych z opieką nad zwierzętami sprawia jednak, że brakuje jej czasu nawet na sen.
O tym, że ktoś opiekuje się bezpańskimi psami czy kotami słyszymy w mediach dosyć często. A jeże? To dość rzadkie, tym bardziej, że życie pani Elżbiety jest im podporządkowane już od dziesięciu lat. W naszej gazecie pierwszy raz artykuł o tym ukazał się dwa lata temu. W tym czasie „działalność” pani Elżbiety znacznie się rozszerzyła. Wówczas zajmowała się jednorazowo 60 okazami, dziś ta liczba jest dwa razy większa. - Jeży przybywa, bo ludzie są bardziej uwrażliwieni na to, że trzeba im pomagać – mówi Elżbieta Jurczyk.
Śpioszki, a jednak…
Tylko niewielka ilość podopiecznych pani Eli przechodzi naturalną dla nich hibernację. Reszta wymaga intensywnego leczenia, karmienia, doglądania i oczywiście czyszczenia kojców. Każdy jeż ma swoją kartę leczenia, w której pani Ewa zapisuje kiedy i jaki lek został podany, kiedy należy jechać do weterynarza na kontrolę, kiedy jeż trafił pod opiekę itp. Bez takich zapisków ani rusz. W jednym kojcu może być np. rodzeństwo, ale wtedy bracia i siostry są specjalnie oznaczeni.
Przy tych zwierzętach wkrótce potrzebny będzie jednak kolejny transport, a potem kolejny… Dlatego też pani Elżbieta tak bardzo liczy na wsparcie jej podopiecznych. (Więcej można przeczytać na profilu facebookowym „Kolczasty Gang”).
Tak to się zaczęło…
Pani Elżbieta zawsze uwielbiała zwierzęta, a zwłaszcza konie. Spędzała przy nich każdą wolną chwilę. Zresztą ze zwierzętami wiązałam swoją przyszłość, bo skończyłam technikum rolnicze i miałam być zootechnikiem. Chciałam pracować w stadninie, ale rzeczywistość zweryfikowała te plany - po prostu o pracę w stadninie było niezwykle ciężko – opowiadała bohaterka reportażu.
Pani Elżbieta zdobyła więc wykształcenie, które pozwoliło jej zdobyć konkretny zawód - została księgową. Oczywiście pracę zawodową nadal dzieliła z miłością do zwierząt. Z czasem ta miłość przerodziła się w pasję, w pomoc bezbronnym czworonogom, którym podporządkowała całe swoje życie. - Z jeżami zaczęło się zupełnie przypadkiem - wspomina. - Pewnego brzydkiego, zimnego listopadowego wieczoru pojechałam z mamą na zakupy do marketu. Na trawniku zobaczyłyśmy pięć małych jeży z matką. Zdawałyśmy sobie sprawę, że nie przeżyją w takich warunkach. Postawiłam więc miskę z jedzeniem do pudła, a jeżowa rodzina skuszona pożywieniem weszła do środka. Zadzwoniłam do ogrodu zoologicznego do Opola, żeby dowiedzieć się jak fachowo postępować z tymi zwierzętami, bo moja wiedza w tym temacie była zerowa. Za radą fachowców zrobiłam im kojec z wielkiego pudła, wyścieliłam go i w takich warunkach - w styczniu - moi pierwsi podopieczni zasnęli, czyli weszli w stan hibernacji - opowiada pani Elżbieta. Dodajmy, że okres hibernacji dla jeży trwa przeciętnie od połowy listopada do końca kwietnia. Wszystko zależy jednak od warunków - głównie od temperatury, w której znajduje się zwierzę. Panujące obecnie ciepłe zimy powodują zakłócenie tego cyklu. W czasie zimowego snu jeż traci do jednej trzeciej masy swojego ciała. - Na wiosnę "moje" jeże się obudziły, jeszcze trochę je odkarmiłam i wypuściłam na wolność - kontynuuje pani Elżbieta. - Od tamtego czasu zaczęłam dokarmiać jeże. Z czasem było ich coraz więcej.
Bezbronne i nieporadne
Kiedy Elżbieta Jurczyk uratowała pierwszą jeżową "ekipę" i wypuściła ją na wolność nie przestała interesować się tymi zwierzętami. Nadal szukała w Internecie informacji jak postępować z jeżami. - W ten sposób trafiłam na Stowarzyszenie Ochrony Jeży i złożyłam deklarację członkostwa. Potrzebne do tego było zezwolenie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, gdyż jeże są zwierzętami chronionymi i prywatne osoby nie mogą ich przetrzymywać. Mogą to robić jedynie opiekunowie po uzyskaniu certyfikatu. Stowarzyszenie sprawdziło, jakie mam warunki, jaką jestem osobą i czy po prostu nadaję się na opiekuna jeży - dodaje pani Elżbieta.
Jeże są tak bezbronne i nieporadne, że po prostu potrzebują tej pomocy. Natura ich skrzywdziła, gdyż nie mogą w wielu podstawowych sytuacjach sobie poradzić. Jedyną ich ochroną jest zwinięcie się w kulkę, ale to ich nie uratuje przed pokaleczeniem przez, np. kosę spalinową. Koszenie traw to bowiem wielki wróg jeży. Matki osierocają młode a one giną z głodu. Okaleczone jeże umierają w cierpieniu. W ich ranach muchy składają jaja, wylęgają się larwy, które zjadają zwierzaka żywcem, czasami wchodząc do mózgu. Jeże nie potrafią sobie bowiem oczyścić językiem rany, tak jak robią to np. psy. Jeż jest bezbronny nawet wtedy, gdy zakleszczy się pod siatką ogrodową. Nie mogąc się wydostać umiera z głodu - wylicza niebezpieczeństwa czyhające na jej podopiecznych.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo pożytecznymi zwierzętami są jeże. - One bezbłędnie wynajdują mysie i szczurze gniazda, wyjadają noworodki gryzoni. Tam gdzie są jeże z czasem zupełnie znikają gryzonie - dodaje pani Elżbieta.
Jadą jeże, jadą
W przypadku tego gatunku zwierząt istnieje wiele nieprawdziwych stereotypów. Mówi się, że jeże roznoszą wściekliznę, gdyż toczy im się piana z pyszczka, tymczasem pienią się w momencie, gdy reagują na nowy zapach - to ich naturalny odruch. Innym mitem jest to, że jeż żywi się jabłkami, bo przecież z tym owocem na grzbiecie jest przedstawiany. Kiedy jeż jest głodny i nie ma niczego innego to zje kawałek jabłka, ale to nie jest jego ulubiony posiłek - dodaje Elżbieta Jurczyk. - Jeże powinny jeść karmę naturalną, czyli robaki, świerszcze i tym staram się je karmić. Dziennie przypada 100 gramów wspomnianego "naturalnego pożywienia" na jeża, czyli kg na 10 jeży. A to bardzo kosztowny pokarm.
Pod opiekę pani Elżbiety docierały kolczaste stworzenia nie z najbliższej okolicy. - Przyjechał do mnie też okaz z Mikołajek na Mazurach. Zwierzę musiało mieć amputowaną nogę. Kończyny nie udało się uratować, ale jeża owszem. Przywieziono też jeżycę z jednodniowymi maluchami, które przyszły na świat między workami na śmieci. Kiedy pracownicy firmy sprzątającej zabrali worki maluchy spadły na ziemię, a jeż który się rodzi ma wielkość kasztana.
Epidemia i tutaj…
Jeża przetrzymuje się w cieplarnianych warunkach tylko tyle ile trzeba. Oczywiście zdrowy jeż z czasem znowu zostanie zarobaczony, ale w międzyczasie wyda potomstwo, a więc spełni swój obowiązek dla gatunku. Tymczasem chory nie przetrwa i nie rozmnoży się.
- Pracy jest okropnie dużo - mówi dalej pani Elżbieta. - Praktycznie nie mam dla siebie czasu. Sprzątanie, karmienie. Czasami kończę ok. 5.00 – 6.00 nad ranem, więc nawet nie opłaca mi się kłaść.
Pani Elżbieta zamierza stworzyć jedyny na Opolszczyźnie ośrodek rehabilitacji jeży. – Za tym trzeba jednak pochodzić, pozałatwiać a ja przecież pracuję zawodowo, a cały pozostały czas zabierają jeże – zarówno w dzień jak i w nocy. A w godzinach pracy trzeba uzyskać kilka zezwoleń.
Pani Elżbieta zmaga się ostatnio z dużymi trudnościami. Ogromna (i coraz większa) ilość jeży generuje bowiem koszty ich utrzymania. Kosztownym jest wszystko – ogromna ilość śmieci, za których odbiór trzeba zapłacić, horrendalne rachunki za prąd i wodę (ciągła praca pralki, w której piorą się kocyki po maleństwach) i oczywiście pożywienie, podkłady.
Okazuje się, że także w tym przypadku negatywnie odbija się epidemia. - Szkoły są pozamykane, a bardzo pomocne były dla mnie zbiórki, które przeprowadzało np. Diecezjalne Liceum Humanistyczne, a także zakłady pracy.
Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli udało się zebrać (poprzez zrzutkę internetową) kwotę potrzebną do zapłaty wywozu ogromnego kontenera śmieci. Przy tych zwierzętach wkrótce potrzebny będzie jednak kolejny transport, a potem kolejny… Dlatego też pani Elżbieta tak bardzo liczy na wsparcie jej podopiecznych. (Więcej można przeczytać na profilu facebookowym „Kolczasty Gang”).
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A może warto byłoby udostępnić numer rachunku bankowego, na który można przekazać darowiznę? Sądzę, że wielu Czytelników z takiej możliwości skorzysta. A swoją drogą, wielki dla Pani szacunek, Pani Elżbieto!